Jak wyjść z oziębłości i otępienia

(Brat Andrzej Para — Kaplica „Betlejem” — Kraków, 14 luty 2003)

Boże, pomóż nam słuchać tego, co będziesz do nas mówił. Panie, ja proszę Cię, abyś pomógł nam usunąć wszystkie te rzeczy, które mogłyby nas w jakikolwiek sposób ograniczać. Boże, poszerz nasze serca, daj, Panie, jasne myśli. Boże, ucz nas Twoich dróg. Amen.

Kochani, kiedy w niedzielę zacząłem słuchać kazania i okazało się, że to kazanie będzie na temat temperatury naszego ducha, pomyślałem sobie:

— Panie, Twoje Słowo mówi, że Ty nie drzemiesz, a więc wszystko jest w porządku.

Kiedy na końcu nabożeństwa pastor powiedział, że ten tydzień nadchodzący, a więc ten, który właśnie mija, będzie tygodniem postu i modlitwy w tej właśnie sprawie, pomyślałem sobie: — Panie, Twoje Słowo w dalszym ciągu jest prawdą, ale ja czegoś nie rozumiem.

A wszystko to dlatego, kochani, że już wtedy wiedziałem, że dzisiaj będę mówił na temat duchowej oziębłości i duchowego otępienia. Myślę, że i w niedzielę, i w ciągu tego tygodnia pewnie wszystko już zostało powiedziane, a więc nie wiem, czy to, co będę mówił, będzie czymś nowym.

Ale może miała być powtórka? Może Pan Bóg sobie pomyślał: — Jesteś nauczycielem z mojej łaski, to rób powtórki? Powtórki mają to do siebie, że w ich trakcie pada mnóstwo pytań, a co jedno to mniej wygodne. A najczęściej pytani są ci, co siedzą w pierwszych ławach. Pastora nie przestraszyłem, wobec tego wszystko jest w porządku.

Kochani, myślę, że tak chciałoby się powiedzieć, iż człowiek duchowo oziębły to taki człowiek, który z jakichś tam powodów gdzieś odsunął się na bok i jest gdzieś tam na peryferiach kościoła. Czasem przyjdzie do zgromadzenia, ale właściwie rzadko go widać. Nie wiadomo, co się z nim dzieje. Człowiek, który wybrał jakąś własną drogę, żyje według własnych priorytetów. Myślę, że wtedy jest to coś trochę więcej, ale też tak myślę, że człowiek duchowo oziębły, taki duchowo otępiały to też taki, który regularnie przychodzi na zgromadzenia, śpiewa refreny, słucha Bożego Słowa, uśmiecha się i właściwie wszystko wygląda w porządku. Ale nie jest w porządku.

To jakie są symptomy, jakie są właśnie oznaki, po których możemy, przede wszystkim siebie, próbować, badać? Myślę, że takimi symptomami są: frustracja, zniechęcenie, apatia, niewiara, brak nadziei. Zanim będziemy sobie mówić, skąd się to wszystko bierze, jakie są przyczyny i jak temu zaradzić, to spróbujmy zobaczyć najpierw, jak było od początku.

Zacznę czytać z Ewangelii Jana i to będzie fragment, który wszyscy znają na pamięć. Będzie to część rozmowy Pana Jezusa z Nikodemem, a więc jest to 3 rozdział i będę czytał wersety od 5 do 7:

„Odpowiedział Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego.Co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z Ducha, duchem jest. Nie dziw się, że ci powiedziałem: Musicie się na nowo narodzić.”

Kochani, do czego rodzi się człowiek? Rodzi się do życia. Człowiek z matki rodzi się do życia tego samego rodzaju, tej samej kategorii. A więc rodzi się do życia w ciele. I Pan Jezus mówi: Ale gdyby ktoś chciał znaleźć się w Bożym Królestwie, gdyby ktoś chciał, to musi narodzić się na nowo. To musi narodzić się jeszcze raz. Musi narodzić się z Ducha, do życia w Duchu. Bo tylko życie w Duchu prowadzi nas do Bożego Królestwa. Tak powiedział Pan Jezus.

Jeżeli cofniemy się o stronę wstecz, to w 1 rozdziale 12 i 13 werset brzmi tak:

„Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego, którzy narodzili się nie z krwi ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga.”

Tylko tym. Tylko tym dał prawo stać się dziećmi Bożymi. Znowu mówi tak Boże Słowo.

