Józef Kajfosz: „Przed nami cel”



11

Przeżycia duchowe


W poprzednich rozdziałach mowa była o różnych częściach składowych życia zdrowego Kościoła, jak ugruntowanie w Słowie, chodzenie w Duchu, jakość życia powszedniego, stosunki wspólnotowe, kierownictwo Ducha, głoszenie ewangelii. Dojście do zdrowia, czyli osiągnięcie poziomu biblijnego w którejkolwiek z tych dziedzin byłoby utopią, gdyby miało być realizowane przez ludzi, których przeżycia duchowe nie osiągnęły poziomu biblijnego. Życie w ramach królestwa Bożego w jakimkolwiek jego aspekcie jest życiem pochodzenia niebiańskiego, toteż może być ono realizowane jedynie przez ludzi, którzy przeżyli narodzenie z Boga w pełnym, biblijnym znaczeniu tego słowa. Czynnik ten jest kluczowy nie tylko dla dzieła odnowy Kościoła, lecz również dla samego tylko zrozumienia istoty i potrzeby takiej odnowy. Przyzwyczailiśmy się patrzeć na poselstwo Biblii poprzez okulary naszej zdeformowanej rzeczywistości. Widzimy wokół siebie chrześcijan i sami takimi jesteśmy, którzy biblijne cechy chrześcijan odzwierciedlają w stopniu niezwykle skromnym, a w wielu dziedzinach nie odzwierciedlają wcale. Przyzwyczailiśmy się do tego i uznaliśmy to za rzecz, z którą trzeba się pogodzić, gdyż nie można jej zmienić, to zaś z kolei pooduje, że osiągnięcie poziomu Kościoła, zakreślonego przez Słowo Boże, wydaje nam się z takimi ludźmi niemożliwe. I słusznie. Z takimi ludźmi Kościół może być tylko taki, jaki jest. Jakość naszego chrześcijaństwa tworzy i określa jakość Kościoła, który stanowimy. Nie może być postępu w dziele odnowy Kościoła bez postępu w jakości życia chrześcijańskiego jego członków i pracowników. Patrzenie na życie chrześcijańskie i Kościół poprzez aktualną rzeczywistość nie jest niczym innym, jak tylko zaślepieniem, które uniemożliwia postęp duchowy. Postęp ten wymaga patrzenia na rzeczwystość oczami Bożymi, z punktu widzenia Słowa.

Przypuśćmy, że pracownik Kościoła popadnie w jakiś grzech, lecz zamiast ujawnić go, wyznać i opuścić, zachowa go w tajemnicy i udaje, że nic się nie stało. Naraża się przez to na dalsze upadki i powoduje, że życie Kościoła osnuwać zaczyna ciemność. Bez chodzenia w światłości i bez całkowitej szczerości życia wspólnotowego niebawem sprawy takie zaczną się mnożyć, ciągle starannie ukrywane. Jeden uwikła się w niegodziwe myśli, inny w niegodziwe zyski, jeszcze inny w niegodziwe stosunki, inny w niegodziwe przyzwyczajenia i tak dalej. Na powierzchni wszystko jest w dalszym ciągu jak najbardziej w porządku. Życie kościelne biegnie swoim trybem. Wygłaszane są kazania, uwielbia się Boga, głoszona jest ewangelia. Pracownicy mają jednak jedną twarz dla publiczności, a drugą, rzeczywistą starannie ukrytą. Ciemność, w jakiej się znajdują, powoduje, że sami są ślepi i w swą twarz dla publiczności wierzą jako w rzeczywistą. Skutkiem jest całkowita utrata wzroku duchowego, rozeznania stanu własnego i stanu Kościoła. Na zewnątrz toczy się życie kościelne, a pod spodem ukryte jest bagno grzechu. Kościół taki jest Kościołem na licencji diabelskiej. Bramy piekielne nie walczą przeciwko niemu, gdyż nie mają o co. Prawie wszystko, co się w takim Kościele dzieje, jest diabłu jak najbardziej na rękę. Nawet jeśli ewangelia przynosi pozorne sukcesy, ludzie pozyskani w ogromnej większości skazani są na ugrzęźnięcie w tym bagnie.

