JEDNOCZ I SŁUŻ

Wszyscy widzimy najróżniejsze podziały wśród dzieci Bożych i ich zgubne skutki dla Kościoła i jego posłannictwa na świecie. Dlaczego mimo wielu wysiłków nie udaje się tego schorzenia wyleczyć? Dlaczego rozbicie tak uporczywie się utrzymuje i wydaje się, że nie ma na nie rady? Problem ten jest zbyt obszerny i złożony, aby móc go całościowo przedstawić, a tym bardziej, aby móc go rozwiązać. Niemniej jednak pewne spostrzeżenia będą mogły rozwiązać go subiektywnie czyli we własnym, osobistym zakresie każdego z nas. Nie ma bowiem żadnego powodu, dla którego ty i ja mielibyśmy cierpieć pod ciężarem tego problemu, dla którego ty i ja musielibyśmy być cząstką istniejącego rozbicia, dręczyć się nim i pogłębiać go lub utrwalać.

Słowo Boże zawiera wszystko niezbędne, aby lud Boży mógł trwać we wspaniałej jedności i zbierać tego owoce. Jeśli tylko stosować będziemy biblijne wskazówki, uchronimy się od podziałów i ich niszczących skutków.

Pismo Święte uczy nas, że nasze poznanie jest cząstkowe (1Ko 13:9). Nawet ci, którzy podchodzą do Pisma Świętego szczerze i z modlitwą, zdecydowani poznawać i stosować Bożą prawdę, nie zrozumieją jej na tyle, by we wszystkich sprawach znać i stosować ją bezbłędnie. To, co zawiera nasz umysł, to nie czysta prawda Słowa Bożego, lecz nasze subiektywne zrozumienie tej prawdy. Najróżniejsze nasze ludzkie ograniczenia sprawiają, że zrozumienie nasze jest cząstkowe.

Nie jest to nic strasznego, lecz wręcz przeciwnie, sprawia to, że możemy wzrastać, rozwijać się, pogłębiając ciągle swoje poznanie. Kluczową rolę odgrywa tutaj wspólnota Kościoła, w której wiele członków jednego ciała usługuje sobie wzajemnie swoim cząstkowym zrozumieniem, dzięki czemu Ciało Chrystusa „buduje siebie samo w miłości”, dorastając przy tym powoli „do wymiarów pełni Chrystusowej” (Ef 4:13). Duch Święty dba o to, aby poszczególne członki otrzymały odpowiednie dla nich „cząstki”, przeznaczone do usługiwania nimi pozostałym. Stosując biblijne wskazówki, członki Ciała doświadczać mogą na takiej drodze harmonijnego współdziałania i wzrostu.

— Jaki więc jest mechanizm, powodujący dysharmonię, zakłócenie tego normalnego procesu i powstawanie nieporozumień i sporów? — Ogólnie mówiąc, proces ten zakłócają nasze „uczynki ciała” czyli cechy naszej starej, nieodrodzonej natury, przebiegle wykorzystywane i podsycane przez naszego i Bożego przeciwnika szatana. Takie uczynki ciała jak wrogość, spór, knowania, waśnie, odszczepieństwo (Gal 5:20) są powodem, że harmonijny proces wzrostu Ciała przeradza się w koszmar niezliczonej ilości odseparowanych od siebie obozów, których wzajemne stosunki pełne są utarczek i kłótni.

Już w tym miejscu nie zgodzi się ze mną zapewne wielu ludzi wierzących, którzy uprawiają takie stosunki wzajemne i uczestniczą w rozbiciu, a to dlatego, że widzą sytuację zupełnie inaczej. Widzą oni mianowicie biblijną prawdę, prawie że oczywistą, oraz wielką liczbę najróżniejszych wypaczeń tej prawdy, czyli błędnych, fałszywych nauk. Jest dla nich rzeczą oczywistą, że wyznawcy tych błędnych, fałszywych nauk wymagają zdecydowanego sprzeciwu, a jeśli trwają przy swoim przekonaniu, należy uznać ich za fałszywych braci i wykluczyć poza ramy kościoła. Każdy zatem, który nie trzyma się oczywistej, biblijnej prawdy, znajduje się poza prawdziwym kościołem. Ten prawdziwy kościół składa się tylko z tych, którzy trzymają się we wszystkim czystej, biblijnej nauki. W stosunku zaś do wszystkich tych, którzy znajdują się poza tym kościołem, obowiązuje nas sprzeciw i wrogość. Musimy przed nimi ostrzegać, zwalczać ich i tępić.