Chciałbym teraz przeczytać jeszcze jeden fragment z Listu do Rzymian. To będzie 8 rozdział od 1 do 9 wersetu:

„ Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie. Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci. Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele, aby słuszne żądania zakonu wykonały się na nas, którzy nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha. Bo ci, którzy żyją według ciała, myślą o tym, co cielesne; ci zaś, którzy żyją według Ducha, o tym, co duchowe. Albowiem zamysł ciała, to śmierć, a zamysł Ducha, to życie i pokój. Dlatego zamysł ciała jest wrogi Bogu; nie poddaje się bowiem zakonowi Bożemu, bo też nie może. Ci zaś, którzy są w ciele, Bogu podobać się nie mogą. Ale wy nie jesteście w ciele, lecz w Duchu, jeśli tylko Duch Boży mieszka w was. Jeśli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest jego.”

I może jeszcze kilka stron dalej z 12 rozdziału Listu do Rzymian, od początku:

„Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza. A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe.”

Nowe życie. Życie w Duchu. Zupełnie nowa jakość. Coś, czego dotąd człowiek nie znał.

I jeszcze jeden werset z 1 Listu do Koryntian, 2 rozdziału 12–15:

„A myśmy otrzymali nie ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, abyśmy wiedzieli, czym nas Bóg łaskawie obdarzył. Głosimy to nie w uczonych słowach ludzkiej mądrości, lecz w słowach, których naucza Duch, przykładając do duchowych rzeczy duchową miarę. Ale człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać. Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, sam zaś nie podlega niczyjemu osądowi.”

A więc, kochani, życie w Duchu. Coś nowego, coś wspaniałego, coś, co jedynie ma sens, jeżeli dobrze rozumiemy to, co jest napisane. I kochani, gdybyśmy chcieli na ten temat porozmawiać, na temat życia w Duchu, to pewnie nie bardzo by nam wychodziło. Dlatego, że bardzo płytko w tym chodzimy. Ale może będę mówił o sobie. Więc, kochani, ja chodzę w tej wodzie Ducha Świętego tak zanurzony po kostki. Może czasem uda mi się trochę więcej. Ale mogę wam powiedzieć na pewno, że nigdy nie zanurzyłem się w tym cały, a tym bardziej nigdy w tym nie popłynąłem. A więc nie mogę wam opowiedzieć jak to jest, dlatego, że po prostu nie ma we mnie takiego doświadczenia. Nigdy tego nie przeżyłem.

A gdybym musiał cokolwiek na ten temat powiedzieć, musiałbym się cofnąć do tego czasu, gdy się nawróciłem. Właściwie to trochę smutne, prawda? Nie mieć świeżego mocnego świadectwa, tylko wracać się gdzieś tam do historii, albo opowiadać świadectwa swojej żony. Kochani, wtedy, kiedy się nawróciłem, kiedy przyjąłem Jezusa jako swojego Zbawiciela, jako swojego Pana, kiedy Boży Duch zamieszkał w moim sercu, to On rozpalił mojego ducha. Myślę, że wszyscy macie takie świadectwo. I słuchajcie, i pamiętam siebie, moich braci i moje siostry z tamtego czasu. To był cudowny czas.

I wiecie, kiedy dzisiaj patrzę na tych braci, te siostry, na samego siebie, to ja po prostu nas nie poznaję. Ja po prostu nas nie poznaję! Dlaczego? Czemu tak się dzieje? Kiedy tak się zastanawiałem nad tym i też próbowałem to jakoś zobaczyć w kontekście Bożego Słowa, to zrozumiałem, że właściwie nie jest to nic nadzwyczajnego. Nie jest to żadna sensacja, że tak się stało. Ja nie chcę powiedzieć, że to jest w porządku. Nie chcę powiedzieć, że to jest jakaś norma. Nie, broń Boże! Duchowe otępienie, duchowa oziębłość to jest najgorsza rzecz, jaka może spotkać człowieka wierzącego. Ale zrozumiałem też, że to przychodziło na wierzących w ciągu całej historii chrześcijaństwa. Już w Księdze Objawienia możemy przeczytać takie informacje.

Może zacznijmy od 2 rozdziału, 4 i 5 werset. Będę czytał kilka fragmentów z listów do zborów. Ten fragment jest z listu do zboru w Efezie:

„Lecz mam ci za złe, że porzuciłeś pierwszą twoją miłość. Wspomnij więc, z jakiej wyżyny spadłeś i upamiętaj się, i spełniaj uczynki takie, jak pierwej; a jeżeli nie, to przyjdę do ciebie i ruszę świecznik twój z jego miejsca, jeśli się nie upamiętasz.”