Jeśli pracownik Kościoła pozostaje w grzechu, wynikiem jest nieskuteczna usługa: nieskuteczne zwiastowanie Słowa, nieskuteczna ewangelia. Nieskuteczna nie w tym sensie, iż nie mogą zostać pozyskani jacyś ludzie, lecz nieskuteczna w tym sensie, że nie mogą rodzić się dzieci Boże w sensie biblijnym. Tak więc mamy zamknięte koło. Słowo głoszone przez chrześcijan-słabeuszy, którzy sami nie są chrześcijanami w sensie biblijnym ani nigdy takich nie widzieli, powoduje, że do Kościoła napływają chrześcijanie-słabeusze, tak samo niezdolni do życia chrześcijańskiego w sensie biblijnym i nie znający chrześcijan z prawdziwego zdarzenia. Obraz widziany przez okulary istniejącej rzeczywistości potwierdza więc sam siebie:

— Chrześcijaństwo to jest to, co widzimy. Innego nie ma. Że Biblia mówi inaczej? Najlepiej się w nią zbytnio nie wgłębiać.

Czy istnieje wyjście z tego błędnego koła? Bóg jest zdolny i gotowy zawsze dopomóc człowiekowi, kiedy człowiek chce. Może wyciągnąć z wszelkiego błota, o ile człowiek na to się zdecyduje. Jeśli jednak, aby nie stracić tej obłudnej, pozornej, kłamliwej „twarzy” na rzecz prawdziwej, człowiek uchyli się od światłości, pozostanie oczywiście grobem pobielanym i jego działanie w Kościele będzie działaniem na rzecz odstępstwa. Odnowa wymaga ludzi, którzy w pierwszym rzędzie zdecydowali się na radykalną, głęboką odnowę własnego życia. Aby to jednak mogło nastąpić, muszą oni zobaczyć rzeczywistość wzrokiem Bożym. Tylko wtedy, widząc wspaniałość Bożych wzorców, a brzydotę własnego stanu duchowego, będą mogli robić kroki we właściwym kierunku. Jeśli naprawdę tego pragniesz, zacznij prosić o wyraźne spojrzenie duchowe. Jeśli jesteś szczerze zdecydowany iść wskazaną przez Boga drogą, prośba twoja zostanie na pewno wysłuchana. Jeśli jednak wolisz zostać przy chrześcijaństwie i Kościele własnych wyobrażeń, przyzwyczajeń i upodobań, albo po prostu za trudnym ci się wydaje na twoim stanowisku stanąć bezkompromisowo po stronie Bożej, to twoje kroczenie drogą odnowy będzie co najwyżej pozorem.

Tematem niniejszego rozdziału są przeżycia duchowe. Podstawowym stwierdzeniem w tym temacie jest to, że zdrowie Kościoła wymaga przywrócenia przeżyciu nowego narodzenia z Ducha jego biblijnej głębi. Zmiana, zwrot, przeobrażenie, do jakich dochodziło w początkowym okresie Kościoła, kiedy grzesznik nawracał się do Boga, były daleko głębsze niż jakie zachodzą obecnie. Zmiana na lepsze nie nastąpi jednak, o ile ewangelia i Słowo Boże nie będzie głoszone przez ludzi, którzy sami przeżyli zmianę, zwrot, przeobrażenie w ich pełnej, biblijnej głębi. Dlatego kluczem do tej kluczowej dla odnowy Kościoła sprawy jest głębsze przeżycie duchowe samych pracowników i członków Kościoła. Drewno włożone na gorące, buchające płomieniami palenisko niebawem samo będzie się palić jasnym płomieniem. Włożone na drwa na wpół zimne, ledwie tlejące i dymiące, będzie w najlepszym przypadku także tlić się i dymić.

