Przebaczone winy, darowane długi

    Lecz to jest post, w którym mam upodobanie: że się rozwiązuje bezprawne więzy, że się zrywa powrozy jarzma, wypuszcza na wolność uciśnionych i łamie wszelkie jarzmo…
Iz 58: 6    

Celem Bożej pracy nad człowiekiem jest jego ukształtowanie na obraz i podobieństwo Stwórcy. Tak było od początku. Grzech drastycznie zakłócił ten proces, ale go nie udaremnił. Boży cel pozostał ten sam i jest w dalszym ciągu realizowany. Ten Boży cel widzimy zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie — w prawie Mojżeszowym jak i w odkupieniu, dokonanym przez Chrystusa. Stosując się do poleceń Pisma Świętego, współdziałamy z Bogiem w dokonywaniu tych przemian w naszym życiu, natomiast lekceważąc wskazówki biblijne, utrudniamy lub nawet uniemożliwiamy te przemiany, na skutek czego nie zmieniamy się lub nawet zmieniamy się na gorsze.

Bóg jest miłością i dominującymi cechami Jego charakteru są miłosierdzie i przebaczenie. Bóg jest też sprawiedliwy i święty, gdyby jednak zechciał egzekwować swoją sprawiedliwość i świętość bez udziału miłosierdzia i przebaczenia, nie mielibyśmy żadnych szans. To tylko dzięki Bożemu nie ustającemu miłosierdziu i przebaczeniu jesteśmy w stanie mimo swojego beznadziejnego stanu ostać się przed Bożym obliczem, zbliżać się do Niego i robić na drodze naszej przemiany postępy. Z takiego stanu rzeczy wynika z naszej strony w sposób oczywisty bezwzględna konieczność głębokiej pokory, jako że bez przerwy jesteśmy przed Bogiem bez żadnych atutów, bez najmniejszej podstawy do samozadowolenia, cały czas zdani wyłącznie na Jego wyrozumiałość i litość. Taka głęboka pokora jest też koniecznym warunkiem naszego cieszenia się Bożym błogosławieństwem i Bożą przychylnością, co stwierdza wyraźnie całe mnóstwo tekstów biblijnych.

Widzialnym sprawdzianem naszej postawy pokory jest nasze własne miłosierdzie i przebaczenie w stosunku do innych ludzi. Jeśli bowiem sami ostajemy się przed Bogiem jedynie dzięki Jego miłosierdziu i przebaczeniu w stosunku do nas, to jakże inaczej możemy dać wyraz naszej pokorze i wdzięczności, jeśli nie przez okazanie takiej samej postawy miłosierdzia i przebaczenia w stosunku do innych? Tego właśnie Bóg oczekuje i czyniąc to dajemy dowód tego, że nasza przemiana na obraz Boży dokonuje się i postępuje naprzód. Niestety, mimo że ta podstawa naszej relacji z Bogiem jest tak logiczna i niepodważalna, nasza skłonność do zarozumiałości i pychy bywa tak przeogromna, że nie wahamy się rażąco naruszać biblijnych zasad w tym zakresie, narażając się przez to na nieobliczalne, zgubne skutki.

Ilustruje to bardzo wyraźnie podobieństwo Pana Jezusa o dwóch sługach, będących dłużnikami swojego pana (Mt 18: 21–35). Ogrom Bożego miłosierdzia wyraża tu darowany dług 10.000 talentów, podczas gdy rażącym, odstraszającym przykładem nieprzejednania jest ten uwolniony dłużnik, który egzekwuje od swojego współsługi niewielki dług z całą surowością i bezwzględnością, bez odrobiny litości czy wyrozumiałości. W rezultacie traci przychylność swojego pana, ściąga na siebie jego gniew i zostaje wydany katom. Postawa nieprzebaczenia sprawia, że pogodna atmosfera życzliwości i wolności we wzajemnych stosunkach zmienia się w koszmar wzajemnego zadręczania i niszczenia się. W miejsce swobody, płynącej z przebaczenia, następuje niewola, wynikająca z wzajemnych pretensji i roszczeń. Zauważmy, że dotknęło to wszystkich uczestników tej historii. Wszystkim to szkodzi.

