Światłość dla świata

  Audycja nr: 217
Przygotował: Pastor Henryk Zagrodnik
Tekst biblijny: Ewangelia św. Jana 1:4–5,9–12
Data opublikowania: 24. 01. 2004
Czas odtwarzania: 22:57 min
Rozmiar pliku: 3099 kB
                        Posłuchaj/Pobierz

Z Ewangelii Jana z rozdz. pierwszego czytamy wiersze: 4-5 i 9-12:, „W Nim było życie, a życie było światłością ludzi. A światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie przemogła... Ta prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat. Na świecie był i świat przezeń powstał, lecz świat GO nie poznał. Do swej własności przyszedł, ale swoi GO nie przyjęli. Którzykolwiek zaś go przyjęli, tym dał prawo stać się dziećmi BOŻYMI, tym, którzy wierzą w Imię Jego.”

Twórcze Słowo stało się ciałem! W nim było życie, a życie to było światłością ludzi. Nauka PANA JEZUSA nie była tylko teorią. ON Sam żył nią, na co dzień, dał nieprześcigniony przykład życia zgodnego z wolą BOŻĄ. I właśnie to „życie było światłością ludzi.” Życie bardziej przemawia od słów. Jesteśmy tacy, jak żyjemy. Ludzie nie oceniają nas według słów, lecz według życia. Gdy życie będzie pełne światła, wtedy znajdziemy chętnych słuchaczy. Ludzie chętnie słuchali PANA JEZUSA, ponieważ za Jego słowami stały wyrzeczenia i poświęcone życie. Tylko światłość życia odrodzonego przez Słowo BOŻE potrafi rozproszyć ciemności grzechu.

PAN JEZUS CHRYSTUS jako wcielone Słowo BOŻE, jest tu nazwany prawdziwą światłością, która oświeca każdego człowieka. Każdy oświecony tą światłością przeżywa zmianę kierunku myślenia i życia. W filmie pt. „Most na rzece Kwaj,” Ernst Gordon opowiada o przeżyciach w niewoli japońskiej w czasie drugiej wojny światowej. Wygłodzeni, bici i poniewierani jeńcy zatracali poczucie moralnych zasad. Szerzyły się kradzieże, bójki i ogólna demoralizacja. W takiej atmosferze w 1942 roku obchodzono święta Pamiątki Narodzenia PAŃSKIEGO, które dla nikogo nie miały większego znaczenia. W rok później sytuacja radykalnie się zmieniła. Pomimo głodu, wyczerpania i nieludzkiego traktowania przez okupantów, obóz zmienił się nie do poznania. Na uroczystym nabożeństwie Pamiątki Narodzenia się PANA JEZUSA zgromadziło się ponad dwa tysiące jeńców. We wszystkich wstąpił nowy duch, nowa nadzieja. Ustały kradzieże i kłótnie, zaczęła się współpraca, wzajemne pomaganie sobie.

Co spowodowało tę wielką zmianę i jak się to wszystko zaczęło? Zaczęło się od czytania Ewangelii u łoża chorego, wyczerpanego straszliwymi warunkami, jeńca. Po godzinach nieludzkiej pracy odwiedził go inny, silny i rosły jeniec. Czytał mu Słowo BOŻE, modlił się, rozmawiał, w końcu zachorował i zmarł. Chory zaś stopniowo powracał do zdrowia. Później okazało się, że odwiedzający przynosił choremu swoją porcję żywności, sam umierając z głodu. W otchłani zła i beznadziejności pojawiła się iskra miłości BOŻEJ, od której zapaliły się później inne sponiewierane serca. Ewangelia PANA JEZUSA dokonała wielkiej przemiany życia i napełniła ją nową nadzieją. Administracja japońska była zdziwiona tak wielką zmianą wśród swoich podwładnych. Ludzie ci odzyskiwali swoją godność, opiekowali się chorymi i słabymi, dbali o czystość, pomagali sobie, umieli się cieszyć i śpiewać. Bożenarodzeniowe uroczyste nabożeństwo prowadzone przez samych jeńców było wymownym tego dowodem.

Kto otwiera swoje serce na głos BOŻY, ten zostaje oświecony BOŻYM światłem z góry. Lepiej widzi cel życia i jego prawdziwe wartości. Nasz tekst powiada: „Którzykolwiek zaś GO przyjęli, tym dał prawo stać się dziećmi BOŻYMI, tym, którzy wierzą w Imię Jego.” Święta Pamiątki Narodzenia PAŃSKIEGO mogą nie mieć dla nas żadnego znaczenia, jeżeli nie przyjmiemy PANA JEZUSA do swego serca., to znaczy, jeżeli osobiście nie uwierzymy w Jego jedynozbawcze Imię. Już kilka tygodni, jak minęły święta braterstwa wszystkich ludzi, w których sercach zamieszkuje PAN JEZUS. Nasz narodowy wieszcz, Adam Mickiewicz, powiada: „Wierzysz, że BÓG się zrodził w betlejemskim żłobie, lecz biada ci, jeśli nie narodzi się w tobie.” Istotnie, jeżeli PAN JEZUS nie narodził się w tobie, to te święta nie miały najmniejszego sensu, z wyjątkiem obfitego jedzenia, oczywiście, dla których to było stać. Tak, więc nadal będziesz siedział w ciemnościach śmierci, będąc daleki od światła miłości BOŻEJ. Niech zapisane Słowo BOŻE w twoim sercu sprawi, aby tam narodził się CHRYSTUS PAN.