Właśnie to ostatnie aż nazbyt często widzi się w naszych czasach. Nieodrodzeni i nieprzeobrażeni wewnętrznie „chrześcijanie” na stanowiskach kościelnych zaledwie luźno trzymają się Słowa, lekceważąc je świadomie w wielu szczegółach, sami nie znają ani nie są w stanie ludzi doprowadzić do prawdziwej duchowej społeczności z Bogiem. Ich życie praktyczne pozostaje w zasadzie życiem według ciała i egocentryzmu, nie znają ani nie dopuszczają do powstania prawdziwych stosunków wspólnotowych pomiędzy wierzącymi, walczą z sobą o swoje pozycje i korzyści, pilnując się wzajemnie i rywalizując z sobą. Przy pomocy najróżniejszych chwytów i manipulacji kierują życiem kościelnym w sposób zapewniający im maksymalną korzyść własną i kształtują podległą im część Kościoła na swój własny obraz i podobieństwo.

Właściwie trudno się na takich pracowników gniewać. Zasługują raczej na współczucie i litość. Są ślepymi wodzami ślepych, którzy sami nie weszli i innym wejść nie dopuszczają.[242] Nie ma sensu robienie im zarzutów, gdyż trudno wymagać od niewidomego, by postępował jak widzący. Co natomiast każdy pragnący kroczyć drogą odnowy winien zrobić koniecznie i to bez zwłoki? Za wszelką cenę wyrwać się z tej misternie utkanej sieci manewrów, które wprowadziły go na orbitę wokół takich ludzi, zdecydowanie porzucić służbę ich celom i interesom i budowanie ich własnego królestwa, i oddać się całkowicie do usług Chrystusa i budowania królestwa Bożego. Gdziekolwiek Kościół znajduje się w odstępstwie, winni tego stanu są w pierwszym rzędzie przywódcy. Straszną jest rzeczą czynne uczestniczenie w deformowaniu i plądrowaniu Kościoła Bożego.[243] We własnym interesie upewnij się, do czego wykorzystywane są wyniki twojej pracy duchowej.

— Jak więc wygląda człowiek narodzony z Boga w sensie biblijnym? Jakie są cechy rorpoznawcze autentyczności przeżycia duchowego?

— Przede wszystkim nie jest ostatecznym dowodem narodzenia się z Boga fakt, że ktoś wyraża gotowość uczęszczania do kościoła, godzi się na wpisanie go na listę członków, czy też poddanie się pewnym obrzędom i regułom. Nie jest nim ani to, że deklaruje, iż przyjął Chrystusa jako swego osobistego Zbawiciela, ani też to, że był poruszony, uniesiony, modlił się, płakał, mówił językami lub inne tym podobne. Wszystko to są objawy, towarzyszące często narodzeniu się do królestwa Bożego, nie są to jednak objawy wystarczające. Mimo wystąpienia niektórych z nich, albo nawet wszystkich, mogło nie nastąpić narodzenie się z Boga, które jest w swej istocie przeżyciem duchowym. Jego istotne elementy przedstawione są wyczerpująco w Piśmie Świętym, poruszymy więc tutaj tylko niektóre.

Na pierwszym miejscu, o czym już była mowa, człowiek musi zostać olśniony światłem ewangelii, czyli za sprawą Ducha Świętego musi zobaczyć rzeczwistość i samego siebie w świetle Bożym — musi zajaśnieć mu Chrystus.[244] Musi zobaczyć ohydę grzechu, ogrom swego upadku i wspaniałość Bożego dzieła ratunku. Jeśli nastąpi to w biblijnej pełni, człowiek dozna głębokiego wstrząsu, który przemieni całą jego osobowość, tak że już nigdy nie będzie takim, jak dawniej. Jeśli to nie nastąpi, a nawrócenie jest tylko wynikiem intelektualnej perswazji i chęci pójścia do nieba, przeżycie nie może być inne, jak tylko powierzchowne, a następujące po nim życie chrześcijańskie będzie tylko namiastką i złudzeniem. Jest rzeczą oczywistą, że takie oświecenie duchowe jest natychmiast wyraźnie widoczne w całym zachowaniu i postępowaniu człowieka.

