Wszystko już się wykonało


    Potem Jezus, wiedząc, że się już wszystko wykonało, aby się wypełniło Pismo…
    …rzekł: Wykonało się!…
J 19:28,30    

Dzieło odkupienia, którego punktem kulminacyjnym była chwila i były słowa z powyższego tekstu Pisma, jest przełomowym wydarzeniem w dziejach całej ludzkości. Czego od tysiącleci z utęsknieniem wyczekiwano, stało się faktem. Od tego wydarzenia cała duchowa rzeczywistość jest inna niż poprzednio. Odniesione przez Chrystusa na Golgocie zwycięstwo obejmuje wszystkie dziedziny i rzutuje w sposób istotny na wszystkie sfery naszego życia. Od tego wydarzenia wszystko wygląda inaczej.

Oczywiście nie omówimy na tym miejscu jak to się stało i co konkretnie uległo zmianie. Przedstawione to zostało wyczerpująco w Piśmie Swiętym i przełom ten może być udziałem tylko tych, którzy przyjmą to Boże przesłanie dla każdego człowieka, dadzą się pouczyć i zaczną iść wskazaną przez Chrystusa drogą. Tacy stają się nowym stworzeniem, stare przemija, a wszystko staje się nowe (2Ko 5:17).

Pozostaje jednak faktem, że ci wszyscy z nas, którzy otworzyli się na Boże przesłanie i weszli na tę drogę, w bardzo różnym stopniu korzystają ze zdobyczy, dobrodziejstw i błogosławieństw tego przełomowego dzieła, jakiego dokonał Chrystus. Wprawdzie nawet mała jego cząstka niesamowicie ubogaca człowieka, niemniej jednak ponosimy stratę, jeśli zadowalamy się jedynie cząstką, a nie czerpiemy ze zdrojów zbawienia w całej pełni (Iz 12:3; Iz 55:1–3).

Z tej właśnie przyczyny Bóg w swoim Słowie zachęca nas wielokrotnie do głębszego poznawania Chrystusa i Jego dzieła, właśnie po to, abyśmy mogli w większej niż dotychczas mierze korzystać z duchowej obfitości, jaka dzięki dziełu odkupienia stała się naszym udziałem. Bardzo gorąco modlił się o to apostoł Paweł, prosząc, aby wiernym dane było zrozumieć „jakie bogactwo chwały jest udziałem świętych w dziedzictwie jego i jak nadzwyczajna jest wielkość mocy jego wobec nas…” (Ef 1:18,19). Od tego bowiem zależy zarówno nasza własna obfitość, jak i nasz sukces w pracy dla Pana.

Znana jest historia o człowieku, który z trudem uciułał na bilet, aby popłynąć za ocean. Na statku żywił się serem, którego zapas zabrał sobie na drogę, gdyż nie miał pieniędzy, aby korzystać z tych smacznych, pachnących, obfitych potraw, jakie podawano w restauracji. Jakież było jego zdumienie, zażenowanie i smutek nad poniesioną stratą, kiedy pod koniec podróży dowiedział się, że pełne utrzymanie zawarte było w cenie jego biletu, że więc miał prawo jeść do syta te wszystkie smakowite dania bez żadnej dodatkowej opłaty!

Czy my jako chrześcijanie nie jesteśmy podobni do tego człowieka? Czy nie będziemy kiedyś ogromnie zażenowani, kiedy dowiemy się, że podróżując na Bożym statku niepotrzebnie jedliśmy przez długie lata, a może nawet przez całe życie, marny ser własnego wyrobu, zamiast rozkoszować się bogactwem Pańskiego stołu — wspaniałymi owocami Golgoty? Czy nie warto czym prędzej zreflektować się i zasiąść w Bożej restauracji? Jeśli dokładniej i dogłębniej przestudiujemy jadłospis — Pismo Święte, przekonamy się niewątpliwie, że ta historia bardzo trafnie opisuje nasze własne postępowanie.

Nie musi jednak dłużej tak być. Zacznijmy więc od zaraz wnikać głębiej w nasze przywileje dzieci Bożych. Kluczowym wyrazem w naszym fragmencie Pisma jest wyraz wszystko. Jezus wiszący na krzyżu miał pewność i dał temu wyraz, że już wszystko się wykonało. Z tym samym wyrazem spotykamy się wielokrotnie w zwiastowaniu Pana Jezusa i Jego apostołów. „…szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mt 6:33); „I wszystko, o cokolwiek byście prosili w modlitwie z wiarą, otrzymacie” (Mt 21:22); „ Wszystko jest możliwe dla wierzącego” (Mk 9:23); „…Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu…” (Rz 8:28); „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził… jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego? (Rz 8:32); „…Iżeście w nim ubogaceni zostali we wszystko… (1Ko 1:5); „… wszystko bowiem jest wasze” (1Ko 3:21); „… wszystko jest wasze” (1Ko 3:22); „…jako nic nie mający, a jednak wszystko posiadający” (2Ko 6:10); „A tak ubogaceni we wszystko będziecie mogli okazywać wszelką szczodrobliwość…” (2Ko 9:11); „ Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie” (Flp 4:13); „Boska jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności…” (2Pt 1:3).