Fragment z listu do zboru w Sardes (Obj. 3, 1–3):

„A do anioła zboru w Sardes napisz: To mówi Ten, który ma siedem duchów Bożych i siedem gwiazd: Znam uczynki twoje: Masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły. Bądź czujny i utwierdź, co jeszcze pozostało, a co bliskie jest śmierci; nie stwierdziłem bowiem, że uczynki twoje są doskonałe przed moim Bogiem. Pamiętaj więc, czego się nauczyłeś i co usłyszałeś, i strzeż tego, i upamiętaj się. Jeśli tedy nie będziesz czujny, przyjdę jak złodziej, a nie dowiesz się, o której godzinie cię zaskoczę.”

I jeszcze fragment z listu do zboru w Laodycei (Obj. 3.15–17):

„Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący! A tak, żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z ust moich. Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły,”

Popatrzcie! Duchowe otępienie. Zepsuta busola. Pomieszane kierunki. Nie wiadomo, co prawe, co lewe. Ale przecież to nie Bóg tak postanowił. To nie Bóg tak postanowił! Bóg postanowił coś zupełnie innego! I wróćmy do Listu do Rzymian. To będzie 6 rozdział od 9 wersetu:

„wiedząc, że zmartwychwzbudzony Chrystus już nie umiera, śmierć nad nim już nie panuje. Umarłszy bowiem, dla grzechu raz na zawsze umarł, a żyjąc, żyje dla Boga. Podobnie i wy uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. Niechże więc nie panuje grzech w śmiertelnym ciele waszym, abyście nie byli posłuszni pożądliwościom jego, i nie oddawajcie członków swoich grzechowi na oręż nieprawości, ale oddawajcie siebie Bogu jako ożywionych z martwych, a członki swoje Bogu na oręż sprawiedliwości. Albowiem grzech nad wami panować nie będzie, bo nie jesteście pod zakonem, lecz pod łaską.”

Kochani, czy tu jest miejsce na duchową oziębłość, na duchowe otępienie? Tu nie ma takiego miejsca! „Uważajcie siebie za umarłych dla grzechu!” „Grzech nad wami panować nie będzie!” To jest pełna wolność! Tu nie ma miejsca dla duchowego otępienia.

Ale z drugiej strony, to otępienie przychodzi. Czytaliśmy o ty w Bożym Słowie. Gdzieś tam z przeszłości. Ale nawet gdyby się do tego nie odnosić, to wystarczy się odnieść do naszego własnego życia. Co przeżywamy dziś, co przeżywaliśmy kiedyś? Dlaczego tak jest? Dlaczego ten ogień nie płonie w nas bez przerwy? Potężny! Jaki jest powód?

Czy moglibyście spróbować odpowiedzieć na to pytanie? Jaki jest powód duchowego otępienia człowieka? Co jest tego powodem?

(Głos z sali): — Grzech!

I myślę, wiecie, że to jest jedyny powód. To, co powiedział tutaj brat. Grzech jest powodem duchowego otępienia.

Wiecie, może wolelibyśmy to inaczej nazwać. Może wolelibyśmy użyć stylistycznych takich figur różnych, żeby to określić, żeby to nam przybliżyć. Ale myślę, że najlepiej po prostu powiedzieć wprost: grzech!

I tak sobie myślę, że jest taki jeden grzech, który nazwałem, tak dla siebie, grzechem głównym, a on rodzi całą masę różnych innych grzechów. I tym grzechem głównym jest grzech nieposłuszeństwa. Grzech nieposłuszeństwa. No i kochani, może tak byśmy to sobie lepiej zrozumieli, lepiej się temu przyjrzeli, to kilka przykładów grzechów nieposłuszeństwa, które wręcz mrożą Ducha w nas.

Zacznijmy od 1 Listu Jana, 2 rozdział od 15 wersetu:

„Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata. I świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki.”

I drugie miejsce z Listu do Rzymian, z 12 rozdziału, 2 werset:

„A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe.”

Kochani, tu jest takie bardzo wyraźne polecenie. Myślę, że jest ono bardzo czytelne i nie trzeba tutaj nikogo przekonywać do tego, że tak to jest. Nie upodobniajcie się do tego świata, nie kochajcie tego świata!

A jak jest ze mną? Czy różnię się od tego świata?

Gdybym tak was o to zapytał, żebyście tak popatrzyli na mnie i powiedzieli, czy ja się różnię od tego świata, to myślę, że staralibyście się powiedzieć mi dużo miłych rzeczy. I może gdybyście długo tak mówili, to może bym w to uwierzył. Ale nie o to chodzi, żebym ja stanął i wyrecytował, lub starał się udowodnić komuś, czym różnię się od tego świata! To nie o to chodzi! To ten świat ma powiedzieć do mnie: — Słuchaj, ty różnisz się ode mnie i to mi się nie podoba!

