DWA SPOSOBY PRACY


Kiedy rybak w małej łódce wiosłowej wypłynie na falujące morze, ma on możliwość powrotu do brzegu w dwojaki sposób. Jeden polega na zwyczajnym wiosłowaniu w kierunku brzegu, drugi zaś na umiejętnym ustawieniu łódki na grzbiecie fali, toczącej się od morza w stronę brzegu. W pierwszym przypadku trzeba cały czas usilnie pracować, pokonując wiosłami opór wody, w drugim przypadku praca polega wyłącznie na pilnowaniu właściwego położenia łódki w stosunku do fali, która sama niesie ją do brzegu. W pierwszym przypadku ruch jest wywołany siłą mięśni i odbywa się kosztem energii fizycznej wioślarza, w drugim przypadku łódka niesiona jest przez falę kosztem energii fali. Pierwszy sposób jest prostszy, lecz wolniejszy i bardziej uciążliwy. Drugi sposób jest wygodniejszy i szybszy, lecz wymaga zręczności i umiejętności utrzymywania łódki na fali.

Powyższe fakty okazują się być trafną ilustracją sytuacji związanej z pracą w ramach Kościoła Chrystusowego, z pracą dla królestwa Bożego. Okazuje się, że i tutaj istnieją dwa zasadniczo różne sposoby jej prowadzenia, różniące się wymaganiami i efektami. Pierwszy, będący analogią wiosłowania, polega na wykorzystaniu potencjału ludzkiego i możliwości ludzkich. Rolę wioseł spełniają w nim takie czynniki jak wrodzone zdolności, wykształcenie, środki finansowe, sprawność organizacji, budynki, urządzenia techniczne itp. Wyniki są ściśle uzależnione od tej „siły mięśni”, a więc proporcjonalne do potencjału ludzkiego, jaki zdołano zgromadzić i zaangażować. Prowadzenie pracy tym sposobem wymaga więc gromadzenia pieniędzy, sprzętu i utalentowanych ludzi oraz budowania, kształcenia się i szkolenia, a przydatność wszystkiego trzeba oceniać pod kątem tych wartości.

Trzeba przyznać, że duża część pracy w królestwie Bożym prowadzona jest aktualnie właśnie w taki sposób. Daje ona nieraz imponujące wyniki, wydaje się więc, że jest to sposób sprawdzony i że pójście taką drogą jest właściwe. Lecz czy jest to droga najlepsza, a nade wszystko — czy jest to droga Boża? Jak na każde pytanie duchowe, odpowiedzi na nie należy szukać w Słowie Bożym. Znajdziemy ją, przypatrując się pod tym kątem widzenia pracy, jaką prowadził Jezus, apostołowie i pierwsze zbory. Stwierdzamy wtedy, że wszystkie te walory były przez nich rażąco zaniedbywane, prawie zupełnie w ich służbie nie istniały. Nie mieli srebra ani złota (Dz 3:6), było wśród nich niewielu mądrych (1Ko 1:26), nie mieli budynków, seminariów duchownych, książek, nagrań itd. Ale Kościół nigdy nie rozwijał się tak dynamicznie, jak wtedy. Dlaczego tak było? Działo się to nie dzięki sile wioseł, lecz dzięki energii fali. Dominującym czynnikiem w ich pracy nie był potencjał ludzki ani środki materialne, lecz Boże błogosławieństwo, moc Ducha Świętego — ta niebiańska fala, napędzana energią duchową z wysokości. „Weźmiecie moc” — takie jest biblijne wymaganie i warunek skuteczności pracy dla Pana (Dz 1:8).

W związku z tym ważne jest uświadomienie sobie kilku faktów:

Pierwsze: Ten ruch na fali Bożego błogosławieństwa jest o wiele skuteczniejszy i wydajniejszy niż ruch przez siłę ludzką.

Drugie: Do znaczącej pracy dla Boga niekoniecznie są potrzebne zdolności, finanse i urządzenia, lecz konieczne jest pozostawanie na fali Bożych błogosławieństw i w obrębie Jego mocy.

Trzecie: Wyniki pracy środkami duchowymi są jakościowo lepsze, trwalsze i wartościowsze niż wyniki pracy środkami ludzkimi. Co się rodzi z ciała jest ciałem, co się rodzi z Ducha jest duchem.

Czwarte: Środki materialne są zniszczalne, mogą być dla Kościoła niedostępne lub Kościół może je utracić przez różne okoliczności lub prześladowanie. Środki duchowe są nienaruszalne, zawsze dostępne i żadna siła nie może ich Kościołowi zabrać.

Ta Boża prawda jest wielce pocieszająca i zachęcająca dla prostych chrześcijan, których serca palą się miłością do Chrystusa i pragnieniem pracy dla Bożej chwały, lecz którzy nie dysponują szczególnymi zdolnościami, wykształceniem ani zamożnością. Gdyby wyniki pracy dla Pana były uzależnione głównie od umysłowego i materialnego potencjału ludzkiego, bylibyśmy w położeniu beznadziejnym. Tak beznadziejnym, że nie miałoby sensu nawet zabieranie się do tej pracy. Dobra wieść dla nas polega na tym, że mimo wszelkich tych braków nie jesteśmy wyłączeni z możliwości znaczącej pracy dla królestwa Bożego, gdyż mimo braku sił do wiosłowania możemy poruszać się na Bożej fali. Boża droga jest więc jedyną drogą dla nas, nie mogących szczycić się błyskotliwością umysłu ani zasobnością w różne środki. Jeśli nasza praca ma mieć sens, jej motorem musi być moc z wysokości i Boże błogosławieństwo. Są to jedyne środki, na jakie możemy i powinniśmy liczyć.