To wszystko dostępne jest dla nas poprzez wiarę. Potrzeba nam wyciągać po to wspaniałe dziedzictwo ręce naszej wiary, gdyż bez tego będziemy ciągle „jedli ser”. Wie o tym nasz przeciwnik diabeł, toteż całe wysiłki wkłada w to, aby nie dopuścić, by nasza wiara połączyła się z tym doskonałym Bożym dziełem odkupienia i wydała wspaniałe owoce. Rezultat zależy więc nie od obiektywnych faktów, gdyż te są jednoznacznie korzystne, skoro wszystko już się wykonało, lecz od naszego do nich podejścia, od naszej świadomości co do tych faktów i od naszego postępowania w zgodności z nimi. Wiarę można bowiem zdefiniować jako uzgodnienie myśli, słów i czynów z duchowymi faktami, przedstawionymi w Piśmie Świętym.

Brak wiary u ludzi odrodzonych przejawia się najczęściej w takiej postaci, że w obliczu istniejących wszelkiego rodzaju potrzeb i problemów, obojętne czego by one dotyczyły, dochodzimy do jednego z następujących wniosków: Po pierwsze mamy przekonanie, że aby nastąpiła zmiana, Bóg musiałby jeszcze coś zrobić, przy czym nie mamy pewności, czy zechce i czy to zrobi. Po drugie, sądzimy, że aby nastąpiła zmiana, my musimy jeszcze coś zrobić, przy czym nie mamy pewności, czy jesteśmy w stanie, czy damy radę, czy podołamy, czy będzie nas na to stać. Po trzecie, uważamy, że aby coś się zmieniło, inni ludzie musieliby coś zrobić, ale mamy świadomość, że oni nie chcą, a nasze apele do nich nie skutkują. I po czwarte, myślimy, że aby mogło dojść do przełomu w jakiejś sprawie, musiałyby zmienić się pewne niesprzyjające okoliczności, przy czym widzimy, że nie mamy na nie wpływu.

W każdej z takich sytuacji, a bywa ich w naszym życiu całe mnóstwo, dochodzimy w końcu do poczucia bezradności i bezsilności, do stanu ogólnej niemożliwości. Uważając się za wierzących, w praktyce rezygnujemy z Bożych obietnic i uprawiamy chrześcijaństwo środków naturalnych, a na skutek tego doniosłość, wspaniałość i doskonałość Bożego dzieła odkupienia coraz bardziej w naszych oczach blednie i maleje. Jest to tragiczny, ale jakże powszechny stan, w którym ani sami nie cieszymy się zwycięskim życiem, ani też nie jesteśmy w stanie pełnić swojego posłannictwa świadków Chrystusa i zadowolić Boga.

W praktyce przejawia się to w różnoraki sposób. Często słyszymy modlitwy albo zachęty do modlitw „o nowe wylanie Ducha Świętego”. Czyżby nie został On jeszcze wylany? Dosyć powszechne są prośby o to, „aby Pan zesłał przebudzenie”. Często w naszych myślach roztrząsamy przeszkody, na jakie natrafia głoszenie ewangelii czy rozwój Kościoła i dochodzimy do wniosku lub modlimy się o to, aby Bóg je usunął, aby zmienił nastawienie tego czy tamtego człowieka, aby ożywił martwe lub śpiące zbory, aby zmienił takie czy inne okoliczności, by dzieło Boże mogło potoczyć się naprzód. Jakkolwiek właściwe byłyby nasze intencje, modlitwy takie w istocie rzeczy obrażają Boga, gdyż są jakby zakwestionowaniem doskonałości dzieła Chrystusa. To może módlmy się wprost o powtórzenie Jego męki, śmierci i zmartwychwstania, skoro pierwsza Jego męka, śmierć i zmartwychwstanie są w naszym życiu tak mało skuteczne!?

— Czy tak musi być? — Z pewnością nie! Chrystus nie po to cierpiał i umierał, aby Jego lud żył w takim stanie. Fakt, iż „wszystko już się wykonało” oznacza, że dostępne są wszelkie niezbędne środki, aby każdy z nas mógł żyć pełnym, obfitym, zwycięskim życiem tu i teraz. Nie musi już niczego więcej czynić Chrystus, gdyż wszystko już uczynił. Nie musimy już także niczego, co przekraczałoby nasze możliwości, czynić my sami, gdyż w dziele Chrystusa mamy wszelkie niezbędne środki, wszelkie wyposażenie. Nie stanowi też żadnej przeszkody postawa innych ludzi albo jakichkolwiek okoliczności, gdyż zwycięstwo Chrystusa jest zwycięstwem nad wszystkimi przeciwnościami i przeciwnikami.