O! Gdybym coś takiego usłyszał, to wiedziałbym, że jestem na dobrej drodze! Dlatego, że Pan Jezus mówi: „na ziemi, na świecie ucisk mieć będziecie, nienawidzić was będą”! To nie ważne, jeśli ja powiem, jaki to ja jestem wspaniały. To są puste słowa. To są puste słowa! A więc jak to jest, kochani, z nami dzisiaj tak naprawdę? Myślę, że nasza odpowiedź będzie zależała od tego, na ile będziemy chcieli być szczerzy sami z sobą.

Czy nie jest tak, że żyjemy dzisiaj według reguł tego świata? Czy nie jest tak, że to świat dyktuje nam w wielu miejscach, w wielu sytuacjach nasze zachowania? Czy nie jest tak, że chodzimy w tych zwyczajach, modłach tego świata?

Wiecie, religia, religijność to też wymysł tego świata. Chodzi o życie w Duchu. Życie w Duchu — to jedyna droga, aby nie dać się omotać temu światu. Aby nie dać się pochłonąć temu światu.

Nasze życie w jakimś stopniu, oczywiście, zawsze będzie zazębiać się z tym światem. Pan Jezus zostawił nas na tym świecie po to, abyśmy na niego wpływali. Po to, abyśmy głosili ewangelię. Po to, abyśmy przyprowadzali ludzi do Niego. A więc muszą być miejsca styczne. Nie możemy być oddzieleni.

Zresztą właśnie to sobie sprawdziłem, bo tak często sam też używałem tego słowa, że musimy być oddzieleni od tego świata. Ale czy wiecie, że nigdzie nie ma w Biblii takiego sformułowania? My nie mamy być oddzieleni, my się mamy nie upodabniać do tego świata.

Tak więc musimy być w tym świecie, bo zostaliśmy tutaj postawieni, ale nie możemy się do tego świata upodobnić.

Popatrzmy na to z troszkę innej strony. Żyjemy na tej ziemi i mamy pewne cele w naszym życiu. Jakie? No, na przykład zdobycie wykształcenia, znalezienie dobrej pracy, posiadanie wygodnego mieszkania, albo w ogóle mieszkania. Może posiadanie samochodu. Rodzina, żona, dzieci. Ktoś na przykład wie, że jest uzdolniony muzycznie i jego celem jest kształcenie w tym kierunku, może kariera w tym kierunku.

I teraz popatrzcie, jak my realizujemy te cele. Otóż często jest tak, że realizacji tego celu poświęcamy absolutnie wszystko. Albo prawie wszystko. Bardzo dużo rzeczy podporządkowujemy realizacji tego celu.

A teraz chciałbym was o coś zapytać, a więc kolejne pytanie. Ale nie musicie odpowiadać. Głośno nie musicie odpowiadać.

— Czy kiedykolwiek postawiliśmy sobie w naszym życiu jakiś cel, który dotyczyłby Bożego Królestwa? Jakikolwiek. Duży, a może całkiem maleńki? Czy było tak w naszym życiu, żebyśmy sobie postawili jakiś cel dotyczący Bożego Królestwa?

A jeżeli tak, to:

— Czy byliśmy zdeterminowani, aby ten cel osiągnąć? Czy byliśmy zdecydowani poświęcić wiele, aby ten cel osiągnąć? Czy byliśmy chociaż w części tak zdeterminowani, jak jesteśmy zdeterminowani do osiągania celów w naszym życiu tu na ziemi?

Ktoś spyta: — A jakie to są cele?

Wiecie, mogą być różne. Na przykład taki:

— Będę pilnował swojego języka i rzucam wszystko na jedną szalę, podporządkowuje wszystko temu celowi.

Albo:

— Będę poddawał każdą myśl w posłuszeństwo Chrystusowi.

Albo na przykład takie cele, o których jest napisane w Bożym Słowie. Na przykład w Liście Jakuba czytamy tak (Jak 1:27):

„Czystą i nieskalaną pobożnością przed Bogiem i Ojcem jest to: nieść pomoc sierotom i wdowom w ich niedoli i zachowywać siebie nie splamionym przez świat.”

Piękny cel, piękny cel. Albo inne miejsce z 1 Listu do Koryntian — 14 rozdział 1 werset:

„Dążcie do miłości, starajcie się też usilnie o dary duchowe, a najbardziej o to, aby prorokować.”

