Przebudzenie

Rick Joyner


Część 2



Modlitwa wstawiennicza

Ludzie oddani modlitwie oraz modlitwie wstawienniczej, zainicjowali i nieśli Przebudzenie w Walii. Ten rodzaj modlitwy rozprzestrzenił się po całym świecie, gdzie były wspólnoty chrześcijańskie. Większość tego ognia płonie po dziś dzień w wielkich ruchach modlitwy, które z łatwością mogą odnaleźć swoje pochodzenie od starej iskierki Przebudzenia w Walii. Modlitwa i chwała przeplatały się tam na większości spotkań.

James E. Steward pisał: „Była to modlitwa, która rozdzierała niebo i otrzymywała bezpośrednią odpowiedź tu i teraz. Duch modlitwy wstawienniczej został potężnie wylany. Całe zgromadzenie przez godziny potrafiło uczestniczyć w tej modlitwie. Obcy byli wystraszeni słysząc młodych i niewykształconych, modlących się z takim namaszczeniem i inteligencją, jak gdyby Duch Boży przeniósł ich przed sam tron łaski. Swobodnie płynęło uwielbienie i adoracja. Chwała przeplatała się z prośbami, gdy na oczach dokonywały się odpowiedzi na modlitwę. Często, gdy modlono się o niezbawionych członków rodziny, ci przychodzili na to samo spotkanie (dziwnie przynaglani) i osiągali zbawienie! l to znowu rozniecało ogień tak uwielbienia, jak i modlitwy wstawienniczej”.



Oni zbawiali dusze…

Nie może być przebudzenia bez zdobywania dusz. Jeżeli chodzi o zbawianie dusz, to Przebudzenie w Walii należy uznać za najbardziej intensywne i efektywne przebudzenie wszechczasów. Nie było ono programem kilku głosicieli, czy jakąś kampanią składającą świadectwo o zbawczej łasce Jezusa Chrystusa, aby zdobyć nowych członków dla Kościoła. Nie było żadnych lekcji na temat: jak zdobywać dusze zgubionych. Wydawało się, że każdy walijski chrześcijanin wybuchał jednocześnie płonącą udręką za zgubionych. Wierzący nie mogli utrzymać radości zbawienia. Każda kopalnia węgla, tramwaj, biuro, szkoła, sklep stawały się miejscem głoszenia Ewangelii. To było coś więcej niż głoszenie. To było świadectwo przeciętnego wierzącego, który doprowadzał tysiące ludzi do zbawczej wiary w Jezusa. Nie było żadnych ustalonych wzorów składania świadectwa, ale rodziło się ono z ogromnej radości i wiary tych, którzy poznali Zbawiciela i nie mogli utrzymać go w sobie. Obecność Pana była tak intensywna w Walii, że ci, którzy przyjeżdżali z najdalszych stron świata, składali świadectwo. Warto było jechać tak długo, aby zobaczyć przynajmniej jedno ze spotkań modlitewnych, nawet jeżeli nie było na nich Evana, Dana czy Sydneya. Metodyści porównywali to przebudzenie do ruchu, który zapoczątkował Wesley wiek wcześniej. Ludzie w Walii tracili mnóstwo snu, obawiając się, że jeżeli opuszczą jakieś spotkanie, to stracą coś niezwykłego. Spotkania trwały do drugiej, trzeciej nad ranem przez wiele nocy i kończyły się dopiero wtedy, gdy wszyscy ludzie łącznie z mieszkańcami miasta maszerowali ulicami śpiewając pieśni chwały na cześć Baranka.



…i wiedzieli, jak nosić Arkę Przymierza

W historii Izraela Arka Przymierza stanowi symbol obecności Boga. Jest wiele wspaniałych pouczeń w Starym Testamencie dotyczących Arki, mówiących jak powinniśmy i jak nie powinniśmy traktować obecności Pana. Gdy Arka była traktowana jako świętość i niesiono ją przed ludem idącym do walki, Izrael doświadczał wtedy wielkich i wspaniałych zwycięstw. Kiedy zaś Arka nie była traktowana jako święta, ale używano jej jako starej maskotki, wtedy Izraelici przegrywali walki, a sama Arka brana była do niewoli przez wrogów. Możliwe, że najpoważniejszym powodem tak długiego trwania przebudzenia w Walii oraz jego płomiennego wpływu było to, że liderzy wiedzieli, jak nosić „Arkę” Bożej obecności. Wiedzieli, jak pozostawać otwartymi i poddanymi prowadzeniu Pana oraz jak nie zasmucać Ducha Świętego. Ci, których Pan potężnie używał, ze wstrętem myśleli o tym, żeby cokolwiek powiedzieć, co zwracałoby na nich uwagę, a odciągało ją od Zbawiciela. Ps 25,14 stwierdza: „Społeczność z Panem mają ci, którzy się Go boją” i tacy wiedzą również, jak utrzymać tajemnicę Pana. Podczas tego wielkiego przebudzenia nie było wielkich budynków dla posług, nie było chwalenia się ludźmi, ale tylko chlubienie się w Panu. Kiedy chwała Pańska rzeczywiście spoczywa na ziemskim naczyniu, to nie to naczynie zwraca na siebie uwagę! Musimy poważnie potraktować ostrzeżenie św. Piotra: „Ukorzcie się więc pod mocną ręką Bożą, aby was wywyższył w swoim czasie” (1P 5,6). Do nas należy uniżyć się przed Nim, a do Niego należy wywyższyć nas. Jeżeli będziemy robić to, co do nas należy, On będzie robił to, co należy do Niego. Ponieważ liderzy walijscy byli całkowicie uniżeni przed Panem — Bóg sam ich wywyższył. Nie wysyłali listów informacyjnych, aby w ten sposób wspomagać swoją posługę, więc Pan używał pierwszych stron prawie wszystkich ważniejszych gazet świata, aby podać informację, co robi w Walii. Przez samo promowanie możemy zyskać wpływ, ale Pan będzie promował tylko tych, którzy nie będą robić tego sami. To, co jest zbudowane na samopromowaniu, zostało zbudowane dzięki ludzkim wysiłkom. Ci, którzy pozwolili Panu zbudować dom, wzięli na siebie słodkie jarzmo i lekkie brzemię. Ci, którzy pozwalają Panu wykonywać pracę, nie będą zmordowani nią, ale będą przez nią odświeżani. Tego, co buduje Pan, żaden człowiek nie jest w stanie zniszczyć. Jeżeli będziemy budować z Bogiem i Jego sposobami, nie będziemy doświadczać zmartwień i strachu przeżywanego przez tych, którzy budują na samopromowaniu. „Wszystko, co czyni Bóg, trwa wiecznie” (Koń 3,14). Owoc dzieł, które inicjuje Bóg, pozostanie na zawsze. Dzieła budowane na samopromowaniu w sposób nieunikniony kończą się tragedią i rozczarowaniem. Jakkolwiek samo Przebudzenie Walijskie nie przetrwało, przekazało ono całemu Kościołowi wiele dróg Bożych, które trwają do dziś.



