Cechy prawdziwej pobożności

  Audycja nr: 219
Przygotował: Pastor Henryk Zagrodnik
Tekst biblijny: Ewangelia św. Łukasza 15:1–7
Data opublikowania: 07. 02. 2004
Czas odtwarzania: 21:20 min
Rozmiar pliku: 2559 kB
                        Posłuchaj/Pobierz

Z Ew. Łuk.15,1-7 czytamy: „Przybliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby GO słuchać. I szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie, mówiąc: Ten grzeszników przyjmuje i jada z nimi. I powiedział im to podobieństwo mówiąc: Któryż z was człowiek, mając sto owiec i straciwszy jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu i nie idzie za tą, która zginęła, dopóki jej nie znajdzie? I znalazłszy kładzie ją na ramiona swoje i raduje się.... taka będzie radość w Niebie z jednego grzesznika, który się opamięta.”

Ten piękny wyjątek o dobrym pasterzu, czy może być większy przykład miłości ku nam, grzesznym ludziom, jak ten, w którym PAN JEZUS jest przedstawiony jako szukający nas pasterz, który pragnie nas pozyskać i zbawić? Czytając to, wiemy dobrze, że nie jest to przykład bez pokrycia. Wiemy, że jest to prawda. PAN JEZUS dał nam wszystko, co miał, swoje życie i serce i w zamian żąda od nas naszego serca. „Synu mój, daj mi serce swoje,”- brzmi Jego prośba. Pragnie ON, abyśmy tak GO kochali, jak ON nas kocha, byśmy byli gotowi dla Niego poświęcić wszystko, jak ON wszystko dla nas poświęcił. Pragnie, byśmy zawsze żyli według Jego świętych słów i objawionej nam Jego świętej woli. Daje nam w ten sposób fundament dla budowy prawdziwego życia doczesnego i wiecznego. Budowę takiego życia zwykliśmy nazywać chrześcijańską pobożnością.

Pobożność to pojęcie, które często źle jest rozumiane. Nieraz w ogóle nie staramy się zrozumieć, na czym ono polega i w czym tkwi jego istota. Traktowana powierzchownie i niepoważnie, jest przedmiotem niedowierzania, szyderstwa a nawet nienawiści. Być prawdziwie pobożnym a udawać pobożność, to dwie rzeczy, które różnią się od siebie jak ogień i woda lub jak światłość i ciemność. Udawana pobożność to obłuda, oszukiwanie bliźnich i siebie, to zamiar oszukania również BOGA. I jeśli człowiek może oszukać bliźnich, to w żadnym razie nie może oszukać BOGA. W Ew. Jana 2,23-25 jest powiedziane, że „wielu uwierzyło w Imię JEZUSA, widząc cuda, które czynił. Ale JEZUS nie powierzał im siebie, dlatego, że znał wszystkich. I nie potrzebował, aby MU, kto świadczył o człowieku, albowiem wiedział, co jest w człowieku.”

Zewnętrzna szata pobożności tych ludzi bywa bardzo piękna. Uwierzyli przecież w PANA JEZUSA cóż może być bardziej piękniejszego! Ale czytamy, że PAN JEZUS nie powierzał im Siebie; znał ich, wiedział, że ich wiara jest powierzchowna, i że niebawem ci sami ludzie będą krzyczeć: „ukrzyżuj, ukrzyżuj GO! Gdy PAN JEZUS nie otworzy komuś Swojego serca i nie powierzy mu Siebie samego, to oznacza, że jego wiara i pobożność zostały chybione. Jaka smutna rzeczywistość i jakaż wielka tragedia! W przeczytanym wyjątku Ewangelii Łukasza przedstawieni są ludzie, którzy zdaje się, są zaprzeczeniem wszystkiego, co łączy się z religią, z praktykami kościelnymi i z pobożnością. Byli to celnicy, grzesznicy, jawni odstępcy od czci i wiary. Lecz w ich sercach żarzyła się tęsknota za czystością, świętością, za BOGIEM. Gdy tylko pojawił się PAN JEZUS, zaraz zbliżyli się do Niego, bo tu nie spotykała ich pogarda, lecz dobroć i miłość. Odepchnięci przez świat, zawiedzeni w swoich nadziejach i oczekiwaniach, znaleźli w PANU JEZUSIE wielkiego przyjaciela, który ich przygarnął. Znaleźli serce, które dla nich biło i dla nich dało się ukrzyżować. Cóż mogli MU dać w zamian? Oddali MU siebie samych, swoje serce. Tak czytamy w Ewangelii o celniku i Zacheuszu, który pragnął tylko widzieć PANA JEZUSA.