— Czyż nie jest to słuszne i oczywiste? — Pozornie takie to się wydaje, podczas gdy w rzeczywistości jest to największe zwiedzenie w chrześcijaństwie wszystkich czasów, jest to fałszywa nauka zgubniejsza bodajże od sumy wszystkich pozostałych fałszywych nauk, stanowiąca teoretyczne podłoże denominacjonizmu czyli aktualnego rozbicia chrześcijaństwa, dzięki któremu triumfuje diabeł, a cele Kościoła nie mogą zostać osiągnięte.

— Na czym polega błąd? — Po prostu na tym, że swoje cząstkowe zrozumienie biblijnej prawdy uważamy mylnie za czystą biblijną prawdę. Na skutek tej pomyłki budujemy kościół nie na czystej biblijnej prawdzie, lecz na naszym cząstkowym jej zrozumieniu. Ponieważ zaś to cząstkowe zrozumienie różnych osób i różnych grup różni się, więc rezultatem tej pomyłki jest to, że zamiast jednego Kościoła, zbudowanego na czystej biblijnej prawdzie, budujemy mnóstwo różnych „kościołów” w oparciu o nasze subiektywne, prywatne czy grupowe zrozumienie biblijnej prawdy. W istocie rzeczy nie są to kościoły, lecz sekty, zbudowane na uczynku ciała, zwanym odszczepieństwem.

Aby zrozumieć lepiej istotę sprawy, przypatrzmy się temu mechanizmowi dokładniej. Rozważmy przypadek dwóch braci, porównujących swoje przekonania. Obaj są dziećmi Bożymi, obaj szczerze miłują Pismo Święte i obaj zdecydowani są trzymać się bez zastrzeżeń Bożej prawdy. Mimo to stwierdzają, że ich przekonania w wielu szczegółach różnią się. Przyczyną tych różnic jest to, że ich zrozumienie biblijnej prawdy jest cząstkowe. Ujmując rzecz w uproszczeniu, na sumę tych różnic składają się braki w zrozumieniu brata A i braki w zrozumieniu brata B.

W tym miejscu nasz opis wydarzeń ulega rozgałęzieniu w zależności od tego, czy bracia A i B są świadomi subiektywności i cząstkowości swojego zrozumienia, czy też nie. Załóżmy najpierw, że nie są tego świadomi i swoje cząstkowe zrozumienie uważają mylnie za czystą biblijną prawdę. Pozostałe dwa przypadki omówimy nieco później. W tym przypadku dalszy przebieg wydarzeń będzie oczywisty. Każdy z rozmówców uważa siebie za obrońcę czystej biblijnej prawdy, a swojego partnera za pozostającego w błędzie. Próbują najpierw przekonać się do swoich racji, a kiedy to się nie udaje (bo przy takiej postawie nie może się udać), zaczynają podnosić głos i sprzeczać się, a w końcu rozchodzą się, uważając się wzajemnie za pobłądzonych, znajdujących się poza prawdą, a więc poza kościołem, przed którymi trzeba innych ostrzegać i z którymi nie należy mieć nic wspólnego. Ciekawe, czy kiedykolwiek zadają sobie pytanie, jak to się dzieje, że im z taką łatwością raz po raz udaje się znajdować pełną, czystą, obiektywną prawdę, podczas gdy wszystkim innym dookoła z taką łatwością raz po raz zdarza się popadać w zbłądzenie.

W wymiarze grupowym mechanizm ten prowadzi do podziałów i powstawania coraz to nowych ugrupowań, które w mniemaniu swoich budowniczych są „kościołami”, jedynymi opartymi na czystej, biblijnej prawdzie, w odróżnieniu od wszystkich innych, które w większym lub mniejszym stopniu skażone są różnymi błędami. W rzeczywistości ludzie tacy „wywołują odszczepieństwo” (Tt 3:10) czyli dzielą kościół na gruncie subiektywnych doktryn i przekonań, a w ten sposób niszczą jedyny prawdziwy Kościół, założony przez Jezusa Chrystusa. Postępując w ten sposób, ci „obrońcy czystej, biblijnej prawdy” gwałcą jeszcze całe mnóstwo innych biblijnych wskazówek, czego jednak nie dostrzegają, zaślepieni przez odszczepieństwo.