Nieprawdopodobne początki

Trzeba zaznaczyć, że pierwsza znana nam iskierka działania Bożego, która przerodziła się w Przebudzenie Walijskie, zapłonęła w Scranton w Pensylwanii. Pewien walijski pastor porywał ludzi swoimi oracjami i inteligencją w dobrze zapowiadającym się Kościele. Pewnego razu złamał się przed Panem i zobaczył, że to, co robi, nie jest typem prorockim NT. Gdy został wypełniony skruchą z powodu swojego prawdziwego stanu, doświadczył wtedy cudownej pełni Ducha. Natychmiast jego głoszenie zmieniło się całkowicie. Elokwencja została zastąpiona mocą. Pan położył mu na sercu jego kochaną Walię. Zrezygnował ze swojego Kościoła w Scranton i powrócił do ojczyzny. Religijni ludzie w Walii przeżyli konsternację widząc znajomego im pastora (jeszcze sprzed wyjazdu do Ameryki) wypełnionego teraz pasją i gwałtownością w głoszeniu Ewangelii. Nie głosił już więcej dla efektu, aby wprowadzać ludzi na wyżyny emocjonalne. Teraz głosił dla skutków: zbawienia dusz, przebudzenia w ludzie Bożym. Pewien obserwator powiedział: „Było to rzeczywiście dziwną rzeczą widzieć, jak niedzielne kazania podczas jego obecności zamieniały się na prawie święte zebrania. Wszyscy wierzyli w szczerość jego serca, wielu stało się jego zdecydowanymi wrogami”.

Zaczęło się to w roku 1879. Wkrótce potem jego działalność zainspirowała innych młodych ludzi do szukania obecności Pana, co uczyniło ich świętą społecznością. Boża opatrzność sprawiła, że na początku 1903 r. znaleźli się oni w sąsiadujących kościołach, tak więc ich społeczność mogła się rozwijać. Ich zintensyfikowane pragnienie, aby otrzymać wszystko to, co Bóg dla nich przewidział, wkrótce przemieniło się w świadomość Bożej obecności pomiędzy nimi. Pastorzy zaczęli zauważać, że po pewnym czasie zdesperowanej modlitwy wstawienniczej, następnego dnia doświadczają niezwykłej mocy słowa podczas głoszenia. Niecodzienne doświadczenia przymnażały im wiary i wkrótce ta mała grupka stała się świadoma tego, że coś niezwykłego wydarzy się między nimi. Doktor F. B. Meyer został użyty w cudowny sposób do posługi tym młodym głosicielom w południowej Walii. Tak więc napisano do niego i zaproszono go do przyjazdu i posługi w rzeczach Bożych. W odpowiedzi na to Meyer podał wiadomość o rekolekcjach „Keswick Convention” odbywających się w pięknej, walijskiej miejscowości kuracyjnej LIandridod Wells i zachęcił ich do uczestniczenia w nich. Tak też zrobili. Bóg potężnie dotknął wtedy tych młodych mężczyzn i wszyscy oni weszli w głębszą znajomość rzeczy Bożych. Patrząc wstecz, wielu zwracało uwagę na to, że te rekolekcje były krokiem na drodze do Góry Przemienienia, która nadchodziła. Oczywiście, miały miejsce i inne kroki. Ci, którzy byli częścią wielkich przebudzeń, patrząc wstecz mogą zawsze zobaczyć nadzwyczaj dokładnie zaplanowaną drogę, którą przeszli (nie wiedząc nawet o tym). W sierpniu 1904 r. odbyły się drugie rekolekcje w tym samym miejscu, w czasie których posługiwali dr F. B. Meyer wraz z dr A. T. Pierson. l tutaj także były obecne moc i chwała Boża. Święci walijscy byli tak zagarnięci przez chwałę, że nieustannie śpiewali ten wspaniały refren: „Ukoronujcie Go, Pana wszechrzeczy!”. W tym samym czasie w Cardinganshire, pewnej małej miejscowości, Pan przygotowywał następnych świętych do posługi w nadchodzącym przebudzeniu. Rev. Joseph Jenkins był głęboko zmartwiony brakiem namaszczenia, co doprowadziło do tego, że z rozpaczą zaczął poszukiwać głębszego życia z Chrystusem. W tym czasie weszła w jego posiadanie książka Andrew Murray'a „Z Chrystusem w szkole modlitwy” i bardzo głęboko go poruszyła. Jego serce obciążała obojętność chrześcijan żyjących wokół niego, jak i apatia młodych ludzi z jego Kościoła. Bardzo poważnie napominał ich, aby byli posłuszni Duchowi Świętemu. Działo się to w początkach roku 1904.