Jeśli takie otwarcie duchowych oczu człowieka nastąpiło, dalsze etapy jego przeobrażenia i wzrostu duchowego przebiegać będą ze zdumiewającą szybkością i zdumiewającym skutkiem, o jakich wielu ewangelistów nie ośmiela się nawet marzyć. Dlatego ten pierwszy element ma znaczenie fundamentalne. Jeśli u nawracających się nie występuje albo występuje w stopniu niedostatecznym, jest to dowodem braków w sposobie zwiastowania ewangelii. W interesie odnowy należy wtedy zrobić wszystko, aby braki te usunąć, by przywrócić ewangelii pełną skuteczność.

Dalszymi elementami biblijnego przeżycia jest upamiętanie czyli pokuta. Jest to w swojej istocie rozpoznanie, uświadomienie sobie swojego zgubionego stanu i radylkalny zwrot, o sto osiemdziesiąt stopni, od zguby do życia, od grzechu do sprawiedliwości, od diabła do Chrystusa. W praktyce oznacza to wyznanie i wyrzeczenie się wszystkich grzechów, zawarcie przymierza z Bogiem na warunkach biblijnych, czyli zanurzenie się w Chrystusa, polegające na przekazaniu w ręce Boże bez zastrzeżeń całego życia. Wymaga to zerwania wszelkich związków ze starym życiem według ciała i wydania na śmierć starego człowieka z jego namiętnościami.[245] Jeśli kroki te ze strony człowieka nastąpiły, Chrystus zanurza go w swoim Duchu, obejmując w nim mieszkanie i władzę, co jest nad wyraz mocnym, wyraźnym i niewątpliwym przeżyciem, zmieniającym człowieka do gruntu.[246] Człowiek tak przemieniony wie, że całe jego dalsze życie jest życiem dla Chrystusa i z Chrystusem, dla królestwa Bożego i w królestwie Bożym. Jego wzrok skierowany jest odtąd na to, co jest w górze. Sprawy doczesne załatwia wzorowo i sumiennie, ale jedynie w niezbędnym zakresie. Bóg przestaje być dla niego kimś na zewnątrz. Żyje w ciągłej świadomości faktu, że stał się mieszkaniem Bożym, że jego ciało jest świątynią Ducha Świętego, że odtąd żyje w nim poprzez jego udostępnione Mu członki mieszkający w nim Chrystus.[247]

Przeszedłszy przez te etapy i żyjąc w takiej świadomości człowiek nie może nie żyć nowym życiem i nie pracować ofiarnie i skutecznie dla królestwa Bożego. Ludzie mający takie przeżycia nie będą zakłopotani żadnym wymaganiem biblijnym, lecz wszystkie bilbijne wzorcowe cechy chrześcijan będą także ich cechami. Wszystkie biblijne wymagania są w pełni do zrealizowania u ludzi z takimi przeżyciami duchowymi. Ludzie tacy mogą również skutecznie i z powodzeniem realizować biblijny wzorzec Kościoła. Przedstawiony tu w skrócie biblijny obraz nowego narodzenia z Ducha nie jest żadną imaginacją ani marzeniem, lecz był on rzeczywistością w niezliczonych przypadkach na przestrzeni całej historii Kościoła. Literatura chrześcijańska zawiera całe mnóstwo osobistych świadectw przeżyć tego typu i ich skutków w całym dalszym życiu chrześcijańskim. Znamy je z życiorysów takich osób jak Augustyn, Franciszek z Asyżu, św. Teresa, Luter, Wesley, Moody, Finney, Hudson Taylor, Watchman Nee, Jonatan Paul i wiele, wiele innych. Z pewnością nie są to przeżycia dla chrześcijan jakiejś wyjątkowej klasy czy też wyjątkowego posłannictwa, gdyż prócz tych wybitnych w królestwie Bożym jednostek były one udziałem także niezliczonej liczby zwykłych, szarych członków, którzy nie odznaczyli się niczym szczególnym prócz pełnego i owocnego życia chrześcijańskiego, zgodnego z wzorcem Słowa Bożego. Chrześcijaństwo wie o tych ludziach i docenia ich, problem polega jednak na tym, że jakość ich przeżyć i życia uważa się za coś osobliwego, wyjątkowego, wybijającego się znacznie ponad przeciętność. Za przeciętne czyli normalne uważa się przeżycia połowiczne, powierzchowne, płytkie, charakteryzujące się niepełnym przekazaniem życia Chrystusowi, prowadzące do niepełnego życia chrześcijańskiego.