— Czy kiedykolwiek postawiłem sobie jakiś cel dotyczący Bożego Królestwa, a jeśli tak, to jak go realizowałem? Czy byłem zdeterminowany? Czy moja determinacja sięgała dwóch dni, czy może jeszcze nawet krócej?

Dobre wykształcenie nie rozgrzeje mojego ducha. Ładne mieszkanie nie rozgrzeje mojego ducha. Uznanie, jakiś społeczny czy może materialny status, te rzeczy nie rozpalą mojego ducha. A dzieje się wręcz odwrotnie. Kiedy zaczynam wchodzić w tamte rzeczy, kiedy zaczynam szukać celów do realizacji na tej ziemi, zaczynam stygnąć. Nie można dwóm panom służyć. Nie da się. Przychodzi zagonienie, przychodzi powierzchowność i chłód. Ale standard pana Jezusa jest inny.

Pan Jezus powiedział tak, przeczytam z Ewangelii Mateusza (6 rozdział 31–33) :

„Nie troszczcie się więc i nie mówcie: Co będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: Czym się będziemy przyodziewać? Bo tego wszystkiego poganie szukają; albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane.”

Słuchajcie, to są bardzo trudne słowa. Wiecie, tych słów człowiek cielesny nie jest w stanie zrozumieć, nie jest w stanie zaakceptować tych słów, nie jest w stanie pójść za tymi słowami. To jest niemożliwe, to jest za trudne.
Te słowa można zrozumieć, zaakceptować, wejść w to — ale w Duchu. To jest bardzo trudne, ale to jest standard Pana Jezusa.

Są i inne grzechy nieposłuszeństwa. Przeczytam Przypowieści z 8 rozdziału werset 13:

„Bać się Pana — znaczy nienawidzić zła; nienawidzę buty i pychy, złych postępków oraz przewrotnej mowy.”

I dalej jeszcze z 29 rozdziału Przypowieści werset 23:

„Pycha przywodzi człowieka do upadku, lecz pokorny duchem dostępuje czci.”

W Księdze Abdiasza są takie słowa, posłuchajcie (rozdz.1 wersety 3–4):

„Pycha twojego serca zwiodła cię, który mieszkasz w rozpadlinach skalnych, swoją siedzibę umieściłeś wysoko, myśląc w swoim sercu: Kto mnie sprowadzi na ziemię? Choćbyś wzbił się wysoko jak orzeł, choćbyś założył swoje gniazdo wśród gwiazd, sprowadzę cię stamtąd — mówi Pan.”

I jeszcze z Listu Jakuba 4 rozdział, druga część 6 wersetu:

„Bóg się pysznym przeciwstawia, a pokornym łaskę daje.”

To taki werset wiążący te wszystkie poprzednie, które przeczytałem. Bóg się pysznym przeciwstawia, czyli jeżeli we mnie jest pycha, to ja walczę z Bogiem! To znaczy dalej, że mój duch jest chyba w stanie hibernacji. A jeżeli walczę z Bogiem, to walczę z wszystkimi dookoła. W jaki sposób? Przez osądzanie, oskarżanie, krytykowanie, poniżanie, wyśmiewanie i wszystkie te inne brzydkie rzeczy.

No i tak, kochani, można by długo, ale może już więcej nie będę kontynuował w tym tonie. Tak można by długo mówić, można by. Każdy z nas mógłby podać nawet z własnego doświadczenia, własnego życia mnóstwo grzechów, które są konsekwencją nieposłuszeństwa Bożemu Słowu, a które doprowadzają nas do miejsca, gdzie nie ma już nic, albo prawie nic, od czego nasz duch mógłby się choć troszkę ogrzać.

Kochani, i co dalej, i co dalej? No, dalej to jest tak jak zwykle u Pana Boga. Jest szansa, jest nadzieja. I chwała Bogu! Przeczytajmy z Listu do Rzymian z 8 rozdziału, od 10 wersetu:

„Jeśli jednak Chrystus jest w was, to chociaż ciało jest martwe z powodu grzechu, jednak duch jest żywy przez usprawiedliwienie. A jeśli Duch tego, który Jezusa wzbudził z martwych, mieszka w was, tedy Ten, który Jezusa Chrystusa z martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha swego, który mieszka w was. Tak więc, bracia, jesteśmy dłużnikami nie ciała, aby żyć według ciała. Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie; ale jeśli Duchem sprawy ciała umartwiacie, żyć będziecie. Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi. Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze! Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy. A jeśli dziećmi, to i dziedzicami, dziedzicami Bożymi, a współdziedzicami Chrystusa, jeśli tylko razem z nim cierpimy, abyśmy także razem z nim uwielbieni byli.”