Ogień rozpala się od świadectwa

Pewnego niedzielnego poranka na, spotkaniu modlitewnym pastor zwrócił się z prośbą do młodych ludzi o złożenie świadectwa z ich przeżyć duchowych. Kilku z nich starało się mówić na inny temat, ale pastor powstrzymał ich. Na koniec młoda dziewczyna — Florrie Evans — która dosłownie kilka dni wcześniej cudownie się nawróciła, wstała i drżącym głosem powiedziała: „Kocham Jezusa Chrystusa z całego mojego serca!”. Dzięki tym prostym słowom Boża iskierka rozpaliła w wielu sercach płomień, który w rezultacie rozpoczął Przebudzenie Walijskie. Ogień szybko przeniósł się do Blaenanerch, New Castle-Emlyn, Capel Drindod. Wiele strumieni popłynęło jak lawa z wulkanu — mnożąc się w tysiące osób, które składały w Duchu Świętym świadectwo o cudownym Synu Bożym. Gdy błogosławieństwo z New Quay stawało się coraz głośniejsze, zewsząd otwierały się drzwi. Pod przewodnictwem pastora ci młodzi ludzie, w wieku od 16-18 lat przeprowadzili spotkania w całej południowej Walii. Ogień dalej się rozprzestrzeniał i przekraczał wszelkie przeszkody. Rekolekcje i konferencje, które obejmowały całą Walię, podkreślały konieczność świętości życia i chodzenia w Duchu Świętym. Pan w sposób potężny używał takich ludzi jak: W. S. Jones, E. Keri Evans, Jake Thickens, Seth and Frank Joshua, John Pugh i R. B. Jones. W sierpniu 1904 roku w mieście Cardiff, znany ewangelista R. A. Torrey głosił słowo na spotkaniu modlitewnym, którego skutkiem było wiele nawróceń. Wydawało się, że Pan z każdej strony dokłada drew do ognia. W listopadzie tego samego roku, w miejscowości Rhos w północnej Walii, Kościoły zaprosiły do przeprowadzenia ewangelizacji szanownego głosiciela R. B. Jones'a. To właśnie on rok wcześniej rozpoczął życie w pełni kontrolowane przez Ducha Świętego i jego posługa całkowicie się zmieniła. Była ona teraz pełna ognia. Po całej Brytanii rozchodziły się wieści o nim. Bóg w odpowiednim czasie przyłączył tego płonącego ewangelistę do rozniecającego się ognia w Walii. W Rhos chrześcijanie pokutowali i oczyszczali się przed Bogiem. Oddawali się w całkowite poddanie Chrystusowi oraz przyjmowali Ducha Świętego w Jego pełni. Bramy nieba otwarły się i łaska Ducha Świętego wylewała się obficie na ziemię. Kościoły były przepełnione, a ich liczba rosła. W cztery tygodnie po przybyciu Jones'a gazeta „Wrexham” pisała: „Cała okolica wydaje się być w mocy niezwykłej duchowej siły, która wydaje się nie mieć zamiaru osłabienie swego oddziaływania”. Chociaż pastorzy byli obecni na spotkaniach modlitewnych, to sama ludność przewodziła im. Spotkania rozpoczynały się rankiem, a kończyły wieczorem, kiedy wszyscy wysypywali się na ulice, aby kontynuować modlitwę w pociągach, fabrykach i kopalniach, l już wkrótce wielkie procesje przebudzonych i nowonawróconych chrześcijan maszerowały przez miasto śpiewając hymny pochwalne i radując się swoim Zbawicielem. W tym czasie było ok. 40 tyś. wierzących, którzy rozpaczliwie i gorąco pragnęli wylania Ducha Bożego na Walię. Większość z tych świętych nie znała się wzajemnie i była rozproszona po całym kraju. Już wkrótce mogli oglądać wielkie objawienie się mocy Bożej w odpowiedzi na ich modlitwy.



Światło świeciło w ciemności

W tym czasie duchowa kondycja Walii była gorsza niż zwykle, a wydawało się, że z dnia na dzień jest coraz gorzej. Rozkwitały bary alkoholowe. Piłka nożna, walki kogutów, loterie, gry hazardowe i prostytucja wydawały się całkowicie posiąść dusze robotników. Dramatycznie wzrastała liczba morderstw, gwałtów oraz innych aktów przemocy. Władze bliskie były utraty jakiejkolwiek kontroli. Głębokie tunele walijskich kopalni węgla wydawały się być trafnym symbolem obecnego stanu kraju. Bóg przygotowywał młodego, w połowie tylko wykształconego górnika, aby stał się niepowtarzalnym głosem dla swojego pokolenia. Kiedy wyszedł z kopalni, aby głosić Ewangelię, Walia zaczęła się wyłaniać ze swoich grzechów. Już wkrótce ten młody górnik Evan Roberts i jego malutki kraj sprawili, że cały świat musiał się zatrzymać i zwrócić na nich uwagę.