Rzuca się w oczy ścisły bezpośredni związek między postawą nieprzejednania, a powodowanym przez nią skrępowaniem i przyduszeniem. Jeśli żywimy w sobie pretensje do innych, stawiamy im roszczenia, zarzuty i oskarżenia, szkodzimy nie tylko im, lecz w pierwszej kolejności samym sobie. Czyniąc tak, uruchamiamy mechanizm, który duchowo dusi i zniewala. Ten nieubłagany wierzyciel dusił swojego współsługę, ale w jeszcze większym stopniu dusił samego siebie. Wtrącił go do więzienia, ale sam znalazł się w więzieniu. Praktyka obrzucania się oskarżeniami jest przyczyną ogólnego przyduszenia i zniewolenia przede wszystkim tych, którzy to czynią. Słuchaj oskarżeń, wierz oskarżeniom, powtarzaj oskarżenia, a będziesz duchowo przyduszony i skrępowany, pozbawiony radości i siły w Panu. To nie jest teoria, to widać na każdym kroku. Zamiast korzystać z chwalebnej wolności dzieci Bożych, jesteśmy męczennikami i niewolnikami swoich zarzutów i pretensji, wysuwanych wobec swoich współbraci. Nasze naturalne, ludzkie, nieodrodzone poczucie sprawiedliwości domaga się spłaty istniejących długów i zaspokojenia roszczeń, podczas gdy Bożym rozwiązaniem jest ich wzajemne darowanie sobie.

W podobieństwie Pana Jezusa mowa jest o wzajemnym zadłużeniu współsług. Jeden winien był drugiemu sto denarów. Ale wzajemne zarzuty wśród wierzących z powodu doznanych krzywd, obojętne czy prawdziwych, czy domniemanych, są tylko częścią problemu. Długi takie istnieją, ale główny problem tkwi w czym innym. Chodzi o to, że niezmiernie skrupulatnie pilnujemy, czy czasem nasi współbracia nie są czegoś winni naszemu Panu. A jeśli wydaje nam się, że tak, zaczynamy ich dusić i dręczyć, domagając się spłaty ich długu. Jakiś chory proces myślowy sprawia, że wbrew elementarnej logice i oczywistym wskazówkom Pisma Świętego uważamy się za powołanych i zobowiązanych do tego, by osądzać postępowanie współsług naszego Pana i w ten sposób wyręczać Go w utrzymywaniu porządku i wymiarze sprawiedliwości w Jego domu. Samozwańczo ustanawiamy samych siebie do roli Jego komorników i zabieramy się do egzekwowania z całą surowością domniemanych należności naszych współsług względem naszego i ich Pana, do ściągania ich rzekomych długów, które tak naprawdę powstały w naszej kalekiej wyobraźni.

Wszyscy zawodzimy na tysiące różnych sposobów i zasługujemy na tysiące różnych zarzutów, Bóg jednak stosuje w relacjach z nami miłosierdzie i przebaczenie i tego samego oczekuje także od nas gdy chodzi o nasze wzajemne stosunki w Jego ciele. Jeśli jesteśmy przyobleczeni szatą pokory względem siebie i przebaczamy sobie tak, jak On nam przebaczył, cieszymy się Jego błogosławieństwem. Jeśli natomiast zaczynamy się wzajemnie dusić i wtrącać do więzienia, ściągamy na siebie Jego gniew. „Sługo zły! Wszystek tamten dług darowałem ci, boś mnie prosił. Czy i ty nie powinieneś był zlitować się nad współsługą swoim, jak i ja zlitowałem się nad tobą? I rozgniewał się pan jego, i wydał go katom, żeby mu oddał cały dług. Tak i Ojciec mój niebieski uczyni wam, jeśli każdy nie odpuści z serca swego bratu swemu” (w. 32–35). „Nad tym, który nie okazał miłosierdzia, odbywa się sąd bez miłosierdzia, miłosierdzie góruje nad sądem” (Jk 2:13). I pomyśleć, że mimo tak krzyczących biblijnych ostrzeżeń robiliśmy, a może nawet i robimy to jeszcze prawie wszyscy, nieraz przez długie lata, w jakiś niepojęty sposób zaślepieni na zgubne konsekwencje takiej postawy zarówno dla nas samych, jak i dla królestwa Bożego.