Chwała Bogu! Jeszcze przeczytam taki werset, ja bardzo lubię ten werset i jak tylko mogę, to go czytam, to jest 2 Księga Kronik 7 rozdział 14 werset:

„ i ukorzy się mój lud, który jest nazwany moim imieniem, i będą się modlić, i szukać mojego oblicza, i odwrócą się od swoich złych dróg, to Ja wysłucham z niebios, i odpuszczę ich grzechy i ich ziemię uzdrowię.”

Alleluja! I jeszcze jeden werset z Ewangelii Marka, to jest 11 rozdział 24 werset:

„Dlatego powiadam wam: Wszystko, o cokolwiek byście się modlili i prosili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam.”

To są słowa Pana Jezusa. On sam je wypowiedział. A więc, kochani, to nie jest tak, że jesteśmy bezsilni, że diabeł używając tego świata, którego jest panem póki co, może nas ciągnąć za nos, może nami pomiatać, może z nami robić, co mu się podoba. To wcale tak nie jest. Wcale tak nie jest. On owszem robi to, ale tylko dlatego, że mu pozwalamy, że mu się nie przeciwstawiamy, a Boże Słowo mówi, że on jest pod naszymi stopami, że my mamy decydować, a nie on.

W Imieniu Pana Jezusa jest moc i są wszelkie warunki wokół nas, w nas, w nas wszystkich, wszelkie warunki po temu, aby nasz duch mógł zapłonąć na nowo i już nigdy nie gasnąć. To jest możliwe. To jest możliwe, ale też wiemy już z własnego doświadczenia, że to nie stanie się samo, że o to trzeba dbać, to trzeba pielęgnować, o to trzeba się troszczyć. Tego nie można zostawić tak samopas: Jakoś to będzie. Tak się nie da.

Czytamy: Z drżeniem, z drżeniem sprawujcie swoje zbawienie. To znaczy, że czegoś od nas się oczekuje. Pan Jezus powiedział też kiedyś takie słowa. Może je zacytujemy z pamięci: „Ogień przyszedłem rzucić na ziemię i jakże bym pragnął, aby już płonął”.

Kochani, czy Pan Jezus rzucił ten ogień na ziemię? Tak. Bo jeżeli przyszedł, to zrobił wszystko to, z czym przyszedł. A skoro powiedział, że ogień przyszedłem rzucić na ziemię, to znaczy, że go rzucił. To znaczy, że ogień jest na ziemi.

A dzisiaj Pan Jezus mówi: „Jakże bym pragnął, aby już płonął”. Czy zapłonie? Alleluja! Zapłonie, bo to zależy ode mnie i od ciebie. Dlatego, że Pan Jezus ten ogień rzucił. To zależy od naszego pragnienia, to zależy od naszej determinacji. To zależy od naszych decyzji połączonych z niezachwianą wiarą, że Panu Bogu też bardzo na tym zależy, aby ten ogień już płonął. Z wiarą w to, że to sam Bóg nas do tego pobudza, z niezłomną wiarą w to, że to On sam będzie nas prowadził i doprowadzi nas do zwycięstwa. Dlatego, że On chce, aby Boża chwała objawiła się na obliczu całej ziemi, a więc też w twoim i moim życiu.

Może powiesz:

— Alleluja, podoba mi się to, chcę w to wejść. Powiedz mi, co mam zrobić.

Więc, kochani, przede wszystkim to musimy sobie zrobić taką krótka przerwę. Dlatego, że przed Panem Bogiem nie wypada rzucać słów na wiatr. Po prostu nie wypada. Jeżeli podejmuję jakąś decyzję, jeżeli mówię coś do Niego, to muszę wziąć za te słowa odpowiedzialność. Dlatego, że tylko wtedy Pan Bóg potraktuje moje słowa poważnie i stanie za tymi słowami ze swoją mocą i ze swoim autorytetem.

Będę wołał, będę się modlił, będę starał się przez dwa tygodnie i w ciągu tych dwóch tygodni jeszcze nic się nie wydarzy. Czy będę miał cierpliwość, czy będę miał determinację, by stać w tym dalej? No, oczywiście tak. Dwa tygodnie to jeszcze nie tak długo.

Minie dwa lata i być może nic się jeszcze nie wydarzy. Czy będę miał cierpliwość, czy będę miał determinację, aby dalej w tym trwać? Czy zrezygnuję? Oczywiście, zawsze mogę zrezygnować, ale wtedy pozostanę jak taki piękny, błyszczący w słońcu sopel. I tylko tyle.

