Dokąd, Polsko?

W Polsce dzieją się rzeczy dziwne. Panujący teraz zamęt na scenie politycznej nie jest sprawą zwyczajną. Sytuacja jest bardzo wyjątkowa. Polska szuka drogi. Polska poszukuje długofalowej perspektywy rozwojowej na przyszłość. Nie w sferze politycznej czy gospodarczej, lecz raczej w sferze ideologicznej, duchowej. I nie chodzi tylko o nasze własne przekonania i dążenia. W naszych zmaganiach uczestniczy także świat duchowy. O przyszłą sylwetkę i rolę naszego narodu toczy się walka także w sferze niewidzialnej.

Bóg ma dla każdego narodu wspaniały plan. Wydarzenia historyczne przyczyniają się do jego realizacji. Zabory, dwudziestoletnia niepodległość, sześć lat okupacji, czterdzieści lat komunizmu i osiemnaście lat wolności to nie dzieło ślepego losu i nie tylko wypadkowa ścierania się różnych przeciwstawnych sił, lecz także wynik Bożej ingerencji w bieg historii. Przez te wszystkie wydarzenia Bóg pracował i pracuje nad nami, dążąc do ukształtowania nas i przygotowania do realizacji naszego zaszczytnego przeznaczenia.

W okresie międzywojennym byliśmy tacy jak byliśmy. Faszyzm i hitleryzm to okresy, podczas których polska mentalność ulegała stopniowo ewolucji. Mówiąc w wielkim skrócie, panujące reżimy uczyły nas, jak bardzo zły jest przymus, dyktatura, tyrania. A jednocześnie Wolna Europa, której uosobieniem była sylwetka Jana Nowaka Jeziorańskiego, wdrażała nas w zasady wolności, demokracji, pluralizmu i tolerancji, czyli w podstawowe wartości cywilizacji Zachodu. Dzięki tym procesom cały szereg naszych przykrych i żenujących wad narodowych zostało wyeliminowanych lub przynajmniej osłabionych.

To pod wpływem tych dwustronnych lekcji ukształtowała się polska opozycja, która potem wydała Solidarność oraz sylwetki wielu wybitnych Polaków łącznie z Janem Pawłem II. To oni dokonali potem bezkrwawego obalenia komunizmu i nadawali Polsce kierunek i kształt podczas trudnych przekształceń ustrojowych. Dzięki tym lekcjom historii ten kształt i kierunek, nadawany Polsce po roku 1989, był różny od kształtu Polski międzywojennej, mocno przesiąknięty ideami Zachodu.

— A jak rozumieć wydarzenia lat 2005 – 2007? — Wszystko wskazuje na to, że podejmowany jest wysiłek kontestacji i zanegowania tego dotychczasowego kierunku i następuje świadoma próba nawrotu do ideologii i mentalności Polski międzywojennej. Chodzi więc nie tylko o negację ubiegłych dziewiętnastu lat, lecz o negację całego długiego 70-letniego okresu historycznego i tego wszystkiego, czego Bóg w tym czasie nas uczył. Chodzi o próbę cofnięcia zegara dziejów i wymazania z świadomości narodu jego 70-letniego dziejowego doświadczenia. Ludzie, którzy podejmują ten wysiłek, świadczą o tym, że tych historycznych lekcji nie odrobili i swoją mentalnością tkwią głęboko w przeszłości.

Tę tradycyjną mentalność cechują między innymi stereotypy takie jak chorobliwe wynoszenie polskości i katolicyzmu, prowadzące do dyskryminacji mniejszości narodowych i religijnych, utożsamianie patriotyzmu z niechęcią i wrogością do narodów sąsiednich, kult wojskowości i walki zbrojnej, przejawy antysemityzmu, ogólny brak tolerancji, tendencje do narzucania innym własnych przekonań siłą i niezdolność zaakceptowania zasad równości i demokracji. W Polsce przedwojennej mentalność taka prowadziła między innymi do tłumienia opozycji, więzienia niektórych jej przedstawicieli w Berezie Kartuskiej, doprowadziła do zamordowania prezydenta Gabriela Narutowicza, zmusiła Wincentego Witosa do uchodźstwa, była przyczyną nagonki antyżydowskiej.