Nasza wiedza jest cząstkowa, nasze poznanie ograniczone (1Ko 13:9). Mamy „niewielką moc” (Obj 3:8). Dopuszczamy się wielu uchybień (Jk 3:2). Pomimo tego wszystkiego, jeśli zajmujemy postawę pokory, co ujawnia się w miłosierdziu i przebaczeniu, to na naszym cząstkowym, ułomnym dziele spoczywa Boża łaska i błogosławieństwo i dzięki temu mimo wszelkich różnorodnych braków stanowi ono cząstkę Jego królestwa. Szatan robi oczywiście wszystko, aby to unicestwić przez wciśnięcie nam zarozumiałości, wyniosłości i pychy. Jeśli mu na to pozwolimy i do głosu dochodzi nasza cielesność i zaczynamy naszych współbraci zasypywać pretensjami, zarzutami i oskarżeniami, kultywując wrogość, spór, knowania, waśnie, odszczepieństwo (Gal 5:20), to wspaniałe i drogocenne prawdy Słowa Bożego, których jesteśmy szafarzami, zanieczyszczone i zatrute zostają przez takie właśnie uczynki ciała. Degraduje to ogromnie jakość chrześcijaństwa, jakie reprezentujemy, a może to nawet doprowadzić w rezultacie do powstania fanatyzmu i ksenofobii zupełnie tego samego gatunku, jakie zżerają i niszczą niektóre środowiska, takie jak przykładowo otoczenie Radia Maryja. Wtedy już tylko krok dzieli nas od „świętej” inkwizycji. Destrukcja dzieła Bożego jest wtedy kompletna i Bóg przestaje z tym mieć cokolwiek wspólnego, chociaż nasze zaślepienie powoduje, iż nadal jesteśmy przekonani, że bronimy Jego słusznej sprawy.

Do sytuacji, jaką tutaj omawiamy, ma zastosowanie tekst biblijny z Księgi Izajasza 58. Rozdział ten zasługuje na naszą szczególną uwagę w obecnym czasie. Rozpoczyna się od ostrego Bożego karcenia, a kończy się wspaniałymi obietnicami. Lud Boży narzeka, że Pan nie zważa na jego posty, a Pan wyjaśnia, dlaczego tak się dzieje. „Oto gdy pościcie, kłócicie się i spieracie, i bezlitośnie uderzacie pięścią” (w. 4). Można by sparafrazować: bezlitośnie uderzacie językiem. Istotą problemu jest brak miłosierdzia i przebaczenia, te zaś pochodzą z duchowej zarozumiałości. Ale z tego duchowego marazmu i zastoju istnieje wspaniałe, proste wyjście. „Lecz to jest post, w którym mam upodobanie: że się rozwiązuje bezprawne więzy, że się zrywa powrozy jarzma, wypuszcza na wolność uciśnionych i łamie wszelkie jarzmo” (w. 6). Niewątpliwie wiele jest pomiędzy ludem Bożym rzeczy do naprawienia i czujący się do tego powołani mają szerokie pole do popisu. Ale Bożym sposobem robienia tego jest miłosierdzie i przebaczenie. „Że podzielisz twój chleb z głodnym i biednych bezdomnych przyjmiesz do domu, gdy zobaczysz nagiego, przyodziejesz go, a od swojego współbrata się nie odwrócisz” (w. 7). Jakże ten Boży sposób kontrastuje z jakże powszechnym sposobem pomstowania i złorzeczenia braciom za każdym razem, ilekroć dostrzegamy u nich jakieś braki, głód lub nagość!

Wystarczy jednak przyoblec się w szatę pokory i „serdeczne współczucie” względem siebie, a wspaniałe duchowe rezultaty w postaci Bożego błogosławieństwa pojawią się natychmiast: „Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza poranna i twoje uzdrowienie rychło nastąpi; twoja sprawiedliwość pójdzie przed tobą, a chwała Pańska będzie twoją tylną strażą. Gdy potem będziesz wołał, Pan cię wysłucha, a gdy będziesz krzyczał o pomoc, odpowie: Oto jestem!” (w. 8, 9). I jeszcze raz Pan podkreśla dobitnie, o co chodzi i jaki jest tego warunek: „Gdy usuniesz spośród siebie jarzmo, szydercze pokazywanie palcem i bezecne mówienie, gdy głodnemu podasz swój chleb i zaspokoisz pragnienie strapionego, wtedy twoje światło wzejdzie w ciemności, a twój zmierzch będzie jak południe, i Pan będzie ciebie stale prowadził i nasyci twoją duszę nawet na pustkowiach, i sprawi, że twoje członki odzyskają swoją siłę, i będziesz jak ogród nawodniony i jak źródło, którego wody nie wysychają” (w. 9–11).