Jakiś czas temu Pan Bóg powiedział takie słowa: „Oto kładę przed tobą błogosławieństwo i przekleństwo, życie i śmierć. Ale proszę cię, proszę cię, wybierz życie, wybierz życie”!

I kochani, to mi mówi, że Pan Bóg stanie za każdą moją poważną decyzją, która będzie prowadziła mnie do życia. Stanie za każdą taką decyzją. A więc nie boję się już w tym momencie podjąć takie decyzje, bo wiem, że sam z siebie i tak niewiele mogę. Mogę co najwyżej pokazać Bogu moje serce, moje pragnienia. Moją może gotowość, a i tak On zrobi całą resztę. Bo tak naprawdę przecież to nie moje dzieło, tylko jego dzieło we mnie. Bo cóż ja mogę? W którymś miejscu czytamy, że nawet jednego milimetra, czy tam jest inna miara, nie mogę dodać do mojego wzrostu. Jestem bezsilny. Ale Bóg może.

Kochani, chcę zrobić wszystko, co potrzeba, aby przebudzenie przyszło do mojego życia. Chcę zrobić wszystko, co potrzeba, aby przebudzenie przyszło do mojego zboru. Chcę zrobić wszystko, co potrzeba, aby przebudzenie przyszło do tego miasta. I wiem, że jest to Bożą wolą dla mnie i dla ciebie. Z całą pewnością jest to Bożą wolą i dla mnie, i dla ciebie.

A więc, co zrobić? Powiem wam, co zrobić. Kochani, to będzie trudne. Może nawet bardzo trudne, ale poradzimy sobie. Nie pozwolimy, aby diabeł okradał nas z tego, co nam się słusznie należy. A więc, kochani, potrzebujemy zrobić trzy rzeczy. No, znowu kroki, co? Sześć kroków do…, dziesięć kroków do…, itd. No to może inaczej to sobie nazwijmy. Potrzebujemy się modlić, potrzebujemy czytać Boże Słowo i potrzebujemy być posłusznymi temu, co mówi Bóg. Trzy rzeczy.

Pozwólcie, ze króciutko, w dwóch słowach o nich opowiem, ale zaczynając od końca.

— Być posłusznymi. Właściwie jest to zupełnie jasne, zupełnie zrozumiałe. Bo jeżeli ja zwracam się do Boga mówiąc „Panie”, to znaczy, że zwracam się do Niego z pozycji sługi. No a jeżeli zwracam się do Niego z pozycji sługi, to wiecie — sługa nie dyskutuje nigdy z tym, co mówi pan. Bo jeżeli nie wykonam wszystkiego, co On mi polecił, i nie wykonam w tym czasie, w którym On mi polecił, to znaczy, ze jestem buntownikiem. Dobrze mówię? Chyba dobrze. A więc to, że powinniśmy być posłuszni, nie jest niczym jak gdyby odkrywczym, dlatego że to my sami, każdy z nas osobiście zwraca się do Boga „Panie”, czyli uznajemy jego władzę nad sobą. Tak przynajmniej ja to rozumiem. Chyba, że ktoś inaczej rozumie to słowo „Panie”. Ale jeżeli tak to zrozumiemy, a chyba tak to powinno być, to sprawa jest jasna.

— Druga rzecz: karmić się Słowem. Czytać Boże Słowo. Wiara jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Boże. Wiecie, tylko przez Boże Słowo poznam jego wolę. Tylko przez Boże Słowo zrozumiem jego plan dla mojego życia. I tylko Słowo buduje we mnie wiarę i wszystkie te inne rzeczy i inne okoliczności, które są mi potrzebne, abym żył. Abym żył oczywiście na miarę Pana Jezusa. Abym żył w Duchu, bo o takie życie nam w tej chwili chodzi.

— I trzeci element: modlitwa. Mam tutaj na myśli szczególnie modlitwę w Duchu, a więc modlitwę innymi językami. Każdy z nas wie z doświadczenia, jak długo potrafimy się modlić słowami, po polsku. Prawda? Jedni dłużej, inni krócej, ale wcześniej czy później kończą się nam pomysły. Natomiast w Duchu możemy się modlić dowolnie długo. Mało tego, bardzo często jest tak, że nie wiemy, jak się modlić. Nie wiemy o co się modlić i wtedy Duch Święty się modli przez naszego ducha. Wtedy, w czasie takiej modlitwy otwiera się kanał między Duchem Świętym a naszym duchem, między Bogiem a nami. I wtedy w czasie tej modlitwy, takiej spokojnej modlitwy w językach, przekazywane nam są, czy raczej naszemu duchowi, te wszystkie Boże tajemnice, przekazywane jest to Boże objawienie, które nam jest konieczne na dziś. Te wszystkie rzeczy, o których powinniśmy wiedzieć.