— Jakim prawem? Na jakiej podstawie?

— Na podstawie patrzenia na Słowo Boże przez okulary aktualnej rzeczywistości, a więc na skutek odstępstwa. Prawdą jest to, co widzi się, patrząc na rzeczywistość oczami Słowa Bożego. Głębokie, pełne, całkowite oddanie się w ręce Boże, doznanie gruntownego i pełnego przeobrażenia i pełne, oddane całkowicie sprawie królestwa Bożego życie chrześcijańskie nie jest żadnym wyjątkiem, lecz Bożą, biblijną normą dla każdego zdrowego chrześcijanina. Nie istnieje obiektywnie nic, co uniemożliwiałoby osiągnięcie takiego poziomu przeżyć duchowych w Kościele. Przeszkoda tkwi jedynie w stosowaniu wypaczonego wzorca w ocenie przeżyć duchowych, a więc w wadliwie ustawionej świadomości pracowników i członków Kościoła. Interes odnowy wymaga, by zburzyć te utarte sposoby patrzenia, przestać się cieszyć z samych tylko podniesionych rąk, wypełnionych zgłoszeń członkowskich i zajętych ławek kościelnych, a powrócić do stosowania wzorca Słowa Bożego. Apostoł Paweł z boleścią rodził tych, którym usługiwał, aby wykształtowany był w nich Chrystus. Gorąco pragnął widzieć ich wszystkich w Jezusie Chrystusie. Dążył do tego, by każdego człowieka doprowadzić do doskonałości w Chrystusie.[248]

Owszem, byli i wtedy tacy, którzy nawracali się połowicznie i z którymi były później kłopoty, jak Judasz czy Szymon, jak Ananiasz, Safira, Demas, Himeneusz czy Aleksander, ale nikt nie uważał ich przeżyć ani ich życia za normalne i nie stosował takich wzorców w Kościele.[249] Jeśli później stały się one gdziekolwiek normą, było to jedynie skutkiem odstępstwa. Obecnie, kiedy aż roi się od najróżniejszych Ananiaszy, Safir, Demasów, Himeneuszy i Aleksandrów, jest to także skutkiem odejścia od biblijnych wzorców przeżyć duchowych. Dzisiejsze częste pojęcie Kościoła jako zakładu ubezpieczeń, skupiającego ludzi, nie mających wcale zamiaru służenia Bogu ani kroczenia drogą wytyczoną przez Boga, lecz ubiegających się jedynie o polisę, zapewniającą wejście do wieczności, jest całkowicie sprzeczne ze Słowem Bożym. Kto nie ma ochoty zaparcia samego siebie, przyjęcia swego krzyża i naśladowania Chrystusa, ten nie ma nic do roboty w Kościele.[250]

W poprzednim rozdziale była także mowa o płodności duchowej i przekazywaniu duchowego życia z pokolenia na pokolenie. Jakość przeżyć duchowych odgrywa tu rolę istotną. Jeśli przeżycia synów nie dorównują jakością przeżyciom ojców, a w następnym pokoleniu ma miejsce to samo, to Kościół nieuchronnie stacza się w dół, marnieje i obumiera. Na wielu miejscach wspomnienia wierzących upatrują w przeszłości „złoty wiek” — szczególne błogosławieństwo Boże w czasie poprzedniego czy jeszcze wcześniejszego pokolenia. Wspominani są szczególnie uświęceni i owocni ludzie Boży, dzięki którym Kościół znajdował się niegdyś w rozkwicie. Jeśli oceny takie są prawdziwe, to świadczą one przeciwko ludziom, którzy je wypowiadają. Dowodzą oni bowiem przez to, że nie dorównują swym przodkom, że są w porównaniu z nimi bardziej kulejący, słabi i karłowaci. Rozwiązanie jest nie w gloryfikowaniu przodków ani też w ich lekceważeniu. Przeszłości należy się wszelki szacunek, ale wzrok musi być zwrócony w przyszłość. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby rozwój przebiegał we właściwym kierunku. Boże arsenały dysponują wszelkimi środkami potrzebnymi do tego, aby ścieżka sprawiedliwych jaśniała coraz bardziej.[251]