Doskonałość dzieła odkupienia oznacza, że są dzięki niemu zaspokojone wszystkie nasze potrzeby, są dzięki niemu rozwiązane wszystkie nasze problemy, są dzięki niemu pokonani wszyscy nasi nieprzyjaciele, są dzięki niemu usunięte wszystkie przeszkody, są dzięki niemu dostępne wszystkie środki. Bóg nie musi już nic więcej robić, nie musimy już na nic czekać, nie musimy też sami robić niczego, czego nie możemy. Kiedykolwiek więc pojawia się jakiś problem, naszym zadaniem nie jest głowienie się, jak go rozwiązać, lecz znalezienie i przyjęcie Bożego rozwiązania, zawartego już dla nas w dokonanym dziele Golgoty. Inaczej mówiąc, nie ma żadnych obiektywnych przeszkód. Są tylko przeszkody subiektywne, polegające na naszym złym sposobie patrzenia, na naszej złej ocenie sytuacji, a mówiąc wprost, są one rezultatem naszej opieszałości i niewiary.

Ale jest bardzo dobra nowina! Ona brzmi: „Wszystko już się wykonało!” Mamy pełne możliwości współdziałania z Bogiem i prezentowania przed światem nowego człowieka i Kościół pełny chwały. Wszystko niezbędne jest w obfitości do naszej dyspozycji. Także i nasze zaćmienie umysłu polegające na niedostrzeganiu doskonałości dzieła Golgoty zostało przez to dzieło uleczone. „W owym dniu głusi będą słyszeć słowa księgi, a oczy ślepych z mroku i z ciemności będą widzieć” (Iz 29:18). Czy masz świadomość, że ten dzień zbawienia, dzień owoców Golgoty to dzień dzisiejszy?

Droga naprzód do zwycięstw stoi przed nami otworem, gdyż Zwycięzca z Golgoty przełamał opór przeciwnika. Odrzućmy jego kłamstwa, które mówią co innego i ruszmy naprzód. Żadna przeszkoda nie ma mocy nas powstrzymać. Żadna warownia nie ma szans się przed nami ostać, jeśli tylko wchodzić będziemy coraz głębiej w poznanie doskonałości dzieła Chrystusa i złożymy samych siebie na Bożym ołtarzu.

Przebudzenie w Polsce i bogactwo dóbr duchowych w tutejszym Kościele stanie się rzeczywistością nie dlatego, że ktoś przyjechał z Ameryki i prorokował, że tak będzie, aczkolwiek Bogu niech będą dzięki za każde proroctwo, które o tym mówi, i nie dlatego, że jest ruch modlitewny, który do tego dąży, aczkolwiek Bogu niech będą dzięki za każdego człowieka i za każdy ruch, który do tego dąży, lecz po prostu dlatego, że zapewnia to zwycięstwo Golgoty! Doskonałość dzieła Chrystusa plus twoja i moja gotowość bycia Bożym narzędziem bez względu na koszty to potencjał w pełni wystarczający do Bożego zwycięstwa w nas i przez nas oraz do potężnych przemian duchowych w naszym kraju.

Trzeba nam wytrwale i usilnie modlić się, ale nie o to, co już zostało nam darowane, tylko w tym celu, aby przed obliczem Bożym doznawać przemiany, tak by nasze myśli, słowa i czyny były w pełnej zgodności z duchowymi faktami, wynikającymi z dzieła Golgoty. W miarę postępów w tej naszej przemianie będzie nas wypełniać Boża chwała, a Kościół kroczyć będzie od zwycięstwa do zwycięstwa.

To nie jest żadna utopia, lecz takie dynamiczne, zwycięskie chrześcijaństwo zawsze istniało, a w obecnym czasie istnieje i działa na taką skalę, jak nigdy dotąd w całej historii Kościoła.

— O kim ty mówisz? O Wigglesworcie, o zielonoświątkowcach, o Branhamie, o Osbornie, o charyzmatykach, o Reinhardzie Bonnke, o Benny Hinnie, o Trzeciej Fali? — Nie! Mówię o Jezusie Chrystusie i Jego doskonałym dziele odkupienia, dzięki któremu zaistniała możliwość doskonałego, zwycięskiego życia chrześcijańskiego i powstał doskonały Kościół. A ci wszyscy wymienieni i niezliczone mnóstwo innych to po prostu ludzie, którym dane było spojrzeć na duchową rzeczywistość niezamglonym, ostrym wzrokiem, i którzy dzięki temu w swoim czasie odłożyli swój ser i zasiedli do obficie zastawionego Bożego stołu.

A teraz pora, a teraz kolej na mnie i na ciebie. Nie zobaczymy tej rzeczywistości, jeśli patrząc na siebie i na innych ludzi zamiast na Chrystusa i Jego doskonałe dzieło oraz dając posłuch kłamstwom oskarżyciela uprawiać będziemy chrześcijaństwo biadolenia, kwękania i wzajemnych sporów. W takim razie nie pomoże nam ani pierwsza fala, ani druga, ani trzecia, ani dziesiąta. W imieniu Jezusa Chrystusa mówię ci: „Wstań i chodź!” W mocy i zwycięstwie Golgoty!

J. K.