Evan Roberts urodził się 8 czerwca 1878 roku w domku rodziny robotniczej, nazwanym: „Island House”. Był to skromny domek o ośmiu pokojach. Przez dziesiątki lat sąsiedzi ciągle dziwili się pielgrzymom przyjeżdżającym ze wszystkich kontynentów, aby zobaczyć mały domek i modlić się o ponowne otwarcie nieba tak, jak otworzyło się ono dla Evana. Chopiec rozpoczął pracę w kopalni, gdy miał dziewięć lat. Jego ojciec, Henryk, złamał sobie nogę pod ziemią i jego syn musiał mu pomagać w pracy. Po kilku miesiącach Evan podjął już samodzielną pracę jako door-boy, którego obowiązkiem było zwracanie uwagi na drzwi prowadzące do szybu. Płacono mu 75 centów tygodniowo. Później nauczył się kowalstwa, które wykonywał równocześnie pracując w kopalni. Jednak płonęło w nim głębokie pragnienie głoszenia Słowa. Niewielu z tych, którzy mieli jakieś ambicje pozostawiło kopalnię, nawet jeśli chcieli być głosicielami. Wielu ludzi ma marzenia, lecz nieliczni zamieniają je na rzeczywistość. Pastor i przyjaciele Evana 5zachęcali go do wytrwania, chociaż jego brak wykształcenia nie dawał mu wielkich nadziei. W wieku 26 lat zaczął uczęszczać do szkoły przygotowującej do egzaminów wstępnych do szkół średnich (Preparatory School) w Newcastle Emiyn, aby przystpić do egzaminów wstępnych w Travecca College. Evan był zdecydowany zrobić wszystko, co było w jego mocy, a resztę oddać Panu. Jednak nigdy nie skończył szkoły. Pan nie potrzebował jego wiedzy, Pan potrzebował tylko otwartego naczynia. Przez długi czas Evan coraz intymniej poznawał Pana. Diakon w kościele Moriah Chapel — William Davies — poradził mu, aby nigdy nie opuścił żadnego spotkania modlitewnego, gdyż Duch Święty może nawiedzić jedno z takich spotkań i wtedy Evan mógłby tak wiele stracić. Tak więc Evan wiernie brał udział w poniedziałkowych spotkaniach wieczornych kościoła w Moriah, we wtorkowych nabożeństwach w Pisgah, w środę znowu w Moriah oraz w czwartek i w piątek w innych nabożeństwach i grupach biblijnych. Trzynaście lat modlił się wiernie o potężne wylanie Ducha Świętego.



Objawienie

Było to wiosną 1904 roku, któregoś ranka, przed wyjściem do szkoły, Evan znalazł się w miejscu, które później określił jako Górę Przemienienia. Pan objawił mu się w sposób niezwykły i pochłaniający, napełniając całkowicie bojażnią Bożą. Po tym doświadczeniu przechodził okresy takiego drżenia, którego nie mógł powstrzymać, ani kontrolować. Rodzina zaczęła się bardzo martwić o niego. Tygodniami Bóg odwiedzał Evana każdej nocy. Najbliżsi naciskali na niego, by opowiedział o tych wydarzeniach. On mógł im tylko powiedzieć, że były to doświadczenia, których nie da się opisać. Gdy nadszedł czas, aby rozpocząć naukę w Grammar School (szkoła podstawowa) w New Castle Emiyn, obawiał się to uczynić, bo nie chciał utracić spotkań z Panem. W tym samym czasie odbywała się konferencja w Blaenanerch, kilka mil od jego szkoły. Spotkania były prowadzone przez Seth Joshua — ewangelistę. Rankiem, 29 września 1904 r. Evan Roberts i dziewiętnastu innych młodych ludzi wraz z Sydneyem Evansem uczestniczyli w jednym ze spotkań. Już w drodze na spotkanie Pan dotknął tę małą grupkę tak, że zaczęli śpiewać: „Nadchodzi, nadchodzi — moc Ducha Świętego. Przyjmuję ją, przyjmuję ją — moc Ducha Świętego”. Podczas spotkania o godz. 7.00 wieczorem, Evan został bardzo głęboko dotknięty, a pod koniec nabożeństwa był już zupełnie skruszony przez Ducha Świętego. Kiedy Seth Joshua użył słów: „Złam nas, o Panie” Evan zaczął doświadczać takiego bólu, że już nic więcej nie słyszał. Składał potem świadectwo o tym, jak Duch Święty szeptał do niego w tym czasie; „To jest to, czego potrzebujesz”.

„Złam mnie, o Panie” — zaczął krzyczeć, ale ogień nie spadał. Na nabożeństwie o godz. 9.00 wieczorem Duch Boży przyszedł do zgromadzenia z modlitwą wstawienniczą w wielkiej mocy. Modlitwa rozsadzała Evana. Duch Pański pozwolił mu modlić się głośno. Tak więc we łzach, które spływały mu po twarzy zaczął po prostu wołać; „Złam mnie'. Złam mnie! Złam mniel Złam nas!” Potem Duch Święty przyszedł na Evana w potężnym wylaniu i wypełnił go miłością z Golgoty i miłością ku Golgocie. Tej nocy serce Evana zostało tak mocno naznaczone posłaniem o krzyżu, że w przebudzeniu, które niedługo potem zostało rozpoczęte, nie było ważniejszego tematu, który byłby głoszony. Od tamtej nocy Evan Roberts mówił tylko o zbawieniu dusz. Historycy określają tę noc jako „Wielkie spotkanie w Blaenanerch”. Kilka dni później, o północy, wszedł do pokoju Evana jego najbliższy przyjaciel i współwynajmujący — Sydney Evans. Zobaczył Evana o rozpromienionej, jaśniejącej twarzy. Zdumiony zapytał, co się stało. Evan odpowiedział mu, że właśnie przed chwilą zobaczył obraz Walii wyniesionej do nieba. Zaczął prorokować: „Niedługo zobaczymy najpotężniejsze przebudzenie, jakie kiedykolwiek Walia widziała. Duch Święty właśnie przychodzi. Musimy być gotowi. Mamy zebrać niewielki zespół i jeździć po kraju z głoszeniem Ewangelii”. Nagle zatrzymał się i przeszył Sydney'a wzrokiem krzycząc; „Czy wierzysz, że Bóg może nam dać sto tysięcy dusz właśnie teraz?”