To nie jest tylko Boże napomnienie dla jednej osoby. To jest potężne przesłanie dla całego Bożego ludu, mogące i mające zmienić całkowicie i radykalnie całą duchową rzeczywistość. To jest perspektywa i wezwanie do odnowy o rewelacyjnych skutkach. Bo przecież wzajemne pretensje i zarzuty, wzajemne waśnie i podziały w chrześcijaństwie ewangelicznym to od stuleci koszmarny wrzód na ciele kościoła, gorzej, to kalectwo i inwalidztwo, które od wieków sprawia, że zamiast triumfować, z najwyższym trudem łapiemy oddech i utrzymujemy się przy życiu, podduszeni i pokrępowani jedni przez drugich. Ale Duch Święty mówi teraz: „Dosyć!” Teraz jest czas, kiedy „Pan opatrzy skaleczenie swojego ludu i uleczy zadaną mu ranę” (Iz 30:26). To już się dzieje! Przebiega wspaniała odnowa na tym odcinku. Duch Święty dotyka serc, objawia prawdę o strasznych skutkach braku miłosierdzia i przebaczenia i o rewelacyjnych zmianach, jakie powoduje ich przywrócenie. I to dzieje się nie tylko w teorii, lecz można to obserwować na wielu miejscach, nie tylko w pojedynczych osobach czy w małych grupach, ale na wielką, niespotykaną skalę. I wszędzie tam, gdzie doszło do odnowy w tej dziedzinie, te wspaniałe obietnice z Izajasza 58 stają się widoczne jak na dłoni. Dzieje się wtedy także i to, co zapowiada werset 12: „Twoi ludzie odbudują prastare gruzy, podźwigniesz fundamenty poprzednich pokoleń i nazwą cię naprawiaczem wyłomów, odnowicielem, aby w nich można było mieszkać.” Długa, koszmarna era wśród dzieci Bożych wzajemnego złorzeczenia sobie, wzajemnego przeszkadzania sobie i wzajemnego zwalczania siebie odchodzi bezpowrotnie w przeszłość.

— W jakim sensie? Widzimy przecież nadal pełno tych rzeczy wokół siebie. — To prawda. Wymaga to pewnego wyjaśnienia. Częściowa odpowiedź jest taka, że tam, gdzie te zjawiska wzajemnego oskarżania się i potępiania mają wciąż miejsce, nie doszło jeszcze do wspomnianej odnowy. Nie należy jednak sądzić, że postawy takie znikną całkowicie. Postępujący bowiem od stuleci proces odnowy Kościoła nie obejmuje wszystkich chrześcijan. W okresie reformacji odkryto ponownie i odnowiono w Kościele fundamentalną biblijną prawdę o zbawieniu z łaski, bez uczynków, niemniej jednak aż do dziś miliony chrześcijan poszukują zbawienia przez uczynki. Nieco później odnowiono biblijną prawdę o chrzcie jako świadomym akcie zawarcia przymierza z Bogiem, ale do dziś miliony chrześcijan praktykują chrzest niemowląt. I tak można by przytaczać wiele innych szczegółów postępującej odnowy. W ubiegłym stuleciu nastąpiła wspaniała odnowa wielu prawd o działaniu Ducha Świętego i Jego darów, ale do dziś znaczna część chrześcijaństwa ewangelicznego tego nie dostrzega i z tego nie korzysta. Można się spodziewać, że podobnie będzie z tymi elementami Kościoła, których odnowa przebiega właśnie teraz. Odnowa obejmie tylko tych, którzy się jej poddadzą. Inni tkwić będą niestety nadal w swoich ranach i skaleczeniach, z tym tylko, że teraz już całkiem niepotrzebnie, skoro poprzez odnowę Bóg zgotował z tego tragicznego, haniebnego stanu wspaniałą drogę wyzwolenia.

Wynika z powyższego, że stawka jest bardzo wysoka. Jak widać, kiedy mówimy o miłosierdziu i przebaczeniu, nie chodzi o jakiś nieistotny szczegół naszych chrześcijańskich zachowań, w którym potrzeba nam nieco się udoskonalić, lecz o konieczność radykalnej przemiany, która rzutuje na jakość naszego chrześcijaństwa i na kondycję Kościoła Jezusa Chrystusa w ogromnym zakresie. Możesz podejść do treści tego artykułu „po staremu”, jako sędzia i wyszukiwacz błędów, znaleźć kilka mankamentów lub „błędów teologicznych”, rzucić kilka słów krytyki pod adresem autora, lub nawet określić to wszystko jako bzdurę i iść dalej swoją drogą pewności siebie i osądzania innych.

Lecz możesz także wybrać postawę pokory, poddać swoje życie obiektywnemu osądowi Ducha Świętego i pod Jego kierownictwem doświadczyć wspaniałej osobistej odnowy. Będzie jednak potrzebna do tego pokuta. Dzięki niej rozwiążesz liczne bezprawne więzy i zerwiesz powrozy jarzma, co uczyni cię cudownie wolnym, aby błogosławiąc innych odbudowywać przez to prastare gruzy i naprawiać wyłomy na chwałę swojego Pana i dla pożytku Jego ludu.

J. K.