CEL JEGO PRZYJŚCIA


Syn Boży przyszedł na świat. Jak co roku, życie na kilka dni wypadnie z ustalonego rytmu. Będą gorączkowe zakupy przedświąteczne, porządki domowe, dużo jedzenia; świecić będą choinki, brzmieć będą kolędy. Potem wszystko się uspokoi i wróci do normy. Zamiast jednak dać się wciągnąć w ten tradycyjny zgiełk świąteczny, lepiej byłoby usiąść gdzieś na osobności i w ciszy rozważyć, dlaczego dzieje się to wszystko, w jakim celu On przyszedł i jakie to ma znaczenie dla mnie osobiście. Wszyscy odczuwają, że Jego przyjście było wielkim wydarzeniem, że wtedy, prawie dwa tysiące lat temu, stało się coś nadzwyczajnego, i dają temu na swój sposób wyraz, obchodząc święta Bożego Narodzenia. Niestety jednak niewielu zdaje sobie jasno sprawę z prawdziwego znaczenia tego wydarzenia, a jeszcze mniej jest świadomych jego znaczenia osobiście dla siebie. Dlatego pozwólmy niech On sam i Jego Słowo mówią do nas na ten temat.

— PRZYCHODZĘ, ABY WYPEŁNIĆ WOLĘ TWOJĄ O BOŻE (Hbr 10:7)

Przyjście Jego nie było wydarzeniem przypadkowym ani jakimś zbiegiem okoliczności. Przyszedł, gdyż taka była wola Boża, gdyż tak przewidywał odwieczny plan niebios. Wszystko także, co mówił i czynił, było realizacją woli Bożej, wszystko, co Go spotkało i co wykonał, było wypełnieniem tej woli. Kto Go lekceważy, lekceważy Bożą wolę; kto się Mu sprzeciwia, sprzeciwia się woli Bożej.

— PRZYSZEDŁEM W IMIENIU OJCA MEGO (Jn 5:43)

Nie czynił nic dla siebie, nie dążył do żadnych własnych celów, nie realizował własnych planów i zamiarów. Nie reprezentował samego siebie, nie mówił i nie działał we własnym imieniu. Przyszedł w imieniu Ojca z Jego pełnomocnictwem, z Jego autorytetem. Jego słowa były słowami Ojca. Jego czyny były czynami Ojca. Kto w Niego wierzy, wierzy w Ojca, kto Jego miłuje, miłuje Ojca. Kto Jego widzi, widzi Ojca. Ojciec był w Nim, a On w Ojcu.

— PRZYSZEDŁEM NA ŚWIAT, ABY DAĆ ŚWIADECTWO PRAWDZIE (Jn 18:37)

Wśród gęstwiny najróżniejszych kierunków, idei, prądów i systemów, w hałaśliwej wrzawie reklamy, agitacji i propagandy, jeden tylko cichy głos jest głosem absolutnej, obiektywnej i ostatecznej prawdy. Pochodzi ona z niebios i przyniósł ją na ziemię Ten, który jest Prawdą, Świadek wierny i prawdziwy. Jest to prawda wszechstronna o sensie i przeznaczeniu świata, jego przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, o pochodzeniu i przeznaczeniu człowieka i sensie Jego życia, o rzeczach ziemskich i pozaziemskich. Jest to głęboka prawda teoretyczna, zarazem jednak niezmiernie praktyczna, do codziennego użytku dla samego człowieka. Jest to prawda dla wszystkich ludzi od Piłata aż po Barabasza. Do prawdy dochodzi tylko ten, kto dochodzi do Boga.

— PRZYSZEDŁEM NA ŚWIAT, ABY NIE POZOSTAŁ W CIEMNOŚCI NIKT, KTO WIERZY WE MNIE (Jn 12:46)

Kto jest z prawdy, słucha Jego głosu. Taki nie pozostaje w ciemności, gdyż prawda otworzyła jego oczy. Oświeciła go światłość, która przyszła z nieba i przez wiarę w Tego, który jest światłością, przeszedł z ciemności do światłości. Podczas gdy tak wielu gubi się w swoich domysłach i pomysłach, ten, kto wierzy w Niego, kroczy drogą jasną, unika mrocznych pułapek i zmierza prosto do celu, który przed nim widnieje.

— PRZYSZEDŁEM NA TEN ŚWIAT NA SĄD, ABY CI, KTÓRZY NIE WIDZĄ, WIDZIELI, A CI, KTÓRZY WIDZĄ, STALI SIĘ ŚLEPYMI (Jn 9:39)

Nie wszyscy stają się widzącymi. Wielu było i jest takich, których Jego przyjście pogrążyło w ślepotę. Zamiast iść do światłości, bardziej umiłowali ciemność, sprzeciwiają się świadectwu prawdy, gardzą słowami Tego, który mówi w imieniu Ojca, przez co ściągają na siebie sąd i stają się ślepymi. Swoje własne mniemania i zapatrywania stawiają wyżej od światła prawdy, pochodzącego z nieba. Gdyby nie przyszedł i do nich nie mówił, nie mieliby grzechu, lecz teraz nie mają wymówki z powodu grzechu swego.