Z tej wyższości środków duchowych nad cielesnymi wielu zdaje sobie sprawę i gorąco popiera płynięcie na fali zamiast wiosłowania. Są gotowi gardzić zdolnościami, wykształceniem, finansami i sprzętem, a także tymi, którzy w swojej pracy bazują na tych rzeczach. Trzeba jednak być bardzo ostrożnym, gdyż samo usunięcie tych ziemskich namiastek, samo zaprzestanie wiosłowania nie oznacza wcale, że znajdziemy się automatycznie na Bożej fali. Nie wystarczy wiedzieć o takim sposobie poruszania się, lecz trzeba umieć go stosować i rzeczywiście zastosować. Nie jest to wcale proste ani łatwe. Na skutek tego wielu tych, którzy znają teoretycznie Boży sposób płynięcia na fali błogosławieństw, odrzuca ludzkie namiastki i od długiego czasu nie robi nic, satysfakcjonując się tylko wyższością wiedzy na temat duchowego sposobu prowadzenia pracy w królestwie Bożym. Patrzą z góry na pracujących ludzkimi środkami, lecz sami nie zrobili ani setnej części tego, co tamci. Wyższość mocy Bożej pozostaje w ich życiu utopią, tkwią bezczynnie w swojej łódce i krytykują tych, którzy wiosłują, lecz sami wcale nie zbliżają się do brzegu.

Dlaczego tak jest? Oni tylko wiedzą o właściwym sposobie płynięcia na fali, niesienia łódki przez energię duchową z góry, lecz wcale tej umiejętności nie opanowali, nie ustawili swojej łódki tak, aby moc Boża mogła zacząć skutecznie działać poprzez ich życie. Co trzeba zrobić, aby takie działanie nastąpiło? Musi zostać usunięte wszystko, co przeszkadza obecności Bożej. Są to przede wszystkim ukryte grzechy, dalej zaś takie przywary jak nieszczerość, obłuda, utarczki i spory, zazdrość, podejrzliwość, obmowiska, ogólny brak bojaźni Bożej. Wspaniałe, cudowne zwycięstwa Izraela zakończyły się w momencie ukrytego grzechu jednego zaledwie człowieka Achana (Joz 7:1–26). Kłamstwo Ananiasza i Safiry było wielkim zagrożeniem dla działania łaski Bożej w zborze jerozolimskim (Dz 5:1–11). Moc Boża nie będzie działać bez dogłębnego, wszechstronnego oczyszczenia i uświęcenia się (Joz 3:5).

Nie wszyscy są o tym przekonani. Niektórzy powołują się na to, że przecież w wielu zborach ludzie nawracają się i mają miejsce tu i tam różne cuda, mimo że występują tam liczne wymienione przywary. Jest tak rzeczywiście, gdyż Bóg w ograniczonym zakresie uwierzytelnia zawsze Swoje Słowo, ale takie Boże działanie w środowisku nieoczyszczonym jest zaledwie nikłym cieniem w porównaniu ze strumieniami Bożej mocy i chwały, jakie Bóg może darować Swemu ludowi, jeśli jest on oczyszczony i uświęcony. Prawdziwe płynięcie na fali Bożych błogosławieństw wymaga świętości i daje wyniki potężne i zdumiewające. Szkoda, że takie Boże działanie jest rzadkością, że prawie nikt go nie widział, że nieliczni tylko o nim wiedzą i że nieliczni tylko w nie wierzą.

Pamiętajmy, że taka eksplozja Bożego błogosławieństwa i jej potężne skutki misyjne i ewangelizacyjne nie jest niczym przypadkowym ani niemożliwym. Bóg w taki właśnie sposób chce działać zawsze i tylko niegotowość nas, ludzi to uniemożliwia. Trwanie na kolanach i pranie swoich szat w krwi Chrystusowej od każdej plamy i zmazy, ujawnionej w świetle Ducha Świętego to znacznie potrzebniejszy i wydajniejszy sposób przygotowywania się do pracy dla Pana niż szkoły teologiczne i gromadzenie środków materialnych.

Ale i tutaj nie wolno wpadać do skrajności. Do utrzymywania się i płynięcia na Bożej fali także potrzebne są wiosła. Zdolności, wykształcenie, finanse, budynki i różnorodny sprzęt są w pracy Bożej pomocne i niezbędne. Powinny one spełniać rolę wioseł, utrzymujących łódkę na Bożej fali, nie wolno natomiast dopuścić do tego, by ich siła stała się namiastką mocy z wysokości. Jeśli więc chcesz się poświęcić pracy Bożej, dobrze zrobisz, idąc do szkoły biblijnej, koniecznie jednak upewnij się, że nie uczą tam samego tylko wiosłowania, lecz że głównym przedmiotem jest tam nauka płynięcia na Bożej fali.

Oby Bóg rozjaśniał nam tę istotną różnicę w sposobie prowadzenia Jego pracy i oby wzniecił w nas gorące pragnienie służenia Mu w ten bardziej wymagający, lecz także znacznie bardziej skuteczny sposób! Jeśli zechcemy złożyć swoje ciała jako ofiarę żywą i świętą, to mimo ograniczeń naszego ludzkiego potencjału nasza służba duchowa przyniesie wspaniałe wyniki (Rz 12:1–2). Nie dajmy się zniechęcić i zwieść do pójścia na łatwiznę, lecz mocno trzymajmy się Bożych obietnic!

J. K.