Obecność Pana tak pochwyciła Sydney'a, że nie pozostało mu nic innego, jak tylko uwierzyć. Później, siedząc w kaplicy Evan otrzymał obraz niektórych swoich dawnych towarzyszy oraz wielu innych, młodych ludzi i usłyszał głos mówiący: „Idź do tych ludzi”. „Panie, jeśli to jest Twoja wola, pójdę”. Cała kaplica wypełniła się światłem tak oślepiającym, że ledwie widział posługującego za pulpitem. Zaniepokoił się głęboko i chciał się upewnić, czy to widzenie było od Pana. Skontaktował się ze swoim doradcą duchowym, który zachęcił go, aby poszedł i wypełnił słowo Pana.

Dnia 31 października Evan wrócił pociągiem do domu, mając niewielkie poznanie tego, jak potężną pracę przygotowawczą Duch Święty właśnie zakończył przed jego przyjazdem. Na spotkanie wyszła mu matka i zawołała z wielkim zdziwieniem:

— Gdzie byłeś? Dlaczego nie byłeś w szkole? Czy nie jesteś chory?

— Nie.

— Dlaczego więc wróciłeś do domu?

— Mamo, Duch przyszedł do mnie z powrotem, abym pracował pośród młodych ludzi w kaplicy Moriah.

Potem odwrócił się do swojego młodszego brata Dana i powiedział:

— Nim miną dwa tygodnie, zobaczysz wielką zmianę w Loghour. Będziemy tu mieć największe przebudzenie, jakie Walia kiedykolwiek widziała.

Potem poszedł do swojego pastora i poprosił o pozwolenie prowadzenia spotkań modlitewnych dla młodzieży. Tej samej nocy, po nabożeństwie, Evan poprosił obecnych tam młodych ludzi, aby pozostali dłużej, bo chciał z nimi porozmawiać. Pozostało 16 chłopców i jedna mała dziewczynka. Po pierwszym rozczarowaniu zaczął wyjaśniać spokojnym głosem, dlaczego powrócił do domu. Powiedział, że jest po prostu posłuszny Duchowi Świętemu i że w Moriah wielka liczba młodych ludzi zostanie zbawiona, a poza tym do Walii ma przyjść wielkie przebudzenie! l tak się zaczęło to najważniejsze w historii Walii spotkanie. W powietrzu aż gęsto było od obecności ducha niewiary i dystansu. Skutki tego wystąpienia rozczarowały go. Evan zaczął być kuszony, aby myśleć o swojej wizji od Pana w kategoriach jakiejś dziwnej iluzji. Była to próba bardzo podobna do tej, jaką przeszły dzieci Izraela po opuszczeniu Egiptu. Wtedy został im obiecany kraj mlekiem i miodem płynący, a pierwsze miejsce, w którym się znaleźli po wyjściu nie miało nawet wody. Gdy wreszcie dotarli do źródła, okazało się, że jego wody były gorzkie! Czy Evan nie miał podstaw, aby uwierzyć, że obrazy i głosy, które słyszał były podstępną, duchową iluzją? Właśnie w tych chwilach wielu zbacza z drogi, która prowadziłaby ich dalej do wypełnienia powołania.

Evan zdecydował się trwać przy swojej wizji, o której prorokował i dzięki temu w ciągu dwóch tygodni Loughor zostało przemienione i pierwsze sto tysięcy młodych ludzi przyszło do Pana. Evan nie zbagatelizował, nie pogardził skromnym początkiem, dlatego został użyty do rozpoczęcia największego w historii świata przebudzenia.

Następnego dnia nabożeństwo było prowadzone w Pisgah, małej kaplicy niedaleko miasta, gdzie była misja z Moriah. Był to wtorkowy wieczór. Frekwencja była wyraźnie większa niż zwykle. Evan mówił o ważności i doniosłości bycia wypełnionym Duchem Świętym. Spotkanie trwało do 10 wieczorem.



Cztery zasady

Następnego dnia, 2 listopada, Evan powrócił do Moriah i mówił o czterech wielkich zasadach. To przesłanie stało się fundamentalnym nauczaniem w Przebudzeniu. Później zostało ono nazwane „Cztery punkty”. Mówiło ono o czterech zasadniczych warunkach, potrzebnych do tego, aby mogło przyjść przebudzenie. Oto one:

1. Każdy grzech musi zostać wyznany przed Bogiem i odpokutowany. Kościół musi zostać oczyszczony — Oblubienica Pana. Oblubienica ma być bez plamy. Nie ma miejsca dla kompromisu z grzechem. Jeżeli ktoś ma cokolwiek w swoim życiu, co do czego ma wątpliwości, czy jest to dobre, czy złe, musi to odrzucić.

2. Nie ma miejsca na chmury pomiędzy wierzącymi a Bogiem. Czy przebaczyłeś każdemu? Jeśli nie, to nie oczekuj przebaczenia dla twoich grzechów. Pismo mówi jasno: Nie może nam zostać przebaczone, jeżeli my nie przebaczymy. Brak przebaczenia powoduje oddzielenie nas od Boga.

3. Musimy być posłuszni Duchowi Świętemu. Czyń to, do czego Duch cię przynagla: natychmiast, bezwarunkowo i nie kwestionując. Jeżeli chcemy być używani przez Ducha Świętego, musimy być Mu posłuszni.

4. Chrystusa, jako Zbawiciela, należy wyznawać publicznie. Nie jest to akt jednorazowy, po przyjęciu zbawienia i chrzcie — dla chrześcijan wyznawanie wiary w Jezusa staje się sposobem życia. (Evan rozróżniał także pomiędzy wyznawaniem a czynieniem).