W Drugiej Królewskiej 7,9 czytamy słowa, których sens duchowy ma wielką wartość. „Nie postępujemy właściwie. Dzień dzisiejszy jest dniem radosnej nowiny, a my milczymy. Jeżeli będziemy zwlekali aż do brzasku porannego, to spotka nas kara. Nuże, chodźmy teraz i zanieśmy wieść do pałacu królewskiego.”

Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszystkiemu stworzeniu – tak brzmi ostatni rozkaz naszego ZBAWICIELA. Taki sam rozkaz BOGA powinniśmy odczytywać również za starotestamentowej historii opisanej w 6-tym i 7-mym rozdziale drugiej Księgi Królewskiej. Działo się to podczas oblężenia miasta Samarii przez wojska syryjskie. Stolica Izraela była oblegana bardzo długo, a jej mieszkańcy cierpieli straszny głód. Dochodziło do okropnych wydarzeń. Nawet król się załamał i zaczął bluźnić BOGU. Jemu przypisując nieszczęścia. Rozkazał nawet zabić proroka Elizeusza. Pozostał nieufny nawet wtedy, gdy prorok zapowiedział cudowny ratunek. Był to rzeczywiście cudowny ratunek, gdyż PAN sprawił, że oblegający Syryjczycy usłyszeli w swoim obozie tętent koni, turkot rydwanów i wrzawę ogromnego wojska, więc przerażeni uciekli o zmierzchu, zostawiając swoje namioty, osły, konie i ogromne zapasy żywności.

O ucieczce nieprzyjaciela nic nie wiedzieli wygłodniali mieszkańcy stolicy. Opuszczony obóz odkryli dopiero czterej trędowaci Izraelici. Trąd był bardzo bolesną, nieuleczalną chorobą, budzącą odrazę wśród ludzi. Trędowaci byli wykreśleni ze społeczeństwa, poniżani, pogardzani i pozbawieni radości życia. Nie wolno im było przebywać w obrębie miasta a więc musieli żyć poza jego murami. Od czasu do czasu ktoś z miasta wynosił im jedzenie, jednak nie mógł się do nich zbliżać. Możemy sobie wyobrazić stan takich trędowatych w czasie oblężenia Samarii. Wtedy nikt litościwy nie wyniósł im nawet odrobiny żywności, bo i sami zdrowi nie mieli, co jeść. I oto czterej trędowaci, będąc w obliczu śmierci głodowej, zdecydowali się pójść do obozu oblegającego miasto. Zastali oni tam sytuację, której nigdy się nie spodziewali. Otóż w obozie nikogo z ludzi nie było. Najedli się, więc i napili do syta. Potem zaczęli ukrywać obozowe łupy. Początkowo myśleli tylko o sobie, lecz szybko zrodziła się w nich ta cudowna myśl, aby wieść o opuszczonym obozie zanieść głodującym mieszkańcom stolicy, co też pośpiesznie uczynili. Czy to nie jest zdumiewające, że ci ludzie, zapomniani, pogardzani, myśleli o innych i nie chcieli, aby ci w mieście ginęli z głodu? Poszli, więc i strażników miejskich powiadomili o sytuacji panującej w obozie Syryjczyków i o cudownym źródle żywności.

Czego powinien nauczyć nas ten przykład trędowatych? Wśród naszych bliźnich są „głodni.” Głodni pomimo „przesytu materialnego.” Człowiek oblężony przez siły ciemności czuje się bardzo nieszczęśliwy i głodny, przeżywa rozpacz swojej tragicznej nieraz sytuacji, a nie wie, że tak blisko i tak łatwo osiągalne jest źródło ratunku. Jak wielu ludzi do dnia dzisiejszego jeszcze nie wie o tym pokarmie, który zaspokaja nasz głód duchowy. Nie wie, że jeszcze trwa dzień radosnej nowiny, i że jeszcze są otwarte drzwi do niebiańskiej ojczyzny. Jeszcze dziś trwa dzień łaski i PAN JEZUS pomimo tylu dowodów niewdzięczności, nieufności a często nawet złorzeczeń, wciąż kocha grzeszny świat, chce go napoić i nakarmić.

Skąd ma o tym wiedzieć nasz naród, jeśli ci, którzy jak trędowaci w naszym opowiadaniu, odkryli obóz pełen duchowego pokarmu. Sami już się najedli do syta, ale nie zawsze biegną z tą radosną nowiną do innych. Czy takie postępowanie jest właściwe? Dlaczego milczymy? Dlaczego nie biegniemy do naszych głodnych współbraci z tą radosną nowiną? Czy naprawdę jesteśmy tak egoistyczni, że myślimy tylko o sobie? Przecież jest to niewyczerpane źródło gdzie wszyscy mogą z niego korzystać i zaspokoić swój duchowy głód. Dlaczego więc nie mówimy o naszym ZBAWICIELU kolegom, znajomym, sąsiadom, którzy nie znają źródła wiecznego szczęścia? Czy mamy do nich jakiś żal, że obrazili nas, że mają na ziemi lepiej niż my? Zapomnijmy o tym, tak, jak nasz PAN JEZUS zapomniał nam nasze nieprawości. Przecież po to wybrał nas CHRYSTUS PAN i wskazał na źródło życia, abyśmy o tym mówili innym.

Módlmy się!

Drogi nasz OJCZE, w Imieniu naszego ZBAWICIELA gorąco CI dziękujemy, że w wielkiej Twojej miłości wskazałeś nam na to cudowne źródło wiecznego ratunku posyłając Swego umiłowanego SYNA, abyśmy w NIM, który jest źródłem prawdy, już tu na ziemi, mogli się cieszyć z niebiańskich przybytków, które nam przygotowałeś. Amen. Aud.nr.55-A1

(54–B2)