Przebiega więc doniosła i brzemienna w skutki walka ideologiczna o przyszły obraz Polski. Niestety, wydaje się, że w znacznej większości Polacy nie rozumieją istoty tego procesu. Co najwyżej zaledwie wyczuwają, o co chodzi, ale nie są na razie w stanie tego wyartykułować. W toczących się kampaniach i sporach dominują tematy zastępcze takie jak dekomunizacja, rozbijanie układów, walka z korupcją. Żadna opcja polityczna nie jest w stanie przedstawić przejrzystego pozytywnego programu. Prawie nikt nie dotyka istoty mającej miejsce konfrontacji ideologicznej. Świadczy to o tym, że te przeobrażenia, jakie nastąpiły w Polsce w ciągu ostatnich 70 lat, nie są w pełni uświadomione. I dlatego zapewne potrzebne było to krótkie doświadczenie dziejowe, przez jakie niedawno przechodziliśmy. Ta zaskakująca próba nawrotu do ideologii sprzed 70 lat musi zapewne jeszcze trochę potrwać, abyśmy poczuli „na własnej skórze” i uświadomili sobie, w czym tkwi istota sprawy. I dopiero wtedy będzie mógł powstać front ideologiczny, odwołujący się świadomie do prawdziwych wartości na miarę XXI wieku.

— Jakie są to wartości? Czy chodzi tylko o to, by Polska w pełni „weszła do Europy” z jej humanizmem, kosmopolityzmem, relatywizmem moralnym, niechęcią do korzeni chrześcijańskich, „wolnością” dla aborcji i eutanazji oraz przywilejami dla mniejszości seksualnych? — Z całą pewnością Pan Bóg kocha Polskę i Europę o wiele bardziej, niż aby do tego dopuścić. Z całą pewnością przeżywaliśmy koszmary hitleryzmu i stalinizmu nie po to, aby teraz wrócić do pełnego mankamentów stanu sprzed 70 lat, i nie po to także, aby teraz małpować bezkrytycznie rozwiązły Zachód z jego chrystofobią. Nadszedł czas odnowy moralnej i duchowej. Nadszedł czas wyciągnięcia wniosków i ogólnej nauki zarówno z historii ostatnich 70 lat, jak i z aktualnej sytuacji w Polsce i Europie.

Prawo i sprawiedliwość to doniosłe hasła. Bo bezprawia i niesprawiedliwości jest w naszym postępowaniu co nie miara. Jednak nie jest dobrym pomysłem zamiar wprowadzania ich pod przymusem, przez zastraszanie, publiczne eksponowanie winnych, forsowanie drakońskich kar, węszenie i domniemywanie zła wszędzie i u wszystkich. W świetle Pisma Świętego podejście takie jest na miarę Starego Testamentu, z góry Synaj. Już dwa tysiące lat temu Bóg pouczył nas, że droga ta jest nieskuteczna, i wskazał nam lepszą, skuteczniejszą. Zamiast zsyłać gromy, zesłał ciepłe promienie słoneczne. Zamiast nakazywać, złożył ofertę. Zamiast przymuszać, zaprosił. Zamiast zniewalać, pozwolił na dobrowolny wybór. Nauka Chrystusa to wspaniały program naprawy życia jednostek i całego społeczeństwa. Przez wiele lat uczył nas tego wytrwale Jan Paweł II. Żaden europejski kraj nie jest tak bliski tym ewangelicznym ideałom jak Polska. Żaden nie słyszał i nie wchłonął tylu zachęt, wezwań i apeli. Już najwyższy czas wprowadzić to nauczanie w czyn dla dobra naszej Ojczyzny i całej Europy.

— Co więc należy robić? Jakie hasła miałyby dominować w działalności politycznej i w naszym codziennym życiu? — Spróbujmy wymienić chociaż niektóre: Szacunek i życzliwość. Miłosierdzie i przebaczenie. Uczciwość i rzetelność. Szczodrość i ofiarność. Skromność i pokora. Słowa takie i im podobne padają często z ambon, ale na tym niestety się kończy. Już czas, by zaczęli je wypowiadać ludzie mediów, dziennikarze, politycy i zwykli obywatele. I nie tylko wypowiadać, lecz także promować swoim własnym przykładem.

To nie jest żadna utopia. To jest wykonalne i wcale nie takie trudne. Ale wymaga to osobistej decyzji każdego z nas. A w ślad za tymi decyzjami odnowa Kraju rozpędzi się i potoczy jak lawina. W ciągu krótkiego czasu mogą nastąpić zdumiewające zmiany. Zauważy je Europa i ta „polska infekcja” rozprzestrzeniać się zacznie po całym kontynencie. Wtedy doniosłe znaczenie Polski na arenie międzynarodowej będzie dla każdego mieszkańca Europy oczywiste. Bóg ma dla nas wspaniały program. Zrealizujmy go!

Józef Kajfosz (Artykuł powstał w roku 2007)