Dnia 3 listopada Evan powrócił do Moriah, gdzie uczył dzieci takiej modlitwy: „Poślij Ducha Świętego do Moriah ze względu na Jezusa”. Tego wieczoru również powiedział: „Proście, a będzie wam dane. Musimy wierzyć tym słowom: (…)Jeżeli chcecie, aby wasza praca przyniosła sukces, musimy wierzyć, że Bóg chce i jest w stanie odpowiedzieć na nasze modlitwy. Musimy wierzyć zwycięskiemu Chrystusowi, który jest w stanie pokonać wszelką opozycję”. Evan czuł się wezwany do podkreślania tego z większą i coraz większą odwagą, jakiej wcześniej nawet nie odczuwał, l właśnie teraz wizja stawała się coraz bardziej realna. Bardziej rzeczywista od rzeczy, które Evan mógł oglądać naturalnymi oczami. Czuł moc twórczego Słowa Boga, który był w stanie powiedzieć: „Niech się stanie światło”, gdy nie widział żadnego światła. Evan miał przedziwną ufność w tym, że przez wypowiadanie tych słów — będzie się działo zgodnie z nimi. Evan nie wiedział wiele o prorokowaniu, ale to nie było konieczne. Nie trzeba koniecznie wszystko wiedzieć o elektryczności, gdy przekręca się kontakt. Evan zamierzał prorokować, aż do przyjścia światła.

Następnego wieczoru, po krótkim głoszeniu Słowa, Evan poświęcił resztę spotkania modlitwie i składaniu świadectw. Pan przyszedł ze swoją obecnością i spotkanie trwało do północy.

Kolejnego wieczoru zapowiedziano, że odbędzie się spotkanie dla młodzieży, ale w kaplicy było pełno również osób dorosłych. W powietrzu wyczuwało się dziwne oczekiwanie, jak gdyby Bóg zamierzał uczynić coś niezwykłego i nikt z obecnych nie chciał opuścić zgromadzenia. Tam, gdzie Bóg się nie porusza, spotkania są ciężarem, a tam, gdzie przychodzi, ludzie, podobnie jak w opisie z Dziejów Apostolskich chcą, przede wszystkim Go spotkać.

Na spotkanie młodzieżowe przychodziło teraz wiele matek i ojców. Cudownie nawracały się dzieci, co wprowadzało w zdumienie starszych. Evan głosił z Ef 5,18, aby nie upijać się młodym winem, ale napełniać się Duchem Świętym, l znów spotkanie skończyło się po północy. Trwało to krócej niż tydzień, kiedy nabożeństwa z zimnych i pozbawionych mocy przemieniły się w spotkania z mocą i obecnością Bożą, jakiej nikt wcześniej jeszcze nie doświadczył. Kilka dni wcześniej wydawało się, że słowa Evana upadały na ziemię. Teraz te same słowa miały moc penetrowania nawet najbardziej zatwardziałych serc i wywoływania prawdziwego opamiętania, które falami rozlewało się po ludziach. Wizja zaczęła się wypełniać na oczach Evana.

W niedzielę 6 listopada na nabożeństwie porannym Słowo głosił duchowny z innego miasta. Evan siedział i przysłuchiwał się kazaniu. Pastor chciał dać Evanowi możliwość bycia posłusznym Bogu, dlatego zapowiedział, że na wieczornym nabożeństwie będzie głosił Roberts. Tym razem temat dotyczył „wagi posłuszeństwa”. W swoim posłaniu Evan osobiście zwrócił się do Ducha Świętego i oddał prowadzenie w Jego ręce. Duch przyszedł i 60 młodych ludzi przyjęło zbawienie. Evan błagał w modlitwie: „Poślij Ducha Świętego ze względu na Jezusa Chrystusa!”. To nabożeństwo również skończyło się grubo po północy. Wieści o nim rozeszły się po całym Loughor. Duch ludzi przechodził od niewiary do oczekiwania i do bojaźni Pańskiej. Odnosiło się wrażenie, że każdego wieczoru jakaś niewidzialna ręka podkręca temperaturę duchową o kilka stopni. Proroctwo zaczynało stawać się historią.



Próba

Przed potężnym poruszeniem Boga nabożeństwa poniedziałkowe w Moriah nie były uważane za godne uwagi. Prawie zawsze przychodziła na nie garstka regularnie uczęszczających i kilku innych, którzy przy okazji odwiedzili kaplicę. W poniedziałek 7 listopada kaplica była pełna po brzegi. O ósmej rano przyszedł Evan i otworzył Biblię. Czytał z ostatniego rozdziału Malachiasza: „Ale dla was, którzy boicie się mojego Imienia, wzejdzie słońce sprawiedliwości z uzdrowieniem na swoich skrzydłach.(…) l podepczecie bezbożnych tak, że będą prochem pod waszymi stopami w dniu, który Ja przygotuję — mówi Pan Zastępów”. Obecni na nabożeństwie zostali wprowadzeni w zdumienie, kiedy Evan odważnie zaczął przepowiadać, że to Słowo teraz będzie się wypełniać w Walii!

Kiedy Jezus po raz pierwszy czytał proroctwa Izajasza w swojej własnej synagodze, w Nazarecie, ci którzy Go słyszeli, byli podobnie zdziwieni Jego śmiałością. Jezus przepowiadał słowa w takim autorytecie, że ci, którzy Go słyszeli musieli albo Mu uwierzyć, albo Go odrzucić. Ci, którzy słuchali Evana Robertsa tej nocy w Moriah, byli podobnie wyzwani jego śmiałością. Przez kilka krótkich momentów potężna Boża obecność, która miała wywołać przebudzenie, zawisła w powietrzu. Oto stał tutaj młody człowiek, którego wszyscy znali od urodzenia, który razem z nimi pracował w kopalni, a teraz ogłaszał im Słowo Boże z taką śmiałością, jakiej nigdy wcześniej nie spotkali. Evan głosił w taki sposób, że musieli albo uwierzyć Bogu w niezwykłe i bezprecedensowe zamanifestowanie Jego mocy, albo powinni odrzucić przepowiadającego. Ludzie wybrali wiarę. Atmosfera duchowa w Walii osiągnęła swój punkt krytyczny. Przebudzenie było już do pewnego stopnia nieuniknione.