— PRZYSZEDŁ BOWIEM SYN CZŁOWIECZY, ABY ZBAWIĆ TO, CO ZGINĘŁO (Mt 18:11)

Zginęli wszyscy, gdyż wszyscy zgrzeszyli. Zguba, będąca następstwem grzechu, nie zagraża dopiero ludziom, lecz już ich spotkała. Są duchowo umarłymi w grzechach — zginęli. Z tego stanu jest jedyne tylko wyjście — zbawienie dokonane przez Syna Człowieczego. Kto skorzysta z tej jedynej okazji, przechodzi ze śmierci do życia. W drodze łaski zostaje z niego zdjęty skazujący wyrok Boży i w ten sposób człowiek zostaje uratowany.

— NIE PRZYSZEDŁEM BOWIEM SĄDZIĆ ŚWIATA, ALE ŚWIAT ZBAWIĆ (Jn 12:47)

Nie przyszedł, by wydawać wyroki skazujące, lecz przyszedł, aby ułaskawiać. Nie chce, aby ktoś ze świata zginął i nikogo nie sądzi. Przyszedł, aby wyratować świat ze zguby, w którą popadł na skutek grzechu. Uczynił wszystko, aby nikt nie zginął. Jeśli mimo to ludzie giną, dzieje się to z ich własnej woli i wyboru, na skutek świadomego odrzucenia warunków łaski, na skutek nie skorzystania z ofiary Baranka Bożego, która tak wiele Go kosztowała.

— PRZYSZEDŁEM NA TĘ GODZINĘ (Jn 12:27)

Chodzi o godzinę krwawego potu w Getsemane, a następnie godziny mąk, biczowania i konania na krzyżu, godziny, w których nawet słońce odmówiło świecić. Nie był to tragiczny koniec nieszczęśliwego przywódcy, lecz punkt kulminacyjny Bożego planu ratunku świata, ratunku ciebie i mnie. „Ta godzina” nie spotkała Go niespodzianie, jak spotykają ludzi różne przypadki losowe. Wiedział On, co Go czeka. Całe Jego życie upływało w cieniu „tej godziny”, godziny strasznego zmagania, ale też godziny triumfalnego zwycięstwa, godziny przełomowej w historii świata, godziny decydującej o wiecznym losie każdego człowieka.

— NIE PRZYSZEDŁEM WZYWAĆ DO UPAMIĘTANIA SPRAWIEDLIWYCH, LECZ GRZESZNIKÓW (Mk 2:17)

Prawda przez Niego głoszona i Jego ofiara są wezwaniem do upamiętania się, do właściwego ustosunkowania się do tych istotnych faktów. Kto czuje się sprawiedliwy, oszukuje samego siebie. Kto natomiast przyznaje się do swojego grzesznego i zgubionego stanu i odpowiada na wezwanie Zbawiciela, otrzymuje od Niego ratunek, przebaczenie, oczyszczenie i nowe życie. Staje się nowym stworzeniem, grzech ustępuje z widowni jego życia i wszystko staje się nowym. Życie tych, którzy weszli na drogę zbawienia i stali się nowym stworzeniem, nie jest jednak usłane samymi różami.

— NIE MNIEMAJCIE, ŻE PRZYSZEDŁEM PRZYNIEŚĆ POKÓJ NA ZIEMIĘ. NIE PRZYSZEDŁEM PRZYNIEŚĆ POKÓJ, ALE MIECZ (Mt 10:34; Łk 12:51)

Rewolucja, dokonana dla zbawienia świata, napotyka na zacięty opór tych, którzy trwają w ciemności i grzechu. „Pięciu w jednym domu będzie poróżnionych, trzej z dwoma, a dwaj z trzema; Będą poróżnieni ojciec z synem, a syn z ojcem, matka z córką, a córka z matką, teściowa ze swą synową, a synowa z teściową” (Łk 12:52-53). „A wyda na śmierć brat brata i ojciec syna i powstaną dzieci przeciwko rodzicom i przyprawią ich o śmierć” (Mt 10:21). Nie wolno zapominać, że dzieło Mesjasza zawiera w sobie i ten element. Inspiratorem tego rozdwojenia i prześladowania jest diabeł.

— SYN BOŻY NA TO SIĘ OBJAWIŁ, ABY ZNIWECZYĆ DZIEŁA DIABELSKIE (1Jn 3:8)

Jezus Chrystus wtargnął na teren zajmowany przez księcia tego świata, uzurpatora władzy nad światem i rozpoczął z nim walkę. Ta walka już się rozegrała, zwycięstwo już zostało zdobyte. Wszystkie dzieła diabelskie przeznaczone są na zniszczenie, razem z tymi, którzy pozostają w jego obozie, stoją po jego stronie. I chociaż on się sprzeciwia i nawet atakuje dzieci Boże, wiedząc iż czasu ma niewiele, mają one moc zagasić jego strzały ogniste i zwyciężyć go przez krew Baranka i przez słowa świadectwa swego, powołując się na zwycięstwo odniesione przez ich Mistrza i Pana.