Załóżmy teraz, że bracia A i B są świadomi swojego cząstkowego zrozumienia i potrzeby wzrastania w znajomości prawd biblijnych. Swoje spotkanie traktują więc jako okazję do wzajemnego wzbogacenia się, toteż wsłuchują się w argumenty rozmówcy z uwagą, gotowi zintegrować jego poznanie i zrozumienie ze swoim własnym i w ten sposób postąpić naprzód w swoim duchowym rozwoju. Nawet jeśli w rozmowie nie ujednolicą swoich przekonań, gdyż różnice okażą się zbyt głębokie, pozostaną do siebie pełni szacunku, świadomi swojego braterstwa i przynależności do jednego Ciała — Kościoła, która to przynależność nie ma z różnicą ich zrozumienia nic wspólnego, gdyż są braćmi nie dzięki zgodności przekonań, lecz dzięki uczestnictwu w odkupieńczej ofierze Jezusa Chrystusa. Jeśli któryś z nich dojdzie do wniosku, że drugi znajduje się w poważnym błędzie i jego działanie szkodzi Kościołowi, to w duchu łagodności będzie się starał mu w biblijny sposób usłużyć, a jeśli to się nie uda, otoczy go swoimi wstawienniczymi modlitwami. Taka postawa nie prowadzi do rozłamów, lecz przyczynia się do jedności, gdyż różnice mogą być w spokojnej atmosferze obiektywnie analizowane i usuwane, co ma na Kościół wpływ konstruktywny.

Wypada jeszcze wspomnieć o trzecim, trochę nietypowym przypadku, kiedy jeden z braci ma świadomość cząstkowości swojego zrozumienia, drugi zaś przekonany jest o swojej całkowitej racji. Obaj zachowywać się będą różnie, tak jak wynika to z obu wcześniej omówionych przypadków. Ten pierwszy skorzysta ze sposobności nauczenia się czegoś od swojego rozmówcy, będzie się do niego odnosił z szacunkiem i nie pozwoli się wciągnąć z nim w spór, mimo że tamten uzna go za fałszywego brata i w gorzkich słowach będzie mu robił zarzuty, a w końcu zerwie z nim stosunki i będzie przed nim ostrzegał. Ci, którzy stają na gruncie jedności Kościoła i odrzucają denominacyjny separatyzm, nie żywią i nie mogą żywić żadnej wrogości do denominacyjnych separatystów, którzy są ich szczerymi braćmi w Chrystusie, lecz modlą się o Boże błogosławieństwo dla nich i starają się służyć im w pokorze.

W konkluzji tego rozważania dochodzimy do hasła w tytule tego artykułu: „Jednocz i służ”. Nie jest to wymysł autora. Jest to dokładne przeciwieństwo starodawnego hasła ciemiężycieli, dyktatorów i zaborców: „Dziel i panuj”, które po łacinie brzmi: „Divide et impera”. Kierowali się tym hasłem rzymscy cesarze, ale tak naprawdę pochodzi ono z piekła. Tylko diabeł bowiem mógł wymyślić tak perfidny mechanizm. Chcąc panować, musisz podzielić i skłócić podwładnych. Wtedy będą walczyć między sobą i utrzymywanie ich w jarzmie niewoli będzie łatwe. Wieki rzymskiego imperium udowodniły słuszność takiego podejścia. Spójrzmy z perspektywy tego hasła na dzisiejszy podzielony kościół i wyciągnijmy z tego właściwe wnioski. Diabeł już dawno wyciągnął je na swoją korzyść.

Jeśli w swojej trosce o dobro i bezpieczeństwo kościoła tropisz i tępisz „fałszywe nauki” i „fałszywych braci”, kierując się swoim subiektywnym zrozumieniem, to mimo całej szczerości swoich intencji w rzeczywistości niszczysz Kościół i dopomagasz diabłu w panowaniu nad tymi denominacyjnymi strzępami, które z niego pozostały. Wyszukując i zapamiętale zwalczając „zwiedzenia”, przekonany o własnej nieomylności, w rzeczywistości sam zostałeś zwiedziony i nieświadomie współdziałasz z diabłem w utrzymywaniu istniejącego rozbicia.