Czy to możliwe, żeby całe przebudzenie zależało od jednego człowieka, od tego jak ten człowiek je przyjmie? Tak! Jeżeli wierzymy biblijnym i historycznym przykładom przebudzeń, to wielkie Przebudzenie Walijskie zależało od przyjęcia go przez Bożego posłańca, którego sam Pan wybrał do podpalenia już gotowego ogniska. Jedno z wielkich przebudzeń biblijnych miało miejsce w bezbożnym, pogańskim mieście Niniwie dlatego, że jego mieszkańcy zdecydowali się uwierzyć pewnemu nieprawdopodobnie przewrotnemu żydowskiemu prorokowi Jonaszowi.

Nasze przyjęcie łaski Bożej często jest zależne od naszej zdolności pozwolenia Bogu na użycie tego, co głupie, aby zawstydzić to, co mądre, do użycia tego, co słabe, aby zawstydzić to, co mocne. Sam Pan Jezus zanim opuścił ten wymiar, ogłosił, że: „… nie ujrzycie Mnie odtąd, aż powiecie: Błogosławiony, który przychodzi w Imieniu Pańskim” (Mt 23,39). Tym samym przepowiedział, że od tego czasu nie ujrzymy Go, jeśli nie będziemy błogosławić tych, których On do nas przyśle.

Przebudzenie Walijskie jest przykładem tego, jak ludzie słyszą głos Pana, gdy On puka do ich drzwi; jak otwierają się na Niego i jak są w stanie utrzymać Jego obecność przez określony czas. Wiele przebudzeń zostało rozpoczętych właściwie tylko po to, aby wkrótce zostać zatrzymanymi przez ambicje ludzi, chcących używać mocy Bożej dla własnych celów. Z drugiej strony wiele innych nawet się nie rozpoczęło, ponieważ ludzie idący za głosem swoich egoistycznych ambicji, nie przyjęli posłanych przez Pana.

Nasze pragnienie, aby Bóg przyjmował należną Mu chwałę, jest słuszne. To jednak nie znaczy, że na ludzi bożych mamy nie zwracać uwagi i nie uznawać ich służby. Jedną z największych ironii w historii Kościoła jest to, że właśnie ci ludzie, którzy są zazdrośni o Bożą chwałę i pilnują jej, aby Boży ludzie jej nie okradli, prawie nigdy nie doświadczają prawdziwych poruszeń Boga. Dzieje się tak dlatego, że odrzucają oni posłańców Boga. Paweł śmiało bronił szacunku dla swojego imienia apostoła, gdyż nie mógłby dobrze posługiwać kościołom, gdyby wierzący nie uznawali jego apostolskiego autorytetu i celów, dla których przychodził do nich. Musimy przyjąć proroka w imieniu proroka, jeżeli chcemy otrzymać nagrodę proroka. Jeżeli będziemy przyjmować proroka po prostu jako nauczyciela czy brata utracimy to, co Bóg chciałby nam przez niego udzielić.

„Bóg sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś daje łaskę” (Jk 4,6). Do przyjęcia posłania Bożego od drugiego człowieka potrzebna jest pokora. Zwłaszcza, jeżeli jest to człowiek, którego znamy już jakiś czas. Właśnie tej pokory szuka Bóg u nas po to, aby móc nam ofiarować swoją łaskę. Im większa pokora, tym większa łaska. Niniwa wykazywała nadzwyczajną pokorę i dlatego otrzymała nadzwyczajną łaskę. W pierwszym wieku Izrael wykazywał nadzwyczajną pychę, odrzucając Tego, który jest Stwórcą i dlatego spadło na niego to zniszczenie, którego uniknęła Niniwa. Nasza tendencja patrolowania Ciała Chrystusa, aby inni nie wywyższali się, jest straszną formą pychy duchowej, która często powoduje utratę łaski Bożej. Dzieje się tak dlatego, że odrzucamy tych, których On sam do nas posyła. Apostoł Paweł wzywa Galatów, aby przyjęli go jako „anioła Bożego”, chociaż jego kondycja fizyczna była dla nich dużym ciężarem.

Walijczycy pokazali bezprecedensową pokorę, przyjmując tego, który wychował się między nimi, jako proroka. Skutkiem tej pokory było wprost proporcjonalne wylanie Ducha Świętego — łaski tak wielkiej, że cały świat stanął w podziwie.