Potem czytamy o celniku Lewim, późniejszym Ap. Mateuszu, który wszystko zostawił i poszedł za PANEM JEZUSEM. Podobnie tak, czytamy o Piotrze, Pawle, Magdalenie i wielu innych. W tym stosunku PANA JEZUSA do grzeszników i grzeszników do PANA JEZUSA nie znajdujemy nic, co świadczyłoby o istnieniu jakichś reguł, tradycji, przepisów kościelnych czy dogmatów. Z jednej jak i z drugiej strony było serce, była miłość i bezgraniczne oddanie i poświęcenie. Był dobry Pasterz, który wszystko czynił, aby ratować zagubioną owcę, która była zabłąkana i zgubiona, którą Pasterz wybawił od niechybnej śmierci, to były Jego ramiona i wspólna niewysłowiona radość. Tak pojęte postępowanie wyklucza wszelką myśl o powierzchowności, obłudzie i zakłamaniu. Ap. Paweł w 1 Tym.4,8 pisze: „Pobożność jest do wszystkiego pożyteczna, mając obietnicę życia teraźniejszego i przyszłego.” W kontekście jest mowa także o ćwiczeniu. Rozumiemy zatem, że pobożność powinna mieć coś wspólnego ze stałym praktykowaniem, z ciągłym ćwiczeniem czegoś, co jest związane z chwałą BOŻĄ i zbawieniem duszy. Od razu jednak musimy sobie powiedzieć, że nie ma to nic wspólnego z chodzeniem do kościoła, z codzienną spowiedzią i przystępowaniem do komunii. Na tym punkcie popełnia się najwięcej nadużyć i dopuszcza się największych profanacji. Ma się przekonanie, że czci się w ten sposób BOGA. Ale w Piśmie Św. przedstawiona droga do pobożności jest inna.

Zwróćmy uwagę na przeczytaną Ewangelię. Do PANA JEZUSA zbliżali się grzesznicy. Czy mogliby grzesznicy zbliżać się do PANA JEZUSA, gdyby ON się do nich nie zbliżał i gdyby nie wytworzył atmosfery ośmielenia ich i nie dał możliwości bezpośredniego kontaktu z NIM? Otóż to! Do BOGA możemy przyjść przez CHRYSTUSA PANA i w Jego świętym Imieniu i bez żadnych pośredników. Wystarczy, że w prostocie serca przemówisz do Niego tak, jak mówisz do przyjaciela i czy to będzie w kościele, w domu czy w szczerym polu, ON cię słyszy i na szczere modlitwy twoje ci odpowie. By ten kontakt z PANEM JEZUSEM był stały, trzeba utrzymywać go przez codzienne czytanie Jego Słowa zawartego w Piśmie Św. i przez stałą modlitwę serca, a nie tylko ust, wyrażającą MU wszystkie pragnienia i potrzeby życia. ON zaś nie pozostawi cię bez odpowiedzi i pomocy. Pośpieszy ON do ciebie, bo w tym jest Jego radość, gdy może grzesznikom uczynić dobrze. Najwięcej w tych wypadkach, gdy chodzi o zdjęcie brzemion naszych grzechów i nieprawości.