— NIE MNIEMAJCIE, ŻE PRZYSZEDŁEM ROZWIĄZAĆ ZAKON ALBO PROROKÓW; NIE PRZYSZEDŁEM ROZWIĄZAĆ, LECZ WYPEŁNIĆ (Mt 5:17)

Wymagania Boże w stosunku do człowieka nie zostały przez Mesjasza ani unieważnione, ani złagodzone. On był pierwszym, który je w całości i bez reszty wypełnił. Kto nie stał się nowym stworzeniem, pozostaje nadal pod literą zakonu i pod przekleństwem Bożym za jego naruszenie. Kto jednak przyjął Jezusa Chrystusa i zanurzył się w Nim, ten przyoblókł Jego sprawiedliwość i przez Niego stał się zdolnym żyć na upodobanie Boże, wypełniać zakon w nowości ducha, a nie według przestarzałej litery.

— OGIEŃ PRZYSZEDŁEM RZUCIĆ NA ZIEMIĘ I JAKŻEBYM PRAGNĄŁ, ABY JUŻ PŁONĄŁ (Łk 12:49)

Ogień towarzyszy spalaniu. Coś materialnego zostaje strawione, dając energię cieplną. W Starym Przymierzu spalano ciała zwierząt ofiarnych na wdzięczną wonność Panu. Bóg rzucił ogień na ofiarę Eliasza, przez co lud poznał, że Pan jest Bogiem. Paliwem ofiarnym dla ognia, który rzucił na ziemię Pan Jezus, są ciała Jego naśladowców, a wonią przyjemną jest owoc ich duchowej służby, przez którą Bóg zostaje poznany i uwielbiony. „Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza” (Rz 12:1). Ciało i krew Królestwa Bożego nie odziedziczą. Są one przeznaczone na strawienie przez ogień trudów i doświadczeń w służbie Chrystusa. Bardzo pragnie On, aby ten ogień płonął, dając otoczeniu ciepło i światło.

— PRZYSZEDŁEM, ABY MIAŁY ŻYCIE I OBFITOWAŁY (Jn 10:10)

Ten dobry Pasterz życie swoje położył za owce. Jego owcami są ci, którzy głosu Jego słuchają i idą za Nim. Ci otrzymują od Niego życie. Nie życie doczesne, które jest tylko powolnym umieraniem, lecz życie wieczne. Rozpoczyna się ono nie po śmierci, lecz z chwilą, kiedy stają się Jego własnością, kiedy świadomie i dobrowolnie wstępują w Jego ślady. Dopiero to życie, które On daje, jest prawdziwym życiem. Życiem pełnym, szczęśliwym, bogatym i obfitującym nie w przemijające dostatki materialne, lecz w wartości niezniszczalne, wieczne i wspaniałe. Jego owce są uczestnikami Bożej natury, są królami i kapłanami, są współdziedzicami nieba i ziemi. Należeć do Jego owczarni, Kościoła wszystkich omytych Jego krwią i zjednoczonych z Nim w jednym Duchu, to największy zaszczyt, największa kariera, jaką człowiek może osiągnąć w swoim życiu. Zaszczyt ten nie jest zastrzeżony dla uprzywilejowanych, lecz dla wszystkich, którzy usłyszawszy Jego wezwanie, aby iść do Niego, odpowiedzieli na nie, przyjęli Go i otrzymali moc, aby stać się dziećmi Bożymi.


Taki był cel Jego przyjścia. Nie wiele celów, lecz jeden, gdyż wszystkie te wypowiedzi Słowa Bożego o Jego przyjściu są fragmentami jednej całości. Całość ta została przez Jezusa Chrystusa wspaniale zrealizowana. Żadna z tych wypowiedzi nie pozostała bez pokrycia w faktach. Świadczy o tym życie, śmierć i zmartwychwstanie Syna Bożego, świadczą niezliczone tysiące tych, którzy przeżyli prawdziwość tych słów na sobie. Słowa te wytrzymały próbę czasu dwudziestu wieków i nie utraciły nic ze swej aktualności na dzień dzisiejszy.

Każdy z nas jednak miałby zadać sobie pytanie, czy cel Jego przyjścia został już zrealizowany w jego życiu. W czasach Chrystusa żyli ludzie, którzy „wzgardzili postanowieniem Bożym o nich samych” (Łk 7:30). Przyjście Mesjasza i Jego dzieło dotyczy nas wszystkich. Nie pozwólmy, aby pamiątka Świąt Narodzenia Pańskiego sprowadziła się tylko do rzeczy zewnętrznych i do sentymentalnych wspomnień o Jezusie malusieńkim, o żłóbeczku, stajence i pieluszkach. Nie gardźmy postanowieniem Bożym o nas samych. Wykorzystajmy pamiątkę Jego narodzenia do otwarcia na oścież naszych serc, aby cel Jego przyjścia w stosunku do nas mógł się urzeczywistnić w całej pełni.

J. K.