Nadchodzi Boża obecność

W tę poniedziałkową noc, prawie każdy obecny był poruszony do łez, wielu krzyczało z bólu. Około północy obecność Pana stała się tak intensywna, że prawie nie można jej było wytrzymać. Ludzie nigdy nie doświadczyli tak głębokiej pokuty. Płacz i krzyk tych, którzy widzieli swoje grzechy, był prawie nie do odróżnienia od płaczu i krzyków tych, którzy doświadczali ekstazy bliskości Boga. Dopiero około trzeciej nad ranem można było uczynić pierwsze próby zamknięcia spotkania. Następnego wieczoru, we wtorek 8 listopada, tłum ludzi już o wiele wcześniej wypełnił kaplicę, aby dostać siedzące miejsca. Każdy rozmawiał o nowym wielkim przebudzeniu, a nawet o nowym wielkim Dniu Pięćdziesiątnicy! Tej nocy jednak spotkanie przebiegało chłodno i bez życia. Evan i jeszcze kilku innych wiernych pozostało do trzeciej nad ranem płacząc na modlitwie przed Panem i pytając, dlaczego tak szybko odeszła od nich Jego obecność? Dopiero około szóstej Evan i Dań poszli wreszcie do domu. Tam zostali wstrząśnięci krzykiem: „Umieram! Umieram!” To była ich matka. Zniechęcona takim przebiegiem spotkania opuściła je wcześniej. Teraz zaś krzyczała w śmiertelnych bólach mówiąc, że czuje cały ciężar Golgoty na sobie. Evan szybko rozpoznał na czym polega jej ciężar i zaczął się za nią modlić. Później wyjaśniała jeszcze, że po opuszczeniu spotkania zaczęła odczuwać agonię Pana, kiedy modlił się w ogrodzie Getsemane, gdzie jego uczniowie nie byli w stanie trwać z Nim. Czuła, że opuszczenie przez nią kaplicy w tak krytycznym czasie nabożeństwa było tym samym odrzuceniem prośby Pana, aby trwała przy Nim. Była zdruzgotana. Evan był mądry. Nie próbował jej pocieszyć. Pomógł jej pokutować.

W podobny sposób Pan pracował w innych wierzących tego kościoła. Bóg oczywiście był obecny na wieczornym spotkaniu w sposób bardzo szczególny, którego oni nie rozpoznali. Pan nie zawsze przychodzi po to, aby dać nam „gęsią skórkę”. Czasami przychodzi w ciszy. Czasami nie chce za wiele z nami mówić, ale chce nas po prostu nauczyć czekać. Ludzie z Loghor szybko nauczyli się tej lekcji. Teraz przyszedł czas, że Evan zdumiał się ludźmi. O 6 -tej rano ulice napełniły się głośnymi tłumami, które podążały na poranne nabożeństwa. Całe miasto w jednej chwili przemieniło się w rozmodlony tłum. Czy coś takiego miało miejsce kiedykolwiek wcześniej?

W dniach 9 i 10 listopada Evan Roberts głosił w Bryteg Congregational Chapel. Drugiej nocy, według słów Jamesa E. Stewarda, „całe zgromadzenie zostało całkowicie porwane przez emocje duchowe”. Tego dnia pojawiła się pierwsza wzmianka o przebudzeniu w gazetach świeckich. Już wkrótce potem cała walijska prasa i wiele innych gazet na całym świecie troskliwie zajmowało się informowaniem społeczeństwa o przedziwnym przebudzeniu, które odbywało się na ich oczach. Poniżej zamieszczamy krótki artykuł, który ukazał się w „The Western Mail” w Cardiff, w Waliipod tytułem: „Wielkie tłumy zgromadzone w Loughor”:

W Loughor ma miejsce znaczące przebudzenie religijne. Od kilku dni pewien młody człowiek, mieszkaniec Loughor, imieniem Evan Roberts, zadziwia ludzi w kaplicy w Moriah. Miejsce to jest pełne ludzi. Nie wszyscy są w stanie wejść do kaplicy. W mieście panuje wielkie podniecenie. Ulica, przy której usytuowana jest kaplica, jest pełna ludzi stojących w kolejce. Roberts, który mówi po walijsku, otwiera swoje dysputy stwierdzając, że nie wie, co będzie mówił, ale gdy wejdzie w społeczność z Duchem Świętym, przekaże Jego mądrość. Już po krótkim czasie głosiciel zaczyna bardzo żarliwie i w sposób nieopanowany wygłaszać swoje posłania. Jego stwierdzenia wywołują natychmiastową reakcję u słuchaczy. Wielu, którzy przestali wierzyć w chrześcijaństwo, powraca teraz do wiary. Entuzjazm wywołany słowami Robertsa jest tak wielki, że po jego kazaniu, które trwało dwie godziny, cały tłum pozostał na miejscu modląc się i śpiewając, aż do trzeciej nad ranem. Sprzedawcy wcześniej zamykają sklepy, aby znaleźć miejsce siedzące w kaplicy. Hutnicy przychodzą na spotkania w roboczych ubraniach.

W dniu 11 listopada — Moriah roi się od ludzi (jest ich około 800), którzy próbują dostać się do kaplicy. Słychać okrzyk młodej dziewczyny; „Ach, jakimże miejscem będzie niebo, jeżeli już dziś jest tak wspaniale na dole”.

Następnego dnia ludzie, którzy przyszli na spotkanie modlitewne, już nie mieścili się w kaplicy. Udostępniono miejsca prywatne w całym Loughor. Ciężar ludzkich serc modlących się o zbawienie najbliższych osiągnął najwyższą temperaturę. Wczesnym popołudniem furmanki i platformy napływały do miasta ze wszystkich stron kraju. Nawet odbywające się w domach prywatnych nocne nabożeństwa nie mieściły wszystkich chętnych. Ewangeliści biegali od kaplicy do kaplicy, od domu do domu. Po ulicach miasta płynęło zbawienie dusz jak wielka powódź. Tego dnia usłyszano po raz pierwszy śpiewającego Sama Jenkinsa — słynnego pieśniarza Ewangelii. Siedząc gdzieś na galerii zaintotował pieśń „Zbawieni przez łaskę”, którą tłum natychmiast podchwycił, śpiewając ją bez końca. Tego dnia również zaśpiewano pieśń „Throw out the lifeline”, która stała się hymnem przebudzenia. Spotkania trwały do piątej nad ranem, czyli do niedzielnego poranka. Evan przedstawił zgromadzeniu swojego przyjaciela — Sydneya, a sam udał się do Aberdare — nie śpiąc w ogóle.