— Tak? A kto ochroni Kościół przed rzeczywistymi zwiedzeniami, rzeczywistymi herezjami i rzeczywistymi jego wrogami? — Z pewnością nie ty ani nikt inny, pewny swojej nieomylności, lecz tylko i wyłącznie Duch Święty, posługujący się skruszonymi i pokornymi naczyniami, pozbawionymi ambicji panowania, a gotowymi w pokorze służyć. On też mimo niszczycielskich działań wszystkich samozwańczych obrońców „czystej biblijnej prawdy” chwalebnie dobuduje Kościół i usunie istniejące podziały i rozbicie. Już to czyni, ujawniając prawdziwe oblicze i podłoże denominacjonizmu. Kto uważa, że aby ochronić kościół przed zwiedzeniami, trzeba go podzielić i rozciągnąć nad jego częścią swoje własne denominacyjne panowanie i narzucić jej swoje własne cząstkowe zrozumienie, działa przeciwko Duchowi Świętemu, który jedynie powinien i może wprowadzić nas we wszelką prawdę.

Nie ma przy tym znaczenia, czy postępujący w ten sposób czyni to z niskich, egoistycznych pobudek, aby zapewnić sobie panowanie przynajmniej nad jednym, wyrwanym z kościoła w tym celu strzępem, czy też czyni to z szlachetnych pobudek, szczerze wierząc, że koniecznie trzeba to robić dla dobra kościoła. Niszczycielskie skutki takiego postępowania są bowiem w obu przypadkach dokładnie takie same. Inny będzie jednak zakres szkód i inne będą szanse ich usunięcia, gdyż kto niszczy Kościół szczerze, nieświadomie, może liczyć w swoim życiu na karcące działanie Ducha Świętego, który starać się będzie wyprowadzić go z jego zbłądzenia, natomiast osoba rozmyślnie i bez skrupułów rozrywająca Ciało Chrystusowe, aby móc w nim panować, będzie na takie działanie Ducha Świętego nieczuła.

— Co więc możemy i powinniśmy czynić, aby współdziałać z Duchem Świętym w Jego dziele odnowy? Przede wszystkim, musimy widzieć Kościół jako jedyny i stanowiący jedną, niepodzielną całość. Naszymi braćmi są wszyscy ci, którzy oczyszczeni krwią Chrystusa oddali swoje życie Jemu, niezależnie od wszelkich dzielących nas różnic. Nie zdołamy oczywiście z całą pewnością określić granic tego jedynego Kościoła, nie potrafimy stwierdzić, kto jest, a kto na pewno nie jest jego żywym członkiem, ani też nie wolno nam tego czynić, gdyż tylko Pan zna tych, którzy są Jego własnością (2Tm 2:19). Nie wolno nam też usuwać przed żniwem kąkolu (właściwie życicy) z pszenicy, gdyż Jezus wyraźnie tego zabronił (Mt 13:24–30,36–43). Jeśli ktoś opowiada się po stronie Chrystusa, a naszym zdaniem czyni coś niegodnego chrześcijanina lub szkodliwego, pozostaje nam modlitwa i pokorna służba na zasadach, określonych w Piśmie Świętym.

Pozostając na gruncie jedności Kościoła i stosując we wzajemnych stosunkach biblijne wskazówki, będziemy czynicielami pokoju i przyczyniać się będziemy do usuwania podziałów i sporów. Zamiast dzielić będziemy jednoczyć, zamiast panować będziemy służyć. To jest konkretny program, który przynosi prawie natychmiastowe ozdrowieńcze rezultaty. „Jednocz i służ” — to hasło dla pragnących kroczyć drogą odnowy. Zajmując takie stanowisko, będziemy rażąco kontrastować z tymi, którzy nie mogą się powstrzymać od ciągłych publicznych wypadów przeciwko jakimś swoim braciom, pozostającym ich zdaniem w błędzie. Nakreślony tutaj proces przebiega już i będzie przebiegał coraz intensywniej. Niedługo publiczne napaści na innych wierzących staną się w zdrowych środowiskach Kościoła tak rażące, że napastnicy będą musieli zamilknąć, nie chcąc narażać swojej opinii. Kiedykolwiek usłyszysz taki atak, nie utożsamiaj się z nim lecz otocz modlitwą zarówno atakującego, jak i atakowanego, prosząc o przebaczenie, Boże błogosławieństwo i wypełnienie się Bożej woli dla nich obu. Już dosyć napatrzyliśmy się na skutki stosowania hasła „Dziel i panuj”. Zobaczmy teraz, co potrafi postawa: „Jednocz i służ”!

J. K.