Jakie będą skutki takiego stania w modlitwie, czytaniu Słowa i w posłuszeństwie? Myślę, że takim pierwszym skutkiem będzie przekonanie o grzechu, pragnienie upamiętania, szczera pokuta. To będzie pierwsza rzecz, do której Duch Święty nas doprowadzi. Dlatego, że od tego się musi zacząć. Od tego zaczyna się zawsze, w każdej sytuacji. I nie ma innej możliwości, jeżeli nie przejdzie się przez przekonanie o grzechu, pragnienie upamiętania, jeżeli tego nie będzie w naszym sercu. Jeżeli nie będzie szczerej pokuty, to nie ma możliwości, aby wydarzyło się cokolwiek innego. Po prostu nie ma takiej możliwości. Ja przynajmniej tak to rozumiem na podstawie Bożego Słowa, ale myślę, że też się chyba ze mną zgodzicie. Nie ma innej możliwości.

A co będzie dalej? No, tego już nie będę dywagował, ale wiem na pewno, że te wszystkie następne rzeczy, które będą się działy w naszym życiu, będą takim potężnym świadectwem Bożej miłości i Bożej troski dla każdego z nas. To po prostu będą cudowne rzeczy.

Już kończąc chciałbym powiedzieć jeszcze kilka słów na temat tej modlitwy i czytania Bożego Słowa. Wiecie, ja tak to rozumiem, że ta modlitwa, to czytanie powinno odbywać się w takiej absolutnej wolności i w pełnej radości. To nie może być jakieś takie coś, co mnie będzie przygniatać. Coś, co muszę. To musi być wolność i radość.

I w związku z tym mam taką propozycję, żebyśmy zaczęli od dwóch minut dziennie modlitwy w językach i pięciu minut dziennie czytania Biblii. Dwie minuty modlitwy i pięć minut czytania. Kochani, ale te dwie minuty modlitwy to żeby była taka modlitwa, wiecie, z przepełnionego serca. Z otwartego serca. To taka modlitwa, w czasie której będę czuł, że wokół mnie stoi cały zastęp aniołów i pomagają mi w oddawaniu chwały Bogu. Taka modlitwa, kiedy będę czuł, że rzeczywiście jestem u stóp Bożego tronu. Kiedy będę czuł, że jakieś więzy są rozrywane. Dwie minuty.

Czy to dużo, czy mało? Ktoś powie: Ja się modlę dwie godziny codziennie, a ty mówisz o dwóch minutach? Ale ktoś inny powie: Boże, czy podołam? Czy dam radę? Dasz i ja dam. Razem damy. Zacznie się od dwóch minut, dojdzie do dwóch godzin. Ale i te dwie godziny muszą być w wolności i radości. To wszystko musi być robione z takiego właśnie pełnego serca. Bo jeżeli sobie postanowię: No dobrze, jak tak mówią, to wobec tego będę siadał do tej Biblii i będę klękał, będę się modlił. To nie o to chodzi. To nie o to chodzi. Niech to będzie krótkie, niech to będzie nawet westchnienie, ale niech będzie w tym moje serce. Niech będzie w tym to pragnienie, aby to doszło do Boga.

I tak samo, kiedy będziemy czytać Boże Słowo. Może się zdarzyć, że będę dzisiaj czytał te kilka minut i akuratnie będzie to takie miejsce, gdzie w ogóle tego nie zrozumiem co przeczytałem. I tak ma być na dzisiaj. Skoro tego nie zrozumiałem, to tak ma być na dzisiaj. Ale jutro Bóg odwoła się do tego miejsca i wszystko będę wiedział, i wszystko będę rozumiał. I uczyni wielkie rzeczy przez to właśnie miejsce, chociaż dzisiaj nie będę tego rozumiał. A więc, kochani — w wolności i w pokoju.

Modlitwa, Słowo, posłuszeństwo. Jeśli się zdecydujemy, to bądźmy w tym zdyscyplinowani. Myślę, że brak dyscypliny to też jakaś tam rzecz, ale to już może nie dzisiaj o tym.

A więc, kochani, jakby dwie takie możliwości: płonący duch i pięknie wyglądający sopel. Amen.

(Tekst spisano z kasety audio. Spisał Jurek Konieczny)