Drogi Przyjacielu spróbuj praktykować pobożność opartą na bezpośrednim kontakcie z PANEM JEZUSEM. ON Sam chce cię trzymać w swoich ramionach. Jednym z najdotkliwszych cierpień naszej cywilizacji jest samotność człowieka otoczonego ludźmi. Zagonieni i zagubieni w chaosie i hałasie codzienności, zapominają nieraz o samotności, ale kiedy znajdą się w czterech ścianach w wielkie święta, obchodzone niegdyś w gwarze rodzinnym, nie mogą wytrzymać pustki wokół siebie. A dzieje się to nie na bezludnej wyspie, lecz w wielkich miastach, wśród słyszalnego rytmu życia i na oświetlonych ulicach. Wydawałoby się, że człowiek naszych czasów zamienił mrok w światło, A jednak właśnie, to wielkie miasto jest kamienną pustynią zaludnioną samotnymi ludźmi. Modlitwa, mimo konstruktywnych i głębokich ludzkich wartości, może łatwo ulec zwyrodnieniu, kiedy proszący więcej ceni to, o co prosi, niż Tego, do którego prośbę kieruje. Wówczas, w razie odmowy, występuje niezdolność wniknięcia w motyw odmowy, obraza, zerwanie kontaktu, a może nawet akt wrogości.

Los człowieka jednak zależy nie tylko od BOGA, ale także od działania innych, inteligencji i woli oraz niego samego, gdyż Stwórca dał wszystkim ludziom wolność działania a nawet robienia ruiny z własnego życia. Kazał zaś modlić się, nie dlatego, że modlitwa potrzebna jest BOGU, lecz dlatego, że potrzebna jest człowiekowi. Ma ona głęboki sens wychowawczy. W życiu religijnym konieczna jest osobista, własna, wyrastająca z nas w sposób naturalny podstawa czci, zaufania i miłości do BOGA. Żeby BÓG stał się dla nas BOGIEM a nie bożyszczem, które się czci, ale które jest obce albo martwe, musi ON stać się najpierw BOGIEM osobistym, BOGIEM „moim.” Cała bieda polega na tym, że my „odmawiamy” modlitwę zamiast modlić się. Np. „odmawiamy” OJCZE nasz..... zamiast przeżywać ją jako rzeczywistą rozmowę z BOGIEM na temat wszystkich spraw życia, w którym jesteśmy zamieszani i zamiast wcielać je w życie jako plan BOŻY na każdy dzień i na wszystkie wieki. Zbyt słabe jest nasze „Amen.” Ale zawsze można zacząć od nowa.

W związku z przeludnieniem i wzrostem tempa życia, wszyscy odczuwają brak czasu, przeżywają nerwowe wyczerpanie. To ograniczenie w czasie i przestrzeni i częste stany napięć nerwowych, mogą wytworzyć ujemne zmiany w organizmie ludzkim. A więc utrata regularnych okazji do samotności w modlitwie. Każdy chrześcijanin potrzebuje chwili sam na sam z PANEM, potrzebuje wewnętrznego odnalezienia swojej istoty. Najbardziej cennymi są chwile modlitwy nad czytanym Słowem BOŻYM. Coraz mniej mamy czasu na te sprawy i coraz trudniej jest nam skupić się na jednym temacie. Pismo Św. powiada: „Jeżeli pilnie będziesz słuchać głosu PANA, BOGA swego, wiernie wypełniając wszystkie Jego nakazy, ON wywyższy cię ponad wszystkie narody ziemi....będziesz błogosławiony w mieście i błogosławiony na polu.”( 5Mojż.28,13).

Módlmy się!

Drogi nasz PANIE JEZU! Prosimy CIĘ, naucz nas zbliżać się do Ciebie i do Twoich świętych rąk codziennie i czerpać z nich potrzebną siłę i mądrość dla chwały BOŻEJ i naszego zbawienia. Amen.

(55–B1)