Dążeniem i ambicją synów winno być dorównanie ojcom i wyprzedzenie ojców pod względem głębi przeżyć, jakości życia i doświadczenia duchowego. Ciągłość i żywotność Kościoła zapewniona jest jedynie wtedy, jeśli dorobek jego się pomnaża, przechodzi z pokolenia na pokolenie umocniony, wzbogacony i powielony. Oczywiście pod względem cech, które są wartościowe i znaczące w oczach Bożych, mierzone wzorcami praw i zasad królestwa Bożego. Jeśli to ma miejsce, to Kościół wspina się w górę, robi postępy, rozwija się właściwie i zbliża się do celu.

Czy tak jest, zależy od tego, czy w Kościele rodzą się duchowo dzieci dostatecznie liczne, silne i zdrowe i czy dalszy ich rozwój jest prawidłowy. Z Bożej strony wszystko do tego jest zapewnione, zaś ludzie mają wszelką możliwość, by Boże środki zużytkować i stan taki zapewnić.

— Pytanie jednak, czy to robią?

— Jeśli poświęci się tej sprawie należytą uwagę i wysiłek, rzeczy zaczną zmieniać się na lepsze. Jeśli założy się ręce i będzie przyjmować biernie istniejący stan, wzdychając co najwyżej i wzruszając bezradnie ramionami, ruch Kościoła będzie dalej przebiegać po równi w dół.

Zdrowy Kościół składa się z ludzi, których życie pod wpływem ewangelii uległo gruntownej przemianie. Ludzie ci zerwali całkowicie z przeszłością, oddali siebie wraz z całym swoim stanem posiadania Chrystusowi i idą za Nim, są Jego uczniami, budują królestwo Boże. Zrzekli się wszelkich swych cywilnych dążeń i celów, które by osiągnięcie tego nadrzędnego celu życia utrudniały lub uniemożliwiały. Ich najwyższym priorytetem jest królestwo Boże, wszystko inne jest temu podporządkowane i do tego dostosowane. Z królestwem tym są nierozerwalnie związani całą swą osobowością. Ich umysł, uczucia i wola oddane są niepodzielnie w służbę Bogu. Wszelkie sprzeczne z tym odruchy i skłonności konsekwentnie zwalczają i wydają na śmierć.[252] Cały ich czas, wszelkie ich zdolności i całe ich mienie należy do Chrystusa. Ich postawa zapewnia Kościołowi wszelkie niezbędne warunki siły i zdrowia duchowego, żywotności i rozwoju w kierunku pełni, wynikającej z wzorca biblijnego.

Zdrowy Kościół podejmuje wszelkie wysiłki, aby rodzące się w nim duchowo dzieci były silne i zdrowe. Ewangelia głoszona jest w pełni, bez uproszczeń, cięć i ułatwień. Droga za Chrystusem nie jest poszerzana, umilana tanimi obietnicami ani wyścielana przynętami dla ciała. Cała prawda o krzyżu, krwi, śmierci, cierniach i samozaparciu głoszona jest z całym naciskiem.[253] Dzięki temu przychodzący do Chrystusa nie są trzymani w fałszywej pewności siebie i w nieświadomości co do istoty kroku, jaki podejmują. Decydując się na pojednanie z Bogiem, wiedzą, że cały swój dotychczasowy świat pozostawiają za sobą i wchodzą na zupełnie nowy teren, na który nie mogą przemycić nic ze swojego starego życia. Ich pełne oddanie się w ręce Boże sprawia, że Duch Święty może działać w nich od razu swobodnie i wydajnie. Na życie ich zlewają się potoki błogosławieństwa Bożego, mądrości i siły duchowej, toteż w swoim nowym życiu zaczynają robić szybkie postępy. Wchodzą oni we wspólotę Kościoła, gdzie znajdują wszelkie warunki, umożliwiające i przyśpieszające ten rozwój. Ich życie duchowe jest pod stałą staranną opieką wszystkich usługujących im członków ciała Chrystusowego. Wszelkie pojawiające się przeszkody i braki są na bieżąco usuwane.

W Kościele na takim biblijnym poziomie nie może się stać, by we wspólnocie ostał się człowiek, którego przeżycie było płytkie, połowiczne, niepełne. W wysokiej temperaturze duchowej i potokach światłości jest rzeczą niemożliwą, by ktoś przez dłuższy czas zdołał ukryć swoje nieodrodzone wnętrze — pozostające w nim obszary, pogrążone w dalszym ciągu w ciemności. Ciemność, nieszczerość i cielesność są w takim środowisku tak rażące, że nie mogą się one długo ostać. W krótkim czasie następuje albo całkowite zwycięstwo Chrystusa w życiu danego człowieka, albo jego odejście.

Ludzie nieodrodzeni, którym głoszona jest ewangelia, traktowani są z wszelką wyrozumiałością, cierpliwością, łagodnością, umiejętnością, z wszelkim taktem, szacunkiem i umiarem, czego oczywiście trzeba się intensywnie uczyć, nie może być jednak w stosunku do nich żadnej pobłażliwości, poufałości ani zażyłości, nie mogą też być wciągani w społeczność, a tym mniej w pracę, dopóki ich postawa nie dostarczy wyraźnego dowodu, że w życiu ich nastąpił radykalny, biblijny przełom.

Kończąc wypada raz jeszcze stwierdzić, że stosunki takie uznają za utopijne i fantastyczne wszyscy, którzy przywykli do mierzenia siebie swą własną miarą. Biblia jednak mówi, że ludzie tacy nie mają rozumu.[254] Ich postawa nosi cechy odstępstwa i jest jak najbardziej na rękę szatanowi. Nikt nie twierdzi, że biblijny poziom przeżyć duchowych jest do osiągnięcia z dnia na dzień. Chodzi jednak o to, że kto ze stanem aktualnym pogodził się, jako z prawie normalnym, w istocie rzeczy zrzekł się przez to możliwości postępu i wykluczył się z udziału w dążeniu do odnowy. Kto natomiast zobaczył, przyjął i wytyczył przed sobą wzorzec Słowa Bożego jako swój cel, nie osiągnie go być może w stu procentach, lecz będzie szedł naprzód, dźwigał budowlę Kościoła i pozyskiwał dla Chrystusa nowe tereny. Po której stronie stajesz ty?


Przypisy biblijne

[242]   Łk 11: 52     Mt 23: 13–28     Mt 15: 12–14
[243]   1Ko 3: 17     2Ko 11: 13–15     2Pt 2: 1–3
[244]   Ef 1: 18     Ef 5: 14     2Ko 4: 6     Iz 9: 1
[245]   Dz 2: 28     Rz 6: 3 4     Kol 2: 11 12     Gal 5: 24
[246]   Dz 9: 17–22     2Ko 5: 17     Flp 3: 3–15
[247]   1Ko 3: 16     1Ko 6: 19     Gal 2: 20     Rz 6: 6–11 22     Kol 1: 27     Kol 3: 3 4 11
[248]   Gal 4: 19     Flp 1: 8–11     Kol 1: 28 29
[249]   Dz 1: 16–20     Dz 8: 9–24     Dz 5: 1–10     2Tm 4: 10     1Tm 1: 19 20
[250]   Mt 10: 37–39     Flp 3: 18 19     Jn 15: 6
[251]   Prz 4: 18     Ps 84: 8     2Ko 3: 18     Ef 4: 13
[252]   Rz 14: 7 8     1Pt 1: 18 19 23     1Pt 4: 1–3     1Ko 9: 24–27
[253]   Mt 7: 13 14     Mt 16: 24 25     2Ko 4: 10 11     2Tm 2: 11 12
[254]   2Ko 10: 12